Szybko konsumujemy śniadanie, mając od stołu widok na sylwetkę Fitz Roya na tle błękitnego nieba, niezmąconego jedną nawet chmurką. Wiesia się śmieje z nas:
- Po co było tak daleko lecieć? Stąd doskonale go widziałam, oblanego czerwienią wstającego słońca.
Po śniadaniu pakujemy wory i stawiamy przy kominku w salonie. Pokój zostawiamy pusty - mogą go zasiedlić kolejni turyści - a my z lekkimi, małymi plecakami wyruszamy w naszą ostatnią trasę. Chcemy z bliska przyjrzeć się igłom o niesamowitej wręcz smukłości, z których najwyższa i najważniejsza to Cerro Torre.
Na południowym niebie dominuje fantazyjny pióropusz, zza wzgórz po prawej czuwa nad nami król patagońskich Andów, a my żegnamy ostatnie zabudowania El Chalten, kierując się do wylotu wąwozu, którym płynie Rio Fitz Roy. Tu ścieżka się rozdwaja - jedna odnoga biegnie dalej wzdłuż rzeki, druga wspina się na skarpę ponad nią. Moment zastanowienia - może wrócimy później wzdłuż rzeki, a teraz ruszamy w górę. Nie zdajemy sobie nawet w tej chwili sprawy, jak słuszna jest ta decyzja.
Ścieżka wyprowadza nas na łagodne tereny z charakterystycznymi kępami traw i niskimi drzewami, z których niektóre srebrzą się uschniętymi konarami. Po prawej piętrzą się nad nami czerwonawe skałki, a wkrótce ich forpoczty sięgają również i lewej strony. Mijamy miejsca, które świetnie by się nadawały na rozstawienie namiotu, suchego drewna na ognisko też tu nie brakuje - tyle tylko, że to park narodowy.
Podchodzimy dosyć łagodnie i wkrótce stajemy na skraju wąwozu, opadającego stromo do koryta rzecznego. Widzimy, że skróciliśmy trasę w stosunku do biegu rzeki, która płynie kolejnymi prostopadłymi do siebie odcinkami. A gdzie ta druga ścieżka? Tędy nie schodzi. Może biegnie nadal dołem? Zaglądamy - ścieżki nie udaje się dostrzec, za to widzimy potok, spadający kaskadami na dno wąwozu. Zaś ponad nim i dalej w prawo rozciąga się już na horyzoncie skalisty, częściowo pokryty lodowcem łańcuch. Jego ukoronowaniem jest nikt inny, jak sam Fitz Roy, nas jednak przyciągają tu niepozornej wysokości smukłe, skalne igły, tuż ponad łagodnym siodłem widocznej przełęczy.