Jaka jest pora roku po jesieni? Oczywiście wiosna (zima to ostatnio odpuszcza, poza górami). I tak też wyglądała zmiana pogody w
Kopenhadze: po jesiennym, paskudnym czwartku piątek przywitał nas nieśmiałymi przejaśnieniami... potem tych niebieskich stref było coraz więcej, zaczęła się też podnosić temperatura, choć do reszty Europy nadal było daleko. Jedno się tylko nie zmieniło: bardzo silny wiatr!
Poprzedniego dnia zwiedzanie duńskiej stolicy musieliśmy mocno ograniczyć, dzisiaj jest więc szansa nadrobić. Zaczynamy od
Amalienborga - oficjalnej rezydencji królewskiej od 1794 roku. To kompleks czterech rokokowych pałaców rozłożonych wokół konnego pomnika Fryderyka V.
W jednym z pałaców (obecnie remontowanym) mieszka królowa Małgorzata. Inny używany jest przez następcę tronu, kolejny przez jego brata, wreszcie ostatni jako rezydencja dla gości odwiedzających monarchinię. Wszystko po sąsiedzku - sprytne.
Sporą atrakcją są wartownicy w futrzanych czapach... w sumie przy takim klimacie to mogą się one okazać bardzo przydatne. Wielu chce zrobić sobie z nimi zdjęcie.
Inni nie są tak wymagający i nieustannie walą sobie słitfocie z kijka - nowa choroba psychiczna naszych czasów...
Trudno nie odnieść wrażenia, że najważniejsza jest nasza gęba na konkretnym tle - bez gęby zdjęcie się nie liczy
W Kopenhadze nie mamy - jak w Sztokholmie - karty miejskiej, brak już na nią funduszy; musimy więc dobrze wybierać miejsca wstępu. Decydujemy się na łączony bilet do dwóch muzeów w królewskich siedzibach - pierwsze z nich umiejscowione jest właśnie w jednym z pałaców Amalienborga (niektóre źródła informują, że górne pomieszczenia są używane przez następcę tronu, inne, że jednak jego brata). Muzeum poświęcone jest rodzinie Glücksburg, która panuje w Danii od połowy XIX wieku.
W salach zachowały się gabinety monarchów - widać, że za dużo miejsca na biurkach nie mieli.
Przez okno widzę jakieś zbiegowisko - okazało się, że rozpoczęła się
zmiana warty (odbywa się co dwie godziny). Pani z muzeum mówi, że spokojnie mogę wyjść na dziedziniec, obejrzeć to przedstawienie i wrócić. Miło
Zmiana zaczyna się energicznie - żołnierze wchodzą na plac.
Potem jednak robi się bardziej statycznie - głównie stoją. Czasem kilkuosobowa grupa odejdzie albo przejdzie, ale ogólnie myślałem, że będą się więcej ruszali.
Gdy już jednak ruszą się dalej, to cały tłum wali za nimi
Po niecałych dwóch kwadransach znudziło mi się dalsze stanie i tylko od czasu do czasu zerkałem przez pałacowe okna... nadal głównie stali
Mimo wszystko warte to obejrzenia, a dzięki strojom można odnieść wrażenie, że to obrazy z jakiegoś Dziadka do Orzechów
W pewnym momencie nawet przemknął wóz na królewskich blachach.
Na koniec i ja robię sobie zdjęcie z wartownikiem w tle - ale bez kijka
Kilkaset metrów od pałaców jest kościół królewski - św. Fryderyka, zwany też Marmurowym. Jego budowę rozpoczęto w 1740 roku, ale koszty okazały się tak wysokie, że dokończono dopiero pod koniec następnego stulecia.
Kilometr od siedziby królowej znajduje się stara twierdza -
Kastellet. Powstała w XVII wieku jako część obwarowań chroniących miasto od strony wody...
Bo to właśnie od morza nadchodziło największe zagrożenie - przekraczali je Szwedzi, a na początku XIX wieku dwukrotnie atakowali Brytyjczycy. Za drugim razem, w 1807 roku, dokonali oni jednego z pierwszych w historii terrorystycznych bombardowań cywilnej zabudowy: zniszczeniu uległo wówczas 70% budynków Kopenhagi, a pokonani Duńczycy musieli oddać Brytyjczykom niemal całą swoją flotę. Była to kara za opowiedzenie się po stronie Napoleona.
Dziś w dawnej twierdzi można spacerować między czerwonymi barakami albo popatrzeć na okolicę z murów.