Puerto Natales
Trasa powrotna do granicy chilijskiej identyczna, jak poprzednio w drugą stronę. Natomiast kontrola graniczna - znacznie ostrzejsza. Znów - tak jak na lotnisku - te same ceregiele z żywnością, szczegółowa kontrola każdego podróżnego. Musimy się ustawić z całym bagażem i powoli przesuwamy się w kolejce.
Mam jeszcze resztki prowiantu z Polski, w tym również ostatnią paczkę kabanosów i nie chciałbym dokarmiać chilijskich celników. Zawijam wcześniej żywność w ciuchy i zostawiam jedną cytrynę w bagażu podręcznym. Kiedy przychodzi moja kolej, pada sakramentalne pytanie o żywność.
- Mam cytrynę. - oświadczam zgodnie z prawdą.
Muszę oddać.
- Ale ona jest kupiona w Chile i wwieziona do Argentyny a teraz wraca z emigracji! - tu już nader oszczędnie gospodaruję prawdą, jako że do Chile przybyła wcześniej z Polski. Ale może wcześniej przepłynęła z Nowego Świata?..
- To proszę pokazać dowód zakupu - celnik nie traci zimnej krwi.
- Nie mam, nie myślałem, że będzie potrzebny.
Odprowadzam smutnym wzrokiem moją cytrynę, a celnik pyta:
- Jeszcze jakaś żywność?
- Moja cytryna... Może ją zjem na miejscu? - staram się uniknąć bezpośredniej odpowiedzi.
Celnik wkłada rękę do głównego bagażu, ale widząc moją strapioną minę nie przykłada się już zbytnio do tej czynności.
- Następny! - woła.
Wciąż zrozpaczony, rzucając okiem w stronę kosza z zarekwirowaną żywnością, zapinam plecaki, rozmyślając już o pysznej kolacji z polskimi wędlinami.
Dalsza droga odbywa się bez przygód i po południu docieramy do Puerto Natales. Poprzednim razem spędziliśmy w nim tylko noc, więc teraz po zakwaterowaniu się w hotelu, ruszamy na mały spacer po miasteczku.
Przechodzimy przez park z drzewami przystrzyżonymi w kształcie grzybów, następnie mijamy ciuchcię z czasów, gdy w okolicy rozwijało się górnictwo węglowe. Przyglądamy się ciekawie kolorowej zabudowie miasta, która przypomina mi norweskie mieściny.
Puerto Natales jest zamieszkane przez ok. 20000 ludności, co daje gęstość poniżej 0,4 mieszkańca na kilometr kwadratowy. Luzik. Położenie nad poziomem morza - 3 metry. Znajduje się bowiem nad samym fiordem Ostatniej Nadziei.
Dochodzimy do fiordu i leniwie spędzamy czas, przypatrując się łabędziom. Na szczęście, akurat nie pada deszcz, ale ulice są mokre a niebo nie obiecuje specjalnej poprawy. Jednak w tych stronach pogoda potrafi się zmienić diametralnie w błyskawicznym tempie.