Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Wyprawa na antypody - Patagonia

Nazwę Ameryki zaproponował w 1507 roku niemiecki kartograf, pochodzący z Alzacji, Martin Waldseemüller. Przypisywał on odkrycie Nowego Świata, jak wówczas określano nowo odkryty ląd, Amerigo Vespucciemu i na jego cześć nadał mu miano America. Jednym z najstarszych globusów, na którym pojawiła się nazwa Ameryka, jest Globus Jagielloński z 1508 roku.
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 07.06.2010 20:54

slapol napisał(a):czy starczy mi czasu i ....kasy, żeby zobaczyć chociaż część tego co Ty :wink: :lol:

Wiesz, wydaje mi się, że nie tak ważne jest to, ile się zobaczyło. Ważniejsza jest radość, jaką to sprawia.

Pozdrawiam,
Wojtek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 09.06.2010 19:13

Loma del Pliegue Tumbado

Ranek wciąż deszczowy. Wicher zelżał, ale czy to dobrze? Gdyby wiał mocno, może szybciej przegnałby tę niepogodę... Spokojnie i bez pośpiechu zasiadamy do śniadania. Jedna herbata, druga herbata. Co robimy dalej? Jasne! Kawa.

W końcu coś zaczyna się za oknem poprawiać i pełni nadziei zerkamy na zewnątrz. Widać już nawet wzgórza otaczające El Chalten. Deszcz stopniowo ustaje i zaczyna się miejscami przejaśniać. Pakujemy plecaki i kilka minut po godzinie dwunastej wychodzimy spod bezpiecznego dachu. Kierunek: Grzbiet Zwalonej Fałdy - chyba tak należy tłumaczyć nazwę miejsca, które obieramy sobie za cel wędrówki. Wprawdzie zamierzaliśmy przejść bardziej interesującą trasę, ale przesuwamy ją na następny dzień, licząc na zdecydowaną poprawę pogody, a w takich niepewnych warunkach spróbujemy wykonać plan awaryjny.

Obrazek

Obrazek

Początek trasy taki sam, jak pierwszy spacer na okoliczne miradory, ale gdy tamta ścieżka odbija w lewo, tym razem podążamy dalej na wprost, zagłębiając się w niewielką dolinkę. Po kilku minutach dolina się rozszerza i wychodzimy na trawiasty teren, porośnięty pojedynczymi krzewami, ponad którym wznoszą się po obu stronach czerwono-brązowe skały. Na niebie pojawiają się plamy błękitu, co budzi w nas nadzieje na najbliższą przyszłość. Może jednak ta wycieczka będzie całkiem udana?..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zostawiamy po lewej pogłębiający się jar z kaskadami niewielkiego potoku i łagodnymi łukami podchodzimy na rozległe łąki. Zza najbliższych wzgórz wyrastają zbocza wyższych gór pokryte białą warstwą. To, co u nas było deszczem, kilkaset metrów wyżej obsypało już zbocza świeżym śniegiem. Trawy są mokre i mimo iż trasa jest dobrze wydeptana, stopniowo namakają nogawki spodni. Trzeba ostrożniej stawiać stopy, unikając ciekawsko w stronę ścieżki nachylonych źdźbeł. Zostawiamy w dole meandry Rio de las Vueltas ginące dalej w burej mgle i podchodzimy do rzadkiego lasu z drzewami o ciekawie powyginanych pniach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 09.06.2010 19:17

Wzmagający się szum wiatru w koronach sygnalizuje, że osiągamy wysokość komunikacyjną mas powietrza. Rzeczywiście, wychodzimy wkrótce na otwarty teren, gdzie na szerokich pastwiskach duje już zdrowo. Znajdujemy sobie nieco spokojniejsze miejsce, osłonięte odrobinę zwalonymi pniami w otoczeniu gęstych krzewów, by zasiąść do pikniku. W kierunku południowo wschodnim pod ciemnymi chmurami lśni błękitna tafla Lago de Viedma. Bliżej, bo praktycznie na grzbiecie, utrzymują się małe stawy, stanowiące zapewne wodopoje dla pasącego się bydła.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Posileni, ruszamy w dalszą trasę, która prowadzi znowu w las. Oby jak najdłużej chronił on nas od coraz gwałtowniejszych podmuchów. Dróżka wije się pośród drzew, po czym już definitywnie wyprowadza na otwarty teren. Teraz nie ma już co liczyć na jakąkolwiek osłonę. Wkładamy na siebie co tylko się da i tak zakutani ruszamy w bój z wichrem. Najpierw wprost w górę po trawie, po czym w prawo wzdłuż małego potoku.

Kamienista ścieżka przekracza go w paru miejscach, prowadząc w pobliżu bardzo szerokiego grzbietu. Orientację ułatwiają drewniane tyczki, ustawione w przyzwoitych odstępach. Za nami zostaje kolorowy wciąż świat, a my wkraczamy gęstniejące sino-szare mgły, stąpając po równie pozbawionym ciekawszych barw, kamienistym podłożu. Ejże, czyżby? Pozbawionym ciekawszych barw??

Obrazek

Obrazek

Okazuje się, że nie! Abstrahując od kamyków o różnych odcieniach, raz po raz pod stopami udaje się dojrzeć prawdziwe bogactwo żywych kolorów. Trzeba tylko uważnie obserwować teren. Tutejsza flora, chociaż mikroskopijna, oferuje pełną gamę od czerwieni, poprzez żółć i zieleń, gdzieniegdzie sięgając błękitu. Czasem biel świeżo spadłego śniegu dopełni wachlarz barw. Tak spoglądając więcej pod nogi, niż próbując dostrzec kontury prawie całkowicie zamglonych gór docieramy do miejsca, gdzie z ziemi sterczy ostatnia tyczka. Zakładamy, że jesteśmy u celu. A jednak nie! Kawałek dalej wystaje z ziemi... kij golfowy. Z bliska okazuje się, że to tylko gałąź o takim kształcie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W dole majaczy zarys Laguna Torre, ponad nią nie widać już praktycznie nic. To co robimy? Fotka naszego kolektywu samowyzwalaczem i możemy wracać.

Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 14.06.2010 21:33

Nikt nie protestuje - przenikliwy ziąb, potęgowany gwałtownymi porywami wiatru, jest wystarczającym impulsem do szybkiego powrotu. Poza tym, gdybyż jeszcze krajobraz nas czymkolwiek kusił. Nic z tego - brak jakichkolwiek pokus. Tą samą trasą schodzimy stosunkowo łagodnie nachylonym zboczem, rzucając z rzadka spojrzenia w prawo i sprawdzając czy jesteśmy już na tyle nisko, by zamajaczył nad nami grzbiet. Znów wypatruję pod stopami jakichś ciekawszych okazów tutejszej flory. Od czasu do czasu coś rzuci mi się w oczy, przystanę na moment i uchwycę obiektywem aparatu, po czym już gnam za oddalającą się grupką.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeszcze kilka takich bardzo krótkich przystanków, przyklęk, włączenie trybu makro, zbliżenie aparatu - pstryk! To zielona bania, przypominająca skulonego jeża, to mikroskopijna roślinka w kształcie drzewa, czy też wspaniale rozwinięty żółto-zielony kwiat o średnicy jednego centymetra. Z wolna wychodzimy spod władania chmur i pojawiają się na horyzoncie niższe góry pod - o dziwo! - błękitnym niebem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 14.06.2010 21:34

Ostatnich kilka tyczek i dopadamy lasu, gdzie już jest cieplej. Teraz kilka łagodnych łuków leśną dróżką i wkrótce wychodzimy na rozległe pastwiska. Mijamy usytuowane na szerokim grzbiecie stawy, skręcamy lekko w lewo i już daje się dostrzec w dole Rzeka Zakrętów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Szukamy wzrokiem jakichś oznak poprawy pogody nad wyższymi partiami patagońskich Andów, ale daremnie. Tam wciąż sino-buro. Mieliśmy ten jeden dzień awaryjny, przewidziany na coś mniej atrakcyjnego, ale nasz pobyt w El Chalten powoli zbliża się ku końcowi. Mamy do zrealizowania dwa bardzo dla nas ważne punkty programu. Czy pogoda nam pokrzyżuje plany? Czy też nastąpi istotna poprawa i będziemy stąd wyjeżdżać naprawdę zadowoleni?.. Oby tak się stało. Pełni nadziei przetykanej niepokojem schodzimy do osady.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Streściliśmy się z naszą dzisiejszą wycieczką, mamy więc nieco czasu, który przeznaczamy na wałęsanie się po okolicznych sklepikach. Tomek nie może przeżyć bez knajpy, więc zostawiamy go z Wiesią, a z Danielem wracamy do hotelu na obiad we własnym zakresie. Gdy nasza para wraca po skonsumowaniu pstrąga, my dwaj już jesteśmy przy białym winie. Kiedy go już wspólnymi siłami kończymy, przysiada się jegomość, którego zdążyliśmy zaobserwować poprzedniego dnia. Wtedy tylko pojawiał się co jakiś czas, kładł na kanapie w saloniku i pochrapywał. Potem wstawał, znikał gdzieś na chwilę, by powrócić i zająć ponownie pozycję horyzontalną. Do nas nie zagadywał, więc i my go nie zaczepialiśmy. Tym razem nawiązujemy kontakt. Okazuje się, że człowiek, który wyglądał na element stały tego pomieszczenia, jest tu jednak tylko przejazdem. Ma na imię Paul i jest Anglikiem. W swej podróży dookoła świata, trwającej już trzy miesiące, zawitał w te strony i doznał lekkiego uszczerbku na zdrowiu. Niewielkie zniekształcenie nosa, jakieś zęby wybite - ot, chwila nieuwagi na trasie. Teraz dochodzi do siebie przed wyruszeniem w dalszą drogę.

Po białym winie przychodzi kolej na czerwone, zapada wieczór, gwar w hotelu z wolna cichnie, a my rozważamy plany na kolejny dzień. Została nam bardzo ważna trasa - do miradora na Cerro Torre. I został odkładany z dnia na dzień Fitz Roy o wschodzie słońca. Do tej pory nie było odpowiednich ku temu warunków. Teraz nie mamy już wyboru. Przed nami ostatni dzień w El Chalten. Nie mamy pojęcia, jaka pogoda czeka nas jutro. Ale odłożyć już się nie da. Więc jak? Jeśli będzie ładnie, startujemy przed świtem na mirador Condor z nadzieją na ujrzenie rozpalonych czerwienią szczytów a później w trasę do Laguna Torre.

A jeśli nie będzie ładnie?.. Znam Tomka - na pewno również wyjdzie w nocy z nadzieją, że jednak coś da się zobaczyć. A czy znam siebie? Czy ja pójdę?? Atrakcja jest ogromnie kusząca, ale zarywać sen, jeśli niczego nie będzie widać? Ba! Jeśli będzie padał deszcz?..
Obawiam się, że znam siebie, ale ostateczną decyzję odsuwam jeszcze o te parę godzin.
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 21.06.2010 11:17

Zapalanie szczytów

Tak nazwana została nocna eskapada, w której kilka lat temu brałem udział. Wtedy to był Nepal i najpierw zostaliśmy podwiezieni busem na zbocze niewielkiej góry, skąd już na piechotę wdrapaliśmy się na wierzchołek jeszcze przed wschodem słońca. Rzeczywiście, powolne różowienie najpierw samych szczytów, potem już większych połaci wysokich partii gór i krótkotrwała intensyfikacja czerwonej barwy - przypominało nieco zapalanie. Wciąż mam w pamięci silnie czerwone wierzchołki Annapurny o świcie. Czy mamy dziś szanse na podobny spektakl na drugim końcu świata? Czy pogoda pozwoli nam na analogiczne przeżycia w Patagonii? Czy pokaże nam się Fitz Roy oblany krwawą czerwienią wschodu słońca?..

Budzi mnie Tomek, podenerwowany nieco, że budzik nie zadzwonił o właściwej porze. A jaką porę mamy? Jest 6:35.
- A jaka pogoda za oknem? Jest sens w ogóle zrywać się z wyrka?

Nie dostaję odpowiedzi i nie mam innego wyjścia, jak sprawdzić samemu. Przylepiam nos do szyby. Jeszcze ciemno, ale widać, że deszcz nie pada. Czy widać cokolwiek więcej? Hmm... coś tam się po niebie snuje, ale niczego pewnego na tej podstawie powiedzieć się nie da. Nie ma rady - trzeba się zebrać. I to szybko.

Tomek już prawie w drzwiach, a ja pędem wskakuję w leżące na krześle ciuchy, Daniel tak samo, tylko Wiesia decyduje się na pozostanie w pokoju. Wyskakujemy na zewnątrz. Rześko. To i lepiej, bo trzeba się pospieszyć. Tomek rwie do przodu, że trudno za nim nadążyć. Mam ze sobą czołówkę, ale nawet nie jest potrzebna - ciemności zdecydowanie rzedną. Podchodzimy znaną z pierwszego dnia ścieżką na Mirador del Condor. Tomek ma statyw; ja ustawiam aparat na kamieniu, gdyż jest za mało światła, by się dało pstryknąć coś z ręki. Szczyty widać, ale jest jeszcze przed wschodem słońca i ich kolory dalekie są od oczekiwanych. Po błękitnym niebie snują się delikatne białe obłoki. Niestety, największe ich zagęszczenie jest właśnie po wschodniej stronie nieba - to może wszystko popsuć. Póki co, uwieczniam światła El Chalten pod nami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zgodnie z zegarkiem, to już nadeszła pora wschodu słońca. Tyle, że chmury blokują go dosyć szczelnie. Czyżby wczesna pobudka miała skutkować jedynie w częstszym ziewaniu? Spoglądamy po sobie. Dłużej już raczej nie ma sensu czekać. Musimy to sobie szczerze i otwarcie powiedzieć - nie udało nam się. Czas odtrąbić odwrót, nie ma sensu dłużej tu sterczeć, a mamy przecież napięty plan na ten dzień. Schodzimy!

Obrazek

Obrazek

Coś jednak zaczyna się dziać. Najpierw zmiany dostrzegamy tam, gdzie różnica w kolorach jest najłatwiejsza do wychwycenia, a więc nie na czerwonawym z natury Fitz Royu, tylko na niebieskawej turni Cerro Torre. Zaczyna tracić swój stalowo-niebieski odcień i przechodzi coraz wyraźniej w odcienie czerwieni! Może więc nie będzie to całkowita porażka!

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 21.06.2010 11:19

Spoglądamy na króla patagońskich Andów - wierzchołek ma ciemny, ale poniżej zażywa jednak kąpieli słonecznej. Nie jest to czysta kąpiel, promienie muszą wciąż się przebijać przez cienkie warstwy obłoków, niemniej ciemna czerwień jego ścian kontrastuje już wyraźnie z otoczeniem. Jeszcze kilka minut i wszystko staje w płomieniach. A więc jednak - udało się!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wycelowujemy obiektywy w kolejne szczyty - i te czyste, i te nadal osnute przemieszczającymi się pasmami delikatnych chmurek. Pstryk! Pstryk! Różne szczyty, różne ściany błyszczą odmiennymi odcieniami czerwieni. Niemalże w ostatniej chwili odegrano dla nas spektakl pod nazwą "Zapalanie szczytów". Spoglądamy ponownie - już maleje intensywność barw, już słońce wzeszło na tyle wysoko, że czerwień zaczyna szybko blednąć. Jeszcze ostatni raz - choć już nie tak czerwona jak przed chwilą - Cerro Torre. Jeszcze ostatni raz - rozkładający swoje ramiona, jakby chciał nas objąć - Fitz Roy.
Spoglądamy na siebie roześmiani, radośni. Warto było!

Obrazek

Obrazek

Teraz już bez żadnego marudzenia schodzimy do El Chalten. Nie ma czasu do stracenia. Pogoda zapowiada się pięknie - musimy koniecznie zrealizować nasz ostatni i bardzo ważny punkt programu tutaj. A więc - szybko do hotelu.

Obrazek
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 21.06.2010 12:46

Ach, och, ech!!! :D :D :D :D :D :D

Cieszę się, że się Wam udało. :)
Przypomniały mi się moje wrażenia z jazdy autobusem z Jałty do Symferopola o świcie. Po powrocie pisałam tak:

"Oczy mi się kleją, ale trzymam je szeroko otwarte, bo za oknem dzieją się niesamowite rzeczy. Nie robię zdjęć, tylko patrzę. Aju-dah - Góra Niedźwiedzia, stoi z nogami w morzu, cała czarna na tle zaróżowionego nieba. Sama góra robi na mnie wrażenie swoim kształtem. Patrzę na nią jak zahipnotyzowana. Nawet spać mi się odechciało. Morze u jej stóp mieni się różowo-złociście. Jest przepięknie! Ledwo ją mijamy, pojawia się następna, ubrana dla odmiany w poranną sukienkę. Na dole czarno-szara, na szczycie różowa. Podobna kreacja do pamiętnej wieczorowej sukienki Majki z albańskiej relacji Kamila.
Słońce kończy ostatnie kosmetyczne zabiegi i wytacza się zza horyzontu opromieniając wszystko wokół swoim blaskiem. Patrzę na drugą stronę drogi, na skaliste góry jaśniejące jaskrawą bielą. Niesamowity widok! Chłonę wszystko całą sobą. Pięknie, pięknie, pięknie!!! Rozbudzam się całkowicie."


Więc cóż bym tu powiedziała?... :D :)

Cudne to Wasze zapalanie szczytów!!! 8) W ogóle w tej Patagonii to tak jakoś niebrzydko jest. :lol: :D :D :D

Pozdrawiam serdecznie
Jola
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 21.06.2010 15:38

Jolanta M napisał(a):"Morze u jej stóp mieni się różowo-złociście. Jest przepięknie! Ledwo ją mijamy, pojawia się następna, ubrana dla odmiany w poranną sukienkę. Na dole czarno-szara, na szczycie różowa. "

Więc cóż bym tu powiedziała?... :D :)

Eeech, żebym ja tak umiał pisać...
:)

Jolanta M napisał(a):Cudne to Wasze zapalanie szczytów!!! 8)

To są niezapomniane chwile. Te barwy, tak intensywne i tak szybko zmieniające swe odcienie... Niesamowite. 8)

Pozdrawiam,
Wojtek
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 21.06.2010 17:31

Franz napisał(a): Eeech, żebym ja tak umiał pisać...
:)


A to kto napisał? :lol: :lol: :lol:

Franz napisał(a):Spoglądamy na króla patagońskich Andów - wierzchołek ma ciemny, ale poniżej zażywa jednak kąpieli słonecznej. Nie jest to czysta kąpiel, promienie muszą wciąż się przebijać przez cienkie warstwy obłoków, niemniej ciemna czerwień jego ścian kontrastuje już wyraźnie z otoczeniem. Jeszcze kilka minut i wszystko staje w płomieniach. A więc jednak - udało się!
(...)
Różne szczyty, różne ściany błyszczą odmiennymi odcieniami czerwieni. Niemalże w ostatniej chwili odegrano dla nas spektakl pod nazwą "Zapalanie szczytów". Spoglądamy ponownie - już maleje intensywność barw, już słońce wzeszło na tyle wysoko, że czerwień zaczyna szybko blednąć. Jeszcze ostatni raz - choć już nie tak czerwona jak przed chwilą - Cerro Torre. Jeszcze ostatni raz - rozkładający swoje ramiona, jakby chciał nas objąć - Fitz Roy.

8) :)

Pozdrawiam
Jola
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 21.06.2010 21:18

Jolanta M napisał(a):A to kto napisał? :lol: :lol: :lol:
8) :)

Ja?? Nooo, może i ja. :lol:
Dobrze, dobrze, poszukam w słowniku wyrazów bliskoznacznych jakichś zamienników, żeby tak często tej "czerwieni" nie wypisywać. ;)

A tak na marginesie:
Jolanta M napisał(a):Aju-dah - Góra Niedźwiedzia

Przypomniało mi się pytanie Jacky'ego, zadane ostatnio w tureckim wątku. O język turecki.
Otóż, po turecku Góra Niedźwiedzia, to Ayidag. Nie zapiszę tego tu poprawnie, gdyż na tym forum zarówno "i bez kropki" oraz "yumuşak g" nie wyswietlają się tak jak trzeba. Wymawiałoby się to słowo [ajydaa], gdzie to "y" jest pośrednim dźwiękiem pomiędzy naszym "y" oraz "u". Czyli prawie jak Aju-dah. :)
Przydatny ten turecki... :)

Pozdrawiam,
Wojtek
trinity
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 421
Dołączył(a): 07.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) trinity » 22.06.2010 11:02

cuuuuuudownie :D
niesamowite odcienie porannego blasku słońca 8O
...no i mam kolejne marzenie, by zobaczyć taki efekt na żywo :wink:
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 22.06.2010 15:23

trinity napisał(a):cuuuuuudownie :D
niesamowite odcienie porannego blasku słońca 8O

Prawda? :)
Wiem, że fotki tego w pełni nie oddają. Poza tym, nie są całkiem wyraźne. Niestety, warunki były, jaki były. Oprócz szukania odpowiednich kamieni na oparcie aparatu, czy wręcz pstrykaniu z ręki ze wstrzymanym oddechem, jeszcze dochodziła ustawiczna zmiana sprzętu - aparat na kamerę i z powrotem.
A czasu wiele nie było...

trinity napisał(a):...no i mam kolejne marzenie, by zobaczyć taki efekt na żywo :wink:

Warto. :) Życzę Ci, by to marzenie się kiedyś zrealizowało. 8)

Pozdrawiam,
Wojtek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 27.06.2010 07:28

Zanim wyruszymy w ostatnią wędrówkę, oto kilka fotek suplementarnych do opisanych już zdarzeń.

Zajrzyjmy do pokoju naszego hotelu:

Obrazek

Do saloniku:

Obrazek

Do restauracji:

Obrazek

A to salonik widziany z antresoli. W rogu głowa intrygującego "elementu stałego" kanapy.

Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 07.07.2010 16:08

Nie możemy sobie pozwolić na żadne spóźnienie; autobus nie będzie na nas czekał, a przecież przed nami jeszcze trasa do Laguna Torre, gdzie przy dzisiejszej pogodzie powinna nas czekać prawdziwa uczta dla oczu. Chyba, że pogoda się szybko znów popsuje. Ale to tylko jeden powód więcej, by się spieszyć.
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Ameryka Południowa


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Wyprawa na antypody - Patagonia - strona 14
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone