napisał(a) zgredzik » 20.06.2013 20:15
Niedzwiad -
Szanowny Kolego: Jechaliśmy z Kobitką z Trogiru do domu do Polski. Za Sibenikiem padły mi w dieslu dwa cylindry i ciśnienie na dwóch wtryskach (może brzmieć dziwnie, ale "samochodziarze" wiedzą o co kaman), to diagnoza w pierwszym warsztacie. Była sobota, godz. 11:00. Łatwo sobie wyobrazić, jak sytuacja potoczyła by się w Polsce, ale.... W pobliżu był warsztat samochodowy, córeczka właściciela po wysłuchaniu Nas stwierdziła: easy, easy...
Zadzwoniła po swego mana a następnie, jak ten nie dał rady po tatusia. Dwie godziny grzebania w silniku i: NIC NIE ZDZIAŁAMY, trza do serwisu. No to wio, holowanko. W Sibeniku jeden serwis Renault, sobota, południe... Działali do 15:00 i nic. Dobra, szef mechaników mówi: załatwię wam noclegi (wspomniana już tutaj kiedyś Brodarica), auto MUSI zostać do poniedziałku, ale padło ciśnienie na dwóch wtryskach i dwa cylindry "leżą". Brzmi pięknie, jak już pisałem, ale co nam pozostało?! I dalej, byłem w poniedziałek, wtorek i środę w tym zakładzie, chłopaki uwijali się jak mrówki i.... NIC. Nie dało rady naprawić. Brak części używanych, nie ma szrotów, tylko"nówki" a to koszt ok. 3tysia ojro. Piknie a do domu trza wracać. Po krótkich pertraktacjach samochód sprzedałem mechanikowi za....1/4 ceny w Polsce ale było chociaż na bilety samolotowe do Polski. Podkreślam fakt, że AUTORYZOWANA stacja serwisowa nie wzięła ani pół grosza za 4 dni walki z moim autem. WIELKI SZACUNEK. Z Sibeniku po 4 dniach "przymusowego" urlopu jedziemy autobusem do Dubrownika (tak więc zamiast jechać do Polski oddalaliśmy się od niej
). Tam, dzięki kontaktom z Rainbow Tours załatwiliśmy dwa bilety do Warszawy. Pierwszy lot.... bez alko nie dało rady, ale szczęśliwie dotarliśmy do Ojczyzny...... Ot, cała przygoda, w bardzo dużym skrócie
PozdRawiam.....
Ostatnio edytowano 20.06.2013 20:22 przez
zgredzik, łącznie edytowano 1 raz