Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Wyprawa na antypody - Patagonia

Nazwę Ameryki zaproponował w 1507 roku niemiecki kartograf, pochodzący z Alzacji, Martin Waldseemüller. Przypisywał on odkrycie Nowego Świata, jak wówczas określano nowo odkryty ląd, Amerigo Vespucciemu i na jego cześć nadał mu miano America. Jednym z najstarszych globusów, na którym pojawiła się nazwa Ameryka, jest Globus Jagielloński z 1508 roku.
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 03.05.2010 16:16

Koncentrujemy się zatem na Fitz Royu i jego bliskim sąsiedztwie, obejmującym skaliste kły oraz płożące się u ich stóp lodowe pola, które tracąc na przełamaniach terenu swoją gładką spoistość, przechodzą w chaos szczelin i penitentów. Spoglądamy w dół, gdzie niemalże u naszych stóp rozpościera się El Chalten - samo w sobie niezbyt urodziwe, ale pięknie rozlokowane w dolinie Rzeki Zakrętów - Rio de las Vueltas.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Napełnieni wrażeniami schodzimy z naszych miradorów. Zahaczamy o budynek Guarderii, gdzie zainstalowano malutkie muzeum i spędzamy tam kilka chwil, oglądając gabloty z patagońską florą, podziwiając zaznaczone na zdjęciach trasy zdobywców najsłynniejszych turni, zaznajamiając się pokrótce z historią eksploracji południowej Patagonii. Sprawdzamy również prognozę pogody; niestety, sięga od kilku dni wstecz tylko do jutra i na dzień następny przewidziane są niewielkie opady. Cóż, wiemy, że patagońska pogoda lubi kaprysić i nie możemy liczyć stale na tak piękną aurę, jaka nas dziś tu przywitała.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zaglądamy do tutejszych, nielicznych sklepów, gwarantujących podstawowe zaopatrzenie. Kupuję między innymi litrową flaszkę piwa, upewniając się, czy dostanę z powrotem pięć peso kaucji. Opowiadam moją chilijską przygodę, ale pan w sklepie zapewnia, że w Argentynie nie będę wystrychnięty na dudka. No cóż, jak będzie naprawdę - przekonam się wkrótce. Pod kątem następnego dnia sprawdzamy w agencji turystycznej możliwość przejazdu do El Pilar - okazuje się, że proponowana cena 45 peso od głowy jest znacznie wyższa od tej, jaką nam sugerowano w hotelu. Wracamy więc do siebie i uzgadniamy z panią w recepcji taksówkę na poranek kolejnego dnia. Będzie nas to kosztowało po 20 peso, a więc znacznie mniej, niż poprzez agencję.

Obrazek

Piwo wychylamy duszkiem i resztę popołudnia oraz wieczór spędzamy w zaciszu hotelu. Robimy użytek z wina, które przytargałem z El Calafate, wspominając kończący się dzień oraz snując marzenia na następny. W ruch idą również po raz pierwszy karty, które ktoś z nas przywiózł z kraju. Przed oddaniem się w objęcia Morfeusza, wychodzę jeszcze na zewnątrz, by w spokoju sporządzić notatki do relacji. Kropi lekki deszczyk, ale pomimo to na niebie tu i ówdzie przeświecają blade gwiazdy. Co nas czeka jutro?..
trinity
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 421
Dołączył(a): 07.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) trinity » 05.05.2010 18:55

Obrazek

Ten widok jest imponujący :!:
marzenie....
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 06.05.2010 00:21

trinity napisał(a):Ten widok jest imponujący :!:
marzenie....

:)
Trochę oddaje urok tamtej przestrzeni...

Najlepsze jest to, że poczęstowani taką pogodą na wstępie, jakoś założyliśmy że tam tak po prostu jest. ;)

Pozdrawiam,
Wojtek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 09.05.2010 23:12

Laguna de los Tres

Ranek wita nas pogodą nie do końca sprecyzowaną. Zresztą, to jaka pogoda jest teraz, nie świadczy w żaden sposób o tym, co będzie później. Jesteśmy gotowi na godzinę dziewiątą i wkrótce zajeżdża nasza taksówka. Nie ma żadnego napisu, sugerującego świadczenie tego typu usług; wygląda po prostu na prywatny samochód. Nie przeszkadza nam to zbytnio - ładujemy się do środka i odjeżdżamy.

Ekipa znów mnie wypchała na miejsce obok kierowcy, którym tym razem jest pani o imieniu "Tere&" - gdyż tak skraca swoje pełne imię Teresa. Na co dzień pracuje w przedszkolu, łapiąc dodatkowe możliwości zarobkowania swoim samochodem. Chętnie opowiada o życiu tutaj, o tym jak rozwijało się El Chalten, o tym, że nie lubi tutejszych silnych wiatrów, ale też i o korupcji, jakiej - jej zdaniem - dopuszczają się władze z prezydentem na czele, o zupełnym zaniedbaniu południowych krańców Argentyny, tak odległych od Buenos Aires. Pyta i o naszego prezydenta. Cóż, niczego dobrego powiedzieć o nim nie potrafię, złego nie chcę, wolę skierować rozmowę ponownie na patagońskie tematy. Dowiadujemy się jeszcze parę faktów z życia osady, m.in., że na stałe mieszka tu zaledwie pięćset osób, a reszta zjeżdża w sezonie turystycznym do obsługi takich jak my.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

O 9:40 wyrasta przed nami Hosteria El Pilar. Żegnamy się z naszą miłą przewoźniczką i ruszamy dróżką wzdłuż Białej Rzeki - Rio Blanco. Mamy zamiar dotrzeć do Campamento Poincenot, stamtąd podejść do Laguna de los Tres - Jeziora Trzech, będącego dobrym punktem widokowym na Fitz Roya, po czym wrócić bezpośrednio do El Chalten. Ścieżka zostawia po prawej koryto rzeki, chowając się za coś w rodzaju moreny bocznej. Idziemy pośród rzadkich drzew, z których wiele przybiera fantazyjne, powyginane kształty, spowodowane czasem jakimś częściowym złamaniem czy innym uszkodzeniem; niektóre tarasują przejście i trzeba je omijać. Chwilami ścieżka się rozdwaja, wtedy staramy się trzymać bardziej wydeptanego wariantu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dolina wznosi się łagodnie i tylko chwilami mamy do pokonania krótkie, bardziej strome odcinki. W prześwitach między gałęziami daje się dostrzec od czasu do czasu łańcuch skalistych gór ponad doliną. Kolory ogólnie w tonacji czerwonej - od różowych przez rdzawe po różne odcienie brązu. Niżej przechodzą w porośnięte zielenią zbocza, kryjąc wyżej małe lodowczyki w żlebach i nieckowatych zagłębieniach, a tam gdzie pozwalają zajrzeć sobie na grzbiet, widać pola śnieżne, łączące kolejne wierzchołki. W pewnym momencie widok otwiera się również na północ - tam, skąd idziemy. W dole rozlewiska Rzeki Zakrętów, a wysoko ponad przymglonymi szczytami - błękitne niebo. Napawa nas to nadzieją, iż będziemy mogli przyjrzeć się z bliska Królowi patagońskich Andów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 09.05.2010 23:14

Dochodzimy do miejsca, gdzie można krótkim bocznym szlakiem zejść nad Laguna Piedras Blancas, do której spływa bardzo stromym spadem lodowiec o takiej samej nazwie. Jako jednak, że zupełnie dobrze widać wszystko ze ścieżki, to jedynie przystajemy na chwilę, podobnie jak kilkoro innych wędrowców, którzy nawet robią tu sobie akurat piknik. Podziwiamy z dala tłoczące się w kolejce do skalnego progu penitenty, których zamiarem jest powolne i majestatyczne zsunięcie się z niego i wzięcie kąpieli w wodach jeziora. Ponad szczytami, z których z nazwy znamy tylko Cerro Electrico, panują niepodzielnie bure chmury, jednak na rude skały padają tu i ówdzie promienie słońca. Nie jest źle.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nachylenie doliny jeszcze się zmniejsza i wkrótce mamy pod stopami prawie zupełnie płaski teren, przecięty niewielkimi rowami wypełnionymi wodą. Wąskie kładki umożliwiają przedostanie się przez nie suchą stopą i po chwili wychodzimy na otwartą przestrzeń. Jest to rodzaj płaskowyżu, porośniętego częściowo karłowatymi drzewami, ale najbliższe kilkaset metrów pokryte jest tylko drobnymi krzewinkami, pośród których sterczy zaledwie parę powykrzywianych kikutów uschniętych konarów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Barwy tych krzewin przepięknie kontrastują między sobą, mieniąc się to zielenią, to znów ostrą czerwienią, co zupełnie przykuwa w pierwszej chwili mój wzrok. Zaraz jednak podnoszę go wyżej - tam gdzie piętrzą się nagie skały otaczających nas gór. To już najbliższe sąsiedztwo Fitz Roya, podczas gdy on sam zasłania wciąż przed nami swoje oblicze.

Obrazek

Obrazek

Skręcamy pod kątem prostym w prawo, kierując się do podnóża najbliższego wzniesienia. Wchodzimy w rzadki las, w którym stoi kilka namiotów - to Campamento Poincenot. Korzystamy z prymitywnych ławek, zrobionych z pni i desek, by spożyć drugie śniadanie. Warto się posilić przed końcowym podejściem.

Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 14.05.2010 22:35

Po pikniku kierujemy się na drugi koniec lasu, gdzie ścieżka przecina rozległe, kamieniste koryto Rio Blanco. Sama rzeczka ma szerokość tylko paru metrów, a przejście ułatwia drewniany mostek z poręczą. Z przyjemnością spoglądamy w lewo, gdzie za zakrętem Białej Rzeki wznosi się wzgórze, zza którego widać już wierzchołki łańcucha wysyłanego przez Monte Fitz Roy na południe i skręcającego później w kierunku południowo wschodnim. W promieniach słońca zarówno skały, jak i drobny piarg poniżej nabierają intensywnych barw w odcieniach czerwieni.

Obrazek

Obrazek

Przechodzimy na drugi brzeg i ścieżka zaczyna się wspinać na dosyć strome zbocze, porośnięte niskimi krzakami, ponad które wyrastają raz za czas wykrzywione przez wiatr konary niewiele wyższych drzew. Północna strona - ta z której idziemy - opanowana jest przez bure chmury, podczas gdy południe uśmiecha się do nas błękitem nieba, po którym płynie eskadra białych obłoków. Jako że ścieżka pokonuje wzniesienie zakosami, to mamy szybkie zmiany aury przed oczami. Niezmiennie natomiast wzmaga się wiatr w miarę jak zyskujemy wysokość.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zostawiamy w dole płaskowyż z dobrze stąd widocznymi jeziorami Matka i Córka. Z mapy wiemy, że oprócz Laguna Madre i Laguna Hija, jest za nimi jeszcze malutka Laguna Nieta czyli Wnuczka, ale tej już nie udaje nam się dostrzec - za to w dali pobłyskuje tafla ogromnego Lago Viedma. Jeszcze kilka zakosów i teren się kładzie. Dalej ścieżka wspina się już łagodniej na kończący się tutaj grzbiet spływający z Cerro Madsen, szczytu oddzielającego lodowiec Piedras Blancas od Glaciar de los Tres. Stąd też dostrzegamy już leżące u naszych stóp jezioro o tej samej nazwie, Laguna de los Tres - nasz dzisiejszy cel.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 14.05.2010 22:37

Niestety, obydwa trzytysięczniki otuliły się szczelnie obłokami; ani Fitz Roy, ani Cerro Poincenot nie są widoczne, tylko niższe od nich Aguja Rafael, Aguja Saint Exupery mieszczą się w całości poniżej dolnego pułapu chmur. Aguja po hiszpańsku oznacza igłę, co dobrze oddaje kształty tych iglic, ale skąd te francuskie nazwiska? Kolejne znajdują po północnej stronie króla patagońskich Andów, gdzie można znaleźć Igłę Mermoz czy Igłę Guillomet. Otóż Saint-Exupery (najbardziej chyba znany jako autor Małego Księcia), Mermoz i Giullomet byli lotnikami i zasłużyli na uwiecznienie w tych górach z uwagi na ich pionierskie trasy w służbie Aeroposta Argentina - pierwszej poczty lotniczej w tym kraju. Natomiast Poincenot był francuskim alpinistą, członkiem wyprawy, która jako pierwsza zdobyła Monte Fitz Roy. Nie on był zdobywcą, ale upamiętniono w ten sposób jego tragiczną śmierć w nurtach Rio Fitz Roy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Podczas gdy Tomek z Wiesią znajdują sobie osłonięte od wiatru miejsce by coś przekąsić, schodzimy z Danielem na brzeg Jeziora Trzech i jego południowym brzegiem docieramy do miejsca, gdzie pchana wiatrem woda wyskakuje wręcz ponad skraj urwiska, by następnie spaść z niego w dół, w stronę Laguna Sucia. Ostre porywy narywają naszymi ubraniami, czuję jak mnie wicher próbuje zepchnąć w przepaść, podczas gdy zaglądam na skraj urwiska, by rzucić okiem na leżące poniżej jezioro Sucia. Łapię obydwoma rękami skałę, przemieszczając się ostrożnie w stronę wodospadu. Na szczęście, tu wiatr słabnie i mogę jedną ręką wyjąć aparat i zrobić zdjęcia. Wracam po chwili, wpadając od razu w gwałtowne porywy, ale przygotowany na to, trzymam się znów z całych sił skały i stawiając czoła huraganowym siłom natury, oddalam się od niebezpiecznej krawędzi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ruszamy obaj z powrotem i od razy spotykamy Wiesię i Tomka, którzy również postanowili zajrzeć w ten zakątek. Zostawiamy ich samych w królestwie wichrów i wracamy na morenę, by tam poczekać na nich w spokojniejszym miejscu.
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 20.05.2010 22:57

Spoglądamy w stronę największej tutejszej atrakcji, ale wciąż skrywa przed nami swe oblicze. Dynamicznie zmieniające się warunki pogodowe są jednym z głównych powodów, dla których Monte Fitz Roy, sięgający zaledwie wysokości 3375m n.p.m., został po raz pierwszy zdobyty dopiero w 1952 roku. Dokonali tego Lionel Terray i Guido Magnone ze wspomnianej wcześniej francuskiej wyprawy. Minęło kolejnych trzynaście lat, nim doczekał się drugiego wejścia, tym razem w wykonaniu Argentyńczyków. Ale skąd w ogóle na tym krańcu świata wzięła się jego nazwa o nieco celtyckim brzmieniu?

Obrazek

Nikt inny, tylko perito Francisco Moreno nadał mu tę nazwę w miejsce funkcjonującej wcześniej w języku Tehuelczów - Chalten, oznaczającej dymiącą górę. Ale że Indianie wiele gór w ten sposób określali, Moreno wyróżnił tę najwyższą, czcząc w ten sposób Roberta Fitzroya - hydrografa, twórcę regularnej służby meteorologicznej, angielskiego wiceadmirała. Fitzroy przyprowadził z powrotem do Anglii okręt Beagle z jego wyprawy do wybrzeży Ameryki Południowej po tym, jak dotychczasowy kapitan strzelił sobie w łeb. Wkrótce wyruszył - już jako jego kapitan - w długą podróż po morzach południowych, a jego towarzyszem był Charles Darwin, który pod wpływem odkryć dokonanych w czasie tej wyprawy - ogłosił później teorię ewolucji. Teoria ta, burząc obraz świata zbudowany przez Kościół, spotkała się z olbrzymim oporem wśród współczesnych; również Fitzroy się od niej zdystansował.

Obrazek

Powołany później na stanowisko - drugiego z kolei - gubernatora Nowej Zelandii, próbował pogodzić interesy nie liczących się z nikim i niczym kolonistów z ograniczoną chociaż ochroną Maorysów. Nie podołał temu zadaniu i po powrocie do Anglii zajął się tworzeniem służby meteorologicznej. Problemy z tym związane, topniejąca w oczach fortuna, jak i poczucie winy po opublikowaniu "Pochodzenia gatunków" Darwina wpędzały go w coraz większą depresję, z którą rozprawił się ostatecznie za pomocą brzytwy.

Obrazek

Rezygnujemy z dalszego oczekiwania na odsłonięcie potężnego pomnika wiceadmirała Fitzroya - najwyraźniej nie jest przewidziane na najbliższe godziny - i popędzani porywami bardzo zimnego wiatru schodzimy do zacisznego lasku z rozstawionymi pojedynczymi namiotami. Podczas gdy kończymy małą przekąskę, dołączają do nas Wiesia i Tomek i ruszamy wspólnie już w kierunku El Chalten.

Obrazek

Przekraczamy wąski pas lasu i wychodzimy na poznany wcześniej płaskowyż, tyle że tym razem skręcamy na południe. Wygodna dróżka kręci trochę, gdyż raz po raz przekracza kolejną odnogę któregoś z potoków. Wszędzie położone są przyzwoitej jakości drewniane mostki, dzięki czemu bez problemów przechodzimy ponad wartkim nurtem. Zastanawia nas jego siła - na tak płaskim terenie? Widocznie trochę się tej wody w górach musiało nazbierać.

Obrazek

Mijamy miejsce, wyglądające jak plaża, dodatkowo z mnóstwem - niczym wyrzuconych na brzeg - uschniętych konarów, urozmaicających krajobraz. Dalej mijamy kilka niewielkich stawów, zakręcając za ostatnim z nich, a wiatr próbuje znów urwać nam głowy. Podziwiamy otaczającą nas bogatą gamę kolorów, mnie zaciekawia zwłaszcza czerwień niektórych skał, sterczących ponad płaskowyżem. Z wolna się obniżamy, docierając do rozstajów, gdzie w prawo odchodzi ścieżka, prowadząca do Laguny Capri i potem jeszcze dalej na południe. Korzystamy z niej, by dojść tylko do samego jeziora - widzimy silną bryzgi wody podnoszone przez wiatr, ale po tej stronie na szczęście jest znacznie spokojniej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 20.05.2010 23:00

Wracamy do głównej ścieżki, która wkrótce doprowadza do poziomych, skalnych, nieco obłych płyt i po chwili zaglądamy na mirador, z którego jest już pierwszy widok na dolinę Rio Vueltas, chociaż samej rzeki widać tylko mały fragment. Wkrótce zostawiamy za sobą ginące w chmurach najwyższe szczyty z Monte Fitz Roy włącznie i otwiera się przed nami sielankowy krajobraz wylotu doliny. Ścieżka stopniowo opada w stronę zwężającego się wąwozu i przecinając porośnięte niskim drzewami zielone połacie zmierza do stóp potężnej czerwonej skały.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Po lewej coraz częściej widać spore fragmenty doliny wraz z meandrującą rzeką i drogą, którą rano jechaliśmy. Dla kontrastu zwracam wzrok w prawo, na mijane właśnie załomy skał w odcieniach beżu, brązu, różu, pomarańczy. Ekstrawaganckie barwy natury mam za chwilę i po lewej ręce, gdyż ścieżka akurat wije się pośród głazów o analogicznych kolorach. Jeszcze chwila i jesteśmy już na krawędzi stromego zbocza, spadającego aż na samo dno; dobrze stąd widać niemal idealnie płaskie dno wielkiej, polodowcowej doliny. A tuż przed nami, u naszych stóp mamy już zabudowania El Chalten - jesteśmy prawie na miejscu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W mieścinie zahaczamy o knajpę - ja zadowalam się piwkiem, mając w planie obiad we własnym zakresie. Potem jeszcze sklep i we wzmagających się podmuchach wiatru, pod koniec już praktycznie walcząc z nim, gdyż potrafi znienacka uderzyć z wielką siłą, docieramy do hotelu. Przy zmieniających się kolorach kolejno otwieranych win siedzimy w holu, gawędząc i słuchając szalejącego za oknem wiatru z niemalże huraganowymi podmuchami. Niestety, zaczyna padać deszcz. Co będzie jutro? Mamy przecież w planach kolejną wycieczkę, kolejny wspaniały punkt widokowy...

Obrazek
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18944
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 31.05.2010 18:35

Jeszcze raz "pospacerowałem " z Wami po Patagońskich ścieżkach :wink:

Jeszcze raz Wojtku Twoja relacja obudziła moją ciekawość - co jutro :?: :)

Cierpliwie więc poczekam :wink:

Pozdrawiam
Piotr
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 05.06.2010 15:37

piotrf napisał(a):Jeszcze raz Wojtku Twoja relacja obudziła moją ciekawość - co jutro :?: :)

Tak, wiem - nastąpiła przerwa. Cóż, nie wyrobiłem się z całą relacją przed nowym sezonem wyjazdowym. Ale będę kontynuował w miarę pobytów w kraju.
Wkrótce nastanie nowy dzień. :)

Pozdrawiam,
Wojtek
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 05.06.2010 22:03

Franz napisał(a):....
Wkrótce nastanie nowy dzień. :)

Pozdrawiam,
Wojtek


Właśnie.... nowy dzień ....chciałbym podążyć tymi szlakami i sporo, jak Ty zobaczyć...gdyby się jednak nie udało ....zawsze przemiło jest pooglądać i poczytać Twoje (Wasze) wrażenia....
Chłonę wszystko, o czym piszesz i co zobaczyłeś....dla mnie to uczta dla oczu i uszu (w czytaniu).... :lol:
Serdeczny pozdrav :!:
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 05.06.2010 23:59

slapol napisał(a):
Chłonę wszystko, o czym piszesz i co zobaczyłeś....dla mnie to uczta dla oczu i uszu (w czytaniu).... :lol:
Serdeczny pozdrav :!:


Ja też czytam na głos ... a nawet oglądam ! ;) :)

...tego inaczej się nie da !

:)
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 06.06.2010 12:00

slapol napisał(a):Właśnie.... nowy dzień ....chciałbym podążyć tymi szlakami i sporo, jak Ty zobaczyć...gdyby się jednak nie udało ....

Przecież... marzenia się spełniają! 8)

mariusz-w napisał(a):Ja też czytam na głos

Aaa... ja myślałem, że to huk wodospadu! :lol:

Pozdrawiam,
Wojtek
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 06.06.2010 15:32

Franz napisał(a):
slapol napisał(a):Właśnie.... nowy dzień ....chciałbym podążyć tymi szlakami i sporo, jak Ty zobaczyć...gdyby się jednak nie udało ....

Przecież... marzenia się spełniają! 8)


I dalej w to wierzę, tylko się zastanawiam, czy starczy mi czasu i ....kasy, żeby zobaczyć chociaż część tego co Ty :wink: :lol:
Pozdrawiam
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Ameryka Południowa


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Wyprawa na antypody - Patagonia - strona 13
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone