08.11.2023, środa, dzień 8 - ostatni To już ostatni dzień na wyspie
Uznaliśmy, że trzeba złapać słońce przed nadchodzącą polską zimą-nie-zimą. Przy tych założeniach jedyna opcja to plaża, a żeby nie tracić ostatnich chwil na dojeżdżanie udamy się na plażę w stolicy…
Rano ostatnie rzeczy lądują do walizek, ostatni raz patrzymy na okolicę - pogoda żyleta:
Z Giuseppe już wieczorem ustaliliśmy, że zdamy klucze o 11, a jak jego nie będzie to zostaną na stole. Jesteśmy gotowi do wyjścia po 10, więc klucze zostały na stole
i jedziemy na plażę…
Zdecydowaliśmy się na miejską Playa Chica, którą dzień wcześniej oglądaliśmy przez szyby samochodu. Parkujemy pod palemką na pobliskim darmowym
parkingu i idziemy na plażę.
Plaża jest duża, szeroka, z pełnym węzłem sanitarnym, ratownikiem, wyznaczoną strefą do kąpieli, boiskami sportowymi i z udogodnieniami dla osób niepełnosprawnych. Nie dziwię się, że plaża może się pochwalić odznaczeniem
blue flag...
Na plaży jest kilka seniorów rozłożonych pod samym falochronem – tu jest bardzo ciepło, a wiaterek w żaden sposób jest nieodczuwalny.
Rozkładamy się i idę się kąpać. Pierwsze wrażenie to ocean chłody, ale po chwili spokojnie można pływać. Trzeba tylko uważać na fale, które momentami się pojawiają, no i ratownik nie pozwala wypływać daleko od brzegu, nawet nie pozwala się zbliżać do granicznej linki… Ratownik też odsuwa wszystkich, który kąpią się zbyt blisko kamiennego falochronu, zwracając uwagę, że robią się dziś w dnie zagłębienia…. Rzeczywiście ze 3-5 metrów od brzegu w poprzek utworzyło się zgłębienie w dnie, nieduże, ale jednak traci się grunt pod nogami, więc pewnie przy samym falochronie może być głębiej….
Plaża jest bardzo czysta, bardzo ładna, a ocean ma kolor błękitu z mlekiem…
Jest bardzo bardzo przyjemnie… Nawet przez chwilę rozmawiamy, że mogliśmy wczoraj tu się rozłożyć, a nie szukać plaży w Caleta de Fuste czy przy Salinach…ale wtedy tamtych miejsc byśmy nie zobaczyli i też byłby jakiś żal… Niestety na razie urlop nie jest nieograniczony i trzeba wybierać….
Kapiąc się w oceanie cały czas mogę oglądać 2 ciekawe obiekty, które oczywiście z bliska także obejrzeliśmy.
Pierwszy z nich to kolejny szkielet na szlaku
La Senda de los Cetaceos.
Jest to 9-metrowy szkielet wieloryba Bryde'a i jest prawie na wyciągniecie ręki
(poprzednie były wyżej zamontowane). Wieloryby te są jednymi z największych zwierząt na świecie, mogą ważyć ponad 10 ton i mogą zejść na głębokość ponad 200 m na ponad 20 min…. Ten osobnik aż taki duży nie jest (ważył 6 ton), znaleziono go w 2006 r., samica pływała martwa i umarła z naturalnych powodów….
Jest to nasz 4 szkielet z 5 wyeksponowanych na Fuerteventurze - do kompletu zabrakło tylko jednego z El Cotillo, o którym nie wiedziałam…
Drugi ciekawy obiekt, który można przy plaży obejrzeć to wapiennik Los Hornos de la familia Morales.
Jest to jeden z 3 pieców, które funkcjonowały w tym miejscu, kiedy to stolica wyspy (od 1860r.) nazywała się jeszcze Puerto de Cabras
(Port Kóz, obecna nazwa miasta funkcjonuje dopiero od 1956 r.) i była dużym producentem wapna… Te wapienniki miały charakter przemysłowy i zostały wybudowane w 1930 r. Wapno importowano głównie na Teneryfę, a w mniejszym stopniu na Gran Canarię i La Palmę, gdyż było niezbędnym materiałem do budowy infrastruktury hydrotechnicznej. Wapienniki funkcjonały do lat 60tych XX w., kiedy to wapno zostało wyparte przez cement.
Lot mamy o 18:40, wcześniej jeszcze odprawa i chcemy jeszcze się przejść, więc nie możemy opalać się i kąpać w oceanie w nieskończoność…
Około 14 kończymy plażowanie…