FUX napisał(a):Osoby wrażliwe na choroby lokomocyjne mogą sobie zdecydowanie trasy inne od A4 i A1 odpuścić.
Do tego dochodzi ryzyko słonego mandatu, wyłączonego oświetlenia miast w Czechach, lipne oznakowanie kiedyś.
Per saldo w całym budżecie 150 km X 2 różnicy wielkiej nie robi.
Osoby wrażliwe na choroby lokomocyjne to niech odrazu się znieczulą pod domem, a dla dzieci Aviomarin, a najlepiej to niech odpuszczą wakacje samochodem i siedzą w domu...
Pochodzę akurat z okolic czeskiej granicy i więcej razy jeździłem przez Czechy niż nad Polskie morze, czy gdziekolwiek indziej na wakacje i nie pamiętam abym kiedykolwiek mandat dostał. Historie o strasznej czeskiej policji łapiącej Polaków za każdym zakrętem i wlepiających mandaty o niebotycznych sumach krążą po sieci tak samo jak opowieści o Hrabim Drakuli w Siedmiogrodzie i pewnie opowiadają je Ci, którzy jak zwykle gdzieś tam coś od kogoś słyszeli. Jedziesz w miarę sensownie, nie fisiujesz, a tym bardziej w nocy, kiedy ten kraj całkowicie śpi, szczególnie na prowincji, to mandatu nie dostaniesz.
Jakoś specjalnie też nie pamiętam abym musiał doświecać sobie długimi w nocy jadąc przez czeskie miasta, kolejny odstraszacz nie mający pokrycia w rzeczywistości.
Co do drogowskazów to rzeczywiście są napisane małymi literami i trzeba uważać żeby nie pomylić numeru drogi z ilością km do danego miasta. Narzekającym na czeskie oznakowanie dróg polecam wycieczkę do Wrocławia dla świerzaka i próbę wydostania się gdzieś na obwodnicę z północnej części miasta...żadnego drogowskazu.