Słowem wstępu – u mnie musi być
Urlop jesienny musi być.
Po lipcowym Braciu
(który niczym mnie nie zaskoczył, choć Bośnia już tak, ale to był dodatek, bardzoooo udany dodatek ) mam ogromny niedosyt na coś nowego, nieznanego. Dodatkowo zeszłoroczne listopadowe Kanarki to był strzał w 10
Pod każdym względem
A jako że urlopu mamy jeszcze bardzo dużo, choć całego nie możemy i nie chcemy wykorzystać, trzeba coś jeszcze zaplanować
Przecież nie będzie leżał i się marnował
Oczywiście Kanarki są na pierwszym miejscu
kwestia biletów lotniczych - ustalony przez mnie limit to 1000 zł/RT/os., już z dodatkami.
Patrzę też na Turcję, bo w kwietniu było nam tam bardzo miło, ale fajnych biletów czarterowych nie ma, a nie chcę się bawić w przesiadki, no i listopad pogodowo nie jest pewniakiem, a przez biuro podróży to tylko na mega lasta jest sens lecieć (pogoda). Tylko trzeba by było wyczekać na tego lasta, a my już nie usiedzimy, już chcemy coś mieć w garści…chcemy móc już coś planować...
Maroko – to też świetny kierunek, ale biletu sensownego nie znajduję, a Pan M. nie przekonany…
Patrzę na Egipt – w końcu trzeba by było popływać w porządnej rafie
(na Brać pod wodą jakieś pustki były) i coś innego, całkiem innego zobaczyć – tu już spora niechęć Pana M. jest słownie sygnalizowana
Musi egiptowo jeszcze poczekać….
Madera – świetna opcja, ale wg mnie na listopad zbyt chłodno i zbyt deszczowo może być, a pogoda tam jest konieczna, abym mogła swój plan na wyspę zrealizować.
No to chyba Kanary
na tym się koncentruję
Od końca sierpnia intensyfikuję poszukiwanie biletów, ale ceny mocno mnie zniechęcają
Wszelkie loty w cenach ok. 1000 zł, bez walizek, a ja z samą reklamówką nie chcę lecieć. Najtaniej wychodzi lot na Fuerte, ale już byliśmy, ale biorę jednak ją pod uwagę + prom na Lanzarote – lepiej tak niż nie lecieć wcale
Przeglądam loty Lufthansą – wprawdzie są z przesiadką we Frankfurcie lub w Monachium, ale są na jednym bilecie i nawet jakieś komplikacje z lotami dają mi gwarancję, że najpóźniej kolejnego dnia na wyspie się pojawię. Czas lotu jest tylko 1-1,5 h dłuższy niż przy locie bezpośrednim, więc jest to w pełni akceptowalne. I znajdują sporo fajnych połączeń, w cenie ok. 800 zł/os z kabinówką, tylko niestety loty w grudniu lub końcem listopada, a my nie chcemy tak późno lecieć. Więc warto na tradycyjne linie lotnicze patrzeć. Spoglądam na loty z sąsiednich krajów - dla Kanarków mogę się poświęcić na starcie i dużo dalej dojechać. Berlin – ceny niewiele lepsze od lotów z Polski, a dochodzi jeszcze 6 h jazdy, a tym samym koszt szybuje w górę, no i trzeba poświęcić też więcej urlopu. W międzyczasie wprowadzają kontrole wyrywkowe na wjeździe do DE, więc muszą to w planie uwzględnić i działa to dodatkowo na niekorzyść lotu z Berlina. To Bratysława, Ostrawa i Wiedeń wpada na tapetę… I jest sensowny lot
na Lanzarote – idealne godziny lotu, okres i cena i idealna wyspa. Cena samych biletów
(z bagażem reklamówka - jak to Mysza nazwała ) to 124 eur/os. z Wiednia, a z Bratysławy 119 eur. Przeglądamy opcję parkowania samochodu - nie jest źle, drożej niż w Polsce, ale sumarycznie (lot, dojazd, parkowanie) wyjdzie w akceptowalnej cenie. I tak trafiam na lot z Krakowa na Gran Canaria – chyba jakaś promocja się trafia - cena lotów wychodzi bardzo fajna (same bilety po 549 zł), a jeszcze wyjazd na 9 dni (5-13.XI lub 6-13.X po 653 zł). Zastanawiamy się, sprawdzamy czy będzie co tam robić
(to Pan M., bo ja mam pełno punktów zaznaczonych) i dzień później postanawiamy kupić loty….ale cena już mocno skoczyła do góry, mocno, bo kilka stówek…., ale w fajnej cenie jest lot tydzień wcześniej, choć już standardowo na 8 dni. Kolejnego dnia decyzja: kupujemy, choć cena znowu skoczyła ok. 100 zł do góry. Robię jeszcze symulację ceny z bagażami, jest ok, ale zanim przeklikałam wszystko od nowa to cena podskoczyła o 30 zł za 2 osoby. Nieważne. Klikam, zarezerwuj, dodaj bagaż, dodaj miejsce, zapłać i staję się posiadaczką dwóch biletów na Gran Canarię za łączną sumę 1.937,48 zł
Cena łączna porównywalna jak rok wcześniej na Fuertę (1.905 zł).
Auto: tu sprawa prosta – sprawdzony Cicar. Ale kukam też na inną wypożyczalnię (tańsza podspółka Cicara)
PayLessCar, którą odkryłam na Fuercie na lotnisku, a na drogach widziałam sporo ich aut. Różnica w cenie jest – ok. 30 eur mniej niż w Cicar przy tych samych warunkach. Sprawdzam jeszcze RecordGo – cena niższa o kolejne ok. 20-30 eur, ale nie znajduję wielu opinii o gtej firmie. Decyduję się na PayLess i za 127,11 eur za 8 dni z full ubezpieczeniem, rezerwujemy ponownie 500tkę. Wiem, że wypożyczalnie działają dynamicznie raz podnosząc, raz obniżając ceny i na miesiąc przed lotem cena samochodu wzrasta do 150 eur, a w Cicar do 180, a na 2,5 tygodnia przed lotem nie ma już dostępnych małych samochodów.
Nocleg: tu idzie gorzej. Tuż przed rezerwacją oczywiście sprawdziliśmy na szybko dostępność i ceny
(aby nie wpaść na minę cenową jak to można trafić w Skandynawii czy Islandii, jeśli ktoś nie zorientował się w realiach: tani lot, a drogo na miejscu) i w cenie ok. 300-400 eur były noclegi. Ale jak przyszło co do czego to było mniej fajnie. Zdecydowana większość tanich noclegów jest w stolicy wyspy Las Palmas, czyli na samej północy wyspy, a ta część wyspy jest bardziej wietrzna, pochmurna i deszczowa. Do tego ja chcę na południu, blisko słynnych wydm Maspalomas
(po kiepskim plażowaniu [i](trochę szaro było) na Dunas na Furecie chcę mieć masę, masę piachu wokół siebie, i to nie jeden raz)[/i], ale ceny rzędu 1.200 eur i więcej za tygodniowy pobyt zdecydowanie mnie odpychają… bez przesady, to tylko nocleg…. Szukamy po bookingu itp. stronach i takie moje obserwacje: jak jest coś fajnego to często okazuje się, że jest to pokój, a łazienka i kuchnia do wspólnej dyspozycji dla kliku pokoi. O ile kuchnię przeżyję
(jak będzie fajne miejsce i fajny taras) to wspólnej łazienki już nie. Drugi problem, który się pojawił to miejsca parkingowe, a raczej ich brak – parkowanie przy ulicy. Na GC (będę taki skrót używała) parkowanie w miastach i miasteczkach jest w często płatne i to nie mało. W Las Palmas (stolica wyspy, jest na północy) ceny dochodzą do 3-5 eur/h, a przy karnecie tygodniowym są rzędu 15-20 eur/dobę. No nieciekawie. Myślimy o podziale urlopu na 2 miejsca noclegowe, ale po analizie trasowo-pogodowym stwierdzamy, że im bliżej południa tym lepiej, chcemy słońca, a kilka razy na północ pojedziemy i tak, nie ma co przesadnie oszczędzać, paliwo tanie. Szukamy i trafiamy na fajny nocleg w wiosce pod lotniskiem... obok jest spory darmowy parking, bardzo blisko plaży, nie tak daleko od wydm
(cóż trzeba iść na kompromis), no i płatność dzień przed wylotem. Sprawdzam na różne sposoby czy ktoś w okolicy skarży się na hałas samolotów
(tuż przy miejscowości zaczyna się pas lotniskowy), ale nie trafiam na takie opinie, a rozkład lotów pokazuje, że w godzinie 24-5 nic nie lata, więc jest dobrze. Cena także ok. Komputer pokazuje za 7 nocy 500 eur, apka 453 eur, ze statusem Genius2 - 412,78 eur, a jako że mam jeszcze kasę w bookingowym portfelu za poprzednie rezerwacje to do zapłaty będzie 383,27 eur. Rezerwujemy. Ufff. Informacyjnie – później jeszcze szukamy innego (może lepszego) noclegu, ale spora część z nich znika dość szybko, a ceny szybują w górę. A w między czasie powstał w nas już sentyment do wybranej lokalizacji….choć jeszcze tam się nie pojawiliśmy
Teraz można na spokojnie planować…. Na mojej mapie było sporo pinesek już wcześniej, a wraz planowaniem pojawia się ich jeszcze więcej
Jak już jest kropka na kropce to zaznaczam miejsca dla mnie
must see, a reszta, jak się trafi po drodze i przede wszystkim będziemy mieć chęć – nic na siłę, nie odhaczamy, nie zaliczmy miejsc, bo są na liście….