(c.d. z poprzedniej strony)
Wkrótce przypływa nasz środek transportu i po kolei, wykupując bilety po 11 tysięcy peso, wchodzimy na pokład. Tak naprawdę, to płacimy w dolarach, gdyż tu akurat przelicznik jest całkiem uczciwy, niemniej wywieszone ceny podane są w chilijskiej walucie. Za 19 tysięcy mogliśmy nabyć bilety na przejazd w obie strony, my jednak zamierzamy powrócić na piechotę, po zrobieniu długiego spaceru na południe, wzdłuż Rio Paine aż po Lago Toro. Razem z nami odbijają od brzegu Warszawiacy, a także trójka ze Szczecina.
Wkrótce po rozpoczęciu podróży zostajemy poczęstowani kawą oraz słodkim drobiazgiem. Mimo, iż wolę kawę z fusami, a tu podają rozpuszczalną, muszę przyznać szczerze, iż bardzo mi ona smakuje. Widzimy jednak, że na zewnątrz przesuwają się coraz piękniejsze widoki. Staram się więc dosyć szybko i sprawnie delektować kawowym smakiem, po czym odstawiam filiżankę i wychodzę na pokład w ślad za innymi. Praktycznie, na dole zostaje wyłącznie obsługa katamaranu. Nic dziwnego - przy tej pogodzie grzechem byłoby tkwić pod pokładem.
Dziki tłum rozpasanych fotoreporterów - tak można by określić całą wielonarodową grupę, przeskakującą od jednej poręczy do drugiej, strzelającą obiektywami w każdą stronę, niemalże przepychającą się pomiędzy innymi w poszukiwaniu jak najlepszego ujęcia zwolna zmieniającego się krajobrazu. Zupełnie niepotrzebnie - i tak każdy ma okazję zrobienia tylu zdjęć, ile dusza zapragnie. Pasiemy oczy naprawdę wspaniałym widokiem - musimy przyznać, że tak pięknego poranka jeszcze tu nie mieliśmy.
W końcowej fazie mijamy widoczny w dali Salto Grande - wodospad pomiędzy jeziorami Pehoe i Nordenskjold. Mamy zamiar przyjrzeć mu się z bliska, ale to już w następnym dniu. Dziś na to czasu nie starczy. Robimy sobie jeszcze grupowe zdjęcia - nasza czwórka, Piotrek z Aliną i Szczeciniacy. Zatrudniamy w tym celu jakąś dziewczynę i kolejno wręczamy jej nasze aparaty. Wkrótce katamaran zwalnia i przybija do brzegu. Wszyscy ruszają w lewo, w stronę schroniska Pudeto, gdzie znajduje się pętla, na której zawracają autobusy. A nasza czwórka obiera przeciwny kierunek, oddalając się od gwarnego tłumu.