Byłem z Zadaru na Kornati - 210kun od osoby dziecko gratis, na dzień dobry 20ml rakiji (albo i mniej), potem ciasteczka - na oko zbierane co rejs i z powrotem do miseczek. Potem okazuje się, że kawa jest, ale już nie w cenie, co nijak ma się do zapewnień naganiacza - "wsytko w cenie" o piwie nie wspominam bo też płatne (są dwa rodzaje - tańsze i droższe, ale tańsze jest tylko w cenniku, bo właśnie się skończyło). Jednak nie popłyneliśmy, żeby się uchlać... Potem postój na wyspie - zabieramy nowych pasażerów. Diesel chodzi równo, ale na rufire trochę zbyt wibruje - bosman czy ktoś w tym temacie wychwytuje słuchem nietoperza sobie tylko znane oznaki nieporawidłowości pracy diesla i co godzine pędzi do maszynowni - "coś tam poprawić". Zaczyna być nudno - okazuje się, że jest woda z sokiem za darmo - wszyscy piją, ale czy ta woda na pewno była gotowana? Powoli rejscowicze wyłąmują się i zamawiają droższe piwo. Córka na szczęście zaprzyjaźnia się z dziećmi chorwackim, więc przynajmniej się nie nudzi. W końcu atrakcja - cerkiew przy wybrzeżu, która ma 200 lat i jest o niej jakaś ładna legenda ale nie zrozumiałem pani z głośnika jaka, bo akurat diesel głosniej wibrował. Swoją drogą, skoro tylu polaków odwiedza Cro i nasze języki są tak podobne, to czemu pani nie mówi po polsku??
W końcu atrakcje - wyspy na kltórych nic nie ma, jakieś klify, kawałek otwartego morza i w sumie to ładniej to wszystko wygląda na folderze od naganiacza. Zawracamy - przed nami atrakcja dnia - słone jezioro na wyspie Kornati - tam gdzie kręcili Winetou!!!
Wysiadamy - skwar to najlepsze określenie - nad jeziorem jeszcze gorzej plus wielkie czarne muszyska - na szczęście nie gryzą, tylko straszą. Do obiadu (w cenie) mamy 2,5h, niektórzy już idą do restauyracji na wyspie, która pani z głośnika gorąco reklamuje
- zaczynam wątpić, czy najem się objadem w cenie, ale wytrezymuje. Nad jeziorkiem poza muchami nie ma nic ciekawego - jest słone jak morze a mętne jak nasze polskie jeziora - wygląda przeciętnie. Jest coraz goręcej. Niektórzy wracają nad morze, gdzie przynajmniej much nie ma i woda przejrzysta. Można też zrobić zdjęcie z osłem. W końcu obiad!!!
Dostajemy wino
aż 2 butelki na stolik - 7 osób
to najtańsze - za 10 kun
z posmakiem siarki
ale nic to miało być jeszcze "meso i riba"
- dostaje chleb, steka z wielką kością i pół talerza sałatki z kapusty. Zimne, ale zjadliwe, tylko mało
W ferworze roznoszenia obiadów dostaje jeszcze 2 takie talarze (jeden z spaloną rybą), więc przynajmniej udąło się najeść obiadem w cenie
Potem juz tylko powrót i wibracje diesla...
Z nudów a może po tym 1,5 kubeczka winka na siarce zasypiam. To było dobre posunięcie, bo limit atrakcji już wyczerpany. W Zadarze ostatnia szansa na atrakcje - czy chłopaki dorzucą cume do nabrzeża? robimy zakłdy. Nie dorzucili - wygrałem
Reasumując, może poza Zadarem wygląda to inaczej ale tam powiem szczerze - łatwy sposób jak starcić dzień trochę kasy, którą już lepeij przeznaczyć na naprawdę dobry obiad i popływać troche jakąś motorówką.
Ale jak mimo wszystko ktoś zdecyduje to wybierajcie jak największy stateczek - przynajmniej można się porzespacerować, mniejszy ścisk i mniej diesel wibruje na rufie.