Za późno...
Reportaż jest dziedziną fotografii najczęściej lekceważoną- zarówno przez amatorów jak i przez zawodowców- ale tych, którzy faktycznie go nie uprawiają lub uprawiają jego określone rodzaje. Mam tu na myśli przde wszystkim ślubnych i wszelkiej maści lepszych czy gorszych (")artystów(").
Podchodzi się do niego jak do dziedziny w której wszystko można i wszystko jest dozwolone- bo to tylko reportaż.
Niestety, ale tu również określone są pewne ramy, których przekraczanie bądź olewanie kończy się zawsze tym samym- powtarzaniem się podobnych ujęc, nieciekawymi ujęciami, zdjęciami nie pokazującymi nic ponad to, co każdy tam widział, lub widziec mógł.
A tymczasem chodzi o to, aby pokazać pewną esencję- istotę sprawy. Aby wyłuskać samą akcję i pokazać z bliska to, czego nie widać zza bramek czy płotów lub zza pleców.
Większość ludzi robiących coś na kształt reportażu albo nie wie jak, albo nie stara się tego zrobić tak, jak się to robić powinno.
Oczywiście nie chodzi o to, aby każdy polazł w to samo miejsce i pstryknął tego samego najśmieszniejszego gościa lub tą samą chwilę (w zasadzie jest to niemożliwe), ale o to, aby każdy postarał się spojrzeć na wydarzenie oczami fotografa a nie zwykłego widza.
O tym, że nie jest to ani takie łatwe, ani nie zawsze daje się to zrobić za 10-tym, czy którymś razem, świadczą te tysiące zdjęć robionych przez setki ludzi na tych samych imprezach, gdzie tak naprawdę potem trudno zawiesić oko na czymś naprawdę interesującym.
Sprawą kluczową jest znalezienie się w takim miejscu, które gwarantuje lub przynajmniej przybliża nas do wykonania ciekawych ujęć.
I tu pojawia się problem natury formalnej- bowiem nie każdy może wszędzie wejść, dojść, czy zostać wpuszczonym.
Ale i wśród akredytowanych nie wszyscy zrobią dobre zdjęcia, czasami trzeba zadowolić się tym, co się dało zrobić.
Lepszy rydz niż nic...
Bywa, ze organizatorzy tak beznadziejnie planują dostęp dla fotoreporterów, że po przybyciu na miejsce od razu słychać: "Ku..a! Jak ja mam tu zrobić dobre zdjęcia?!?!?!"
Wróćmy do codzienności- czyli amatorskiego focenia wydarzeń.
Zaobserwowałem wielekroć, że niektórzy z tych co mogliby coś więcej ciekawego ustrzelić, po prostu się wahają. Wahanie polega na tym, że albo nie podejdą bliżej, albo nie ruszą się dalej, albo brakuje im zdecydowania aby "uganiać się" za kimś w tłumie, bo nie przyszli tu do pracy, ale dla przyjemności, są z rodzinami itd.
Wybór właściwego momentu naciśnięcia migawy wymaga przewidywania, śledzenia i skupienia- a na to nie każdy jest gotów w tłumie i w zgiełku.
To tylko niektóre niuanse powodujące, że dobry reportaż nie powstaje ot tak sobie z przypadku...