07.11.2023, wtorek, dzień 7 Dzisiejszy dzień także uzależniamy od wiatru. Wiatr dalej wieje, choć słabiej. Decydujemy się na plażę w dużej zatoce o kształcie półksiężyca, rogala. Daleko nie mamy ledwie 15 km, ale tym razem jedziemy przez centrum Puerto del Rossario, chcemy na stolicę popatrzeć za dnia…
Zbliżamy się do promenady….
…duża miejska plaża Playa Chica przed nami, bardzo ładnie wygląda…
…i już jesteśmy na głównej drodze na południe i zmieniamy region…
…jeszcze chwila i jesteśmy u celu w Caleta de Fueste. Jest to jeden z najpopularniejszych kurortów, najbliżej lotniska, z dużymi kompleksami hoteli
(największe zaplecze hotelowe na wyspie) i z najniższymi na wyspie cenami noclegów. Te zabudowania hotelowe to to co nas najbardziej odrzuciło od tego miejsca przy wyborze miejscówki na nocleg.
Parkujemy na dużym
parkingu, który jest zlokalizowany obok hotelu. Upewniam się, że jest to parking miejski i można tu parkować bezpłatnie. Super.
Idziemy i po kilku minutach jesteśmy w porcie, a po kolejnej chwili pod Castillo de San Buenaventura.
Do zamku jednak tej budowli daleko
Jest to okrągła wieża kamienna z XVIII w.
Wejście do środka (zamknięte, własność prywatna) wiedzie po schodkach, o które w przeszłości opierał się most zwodzony. Na teraz interesuje nas tu Playa del Castillo – jest to duża plaża z jaśniutkim piaskiem. Są toalety, leżaki
(na Kanarkach nie mogą dochodzić do samego morza i zajmować całej plaży), boiska, plac zabaw, budka ratownika, podjazdy dla wózków. Łuk plaży wynosi ok. 600 m, a w najszerszym miejscu szerokość plaży ma ok. 100 m. Falochrony chronią kąpiących przed dużymi falami. Wejście do oceanu jest spokojne i płytkie, a na obrzeżach plaży są skałki…
Rozkładamy się blisko oceanu…. I mam pewne zastrzeżenia: plaża jest twarda, przynajmniej tu przy wodzie. Nie, że od fal, ale jakby była ubita jakimś walcem…ale za to wzdłuż oceanu jest pas drobnych muszelek
Odpoczywamy, opalamy się, czytamy, kąpiemy się, choć temperatura oceanu nie rozpieszcza…
Niestety wiatr wiejący od strony lądu niesie ze sobą piasek…
… i odczuwamy pewien dyskomfort. Decydujemy się na spacer i zdecydujemy co dalej. Prawie jak na Karaibach…
Zaglądamy do portu – kiedyś pełnił on funkcję handlową, stąd na inne wyspy archipelagu wypływały statki z płodami rolnymi. Dziś jest to port jachtowy, łodzie rybackie to pojedyncze sztuki…
Wieża kapitanatu jest dość charakterystyczna: to kamienna wieża z kopułą…
Idziemy promenadą w kierunku północnym…
Wybrzeże jest tu skaliste, fale rozbijają się z hukiem o skały. Jest tu też całkowity zakaz kąpieli.
Po przejściu ok. 500 m promenady
(z ok. 3 km, a na samym jej końcu mieszkał Tony) na łuku promenady oglądamy moc oceanu…
…i skręcamy w uliczkę i wracamy do samochodu…
Promenada, jak i całe miasteczko jest bardzo zadbana, czyściutkie, duża część to hotele z niską zabudową typu bungalowy. Budynki pomalowane na biało, do tego duże strzeliste palmy… Może się to podobać, na pewno świetnie wygląda to na zdjęciach, można śmiało wrzucać na fb i ig