04.11.2023, sobota, dzień 4 c.d.Długo nie mogliśmy zdecydować się, w którą miejscowość wybrać na drugą część pobytu i stwierdziliśmy, ze stolica będzie dobry wyborem: będzie się coś wieczorem działo, będzie gdzie przysiąść na sangrię i będzie dobrym punktem wypadowym na północ. Z ilością noclegów nie było już tak kolorowo
(duży wybór był w Caleta de Fuste koło lotniska, ale tam nie chcieliśmy – taki sztuczny twór trochę mnie zniechęcał mimo że jednym z najtańszych na pobyt).
Podjeżdżamy pod adres podany w bookingu, ale całkiem nam się okolica nie zgadza. Budynki wyglądają jak zaplecze w stoczni do remontu łódek… W hali przemysłowej to ja spać nie będę. Oglądamy zdjęcia na bookingu i całkowicie nie pasują do zastanej sytuacji. Ale ulica się zgadza. To objeżdżamy „dzielnicę” (ulice jednokierunkowe) i jedziemy wzdłuż numerów budynków…. Parkujemy w wolnym miejscu i będziemy szukać… Naszego numeru nie ma, ale po zdjęciach typujemy nasz cel. Wysyłam do hosta wiadomość ze zdjęciem, gdzie stoimy…
…i okazuje się, że jesteśmy w dobrym miejscu, nawet pod dobrą klatką
Wychodzi Giuseppe, taki Włoch ze sporym brzuchem…. Zaprowadza nas na 2 piętro do naszego mieszkania. Wszystko się zgadza
z opisem na bookingu, tylko gdzie jest balkon (to on zdecydował o wyborze tego miejsca) I okazuje się, że jest on na dachu budynku (tak zakładaliśmy), ale żeby tam się dostać trzeba wyjść z mieszkania, wejść piętro wyżej, korytarz, prywatna pralnia dla naszego mieszkania i jeszcze dwóch innych, które wynajmuje w tym budynku i tarasik jest… No taki zabudowany, byłby ok gdyby nie to, że trzeba wyjść z mieszkania i jest on dla 3 mieszkań – o czym w ofercie nie było mowy…
Trudno, mieszkanie fajne, a ja czuję się wyluzowana, jestem na wakacjach i nie chce mi się kłócić… siga, siga rządzi…. Za 4 noce zapłaciłam 212,20 eur.
Oczywiście ani razu z tarasu nie skorzystaliśmy
rano się nie chciało chodzić, wieczorami byliśmy w mieszkaniu zbyt późno…
Rozpakowujemy się, chwila odpoczynku, podglądamy młodzież na boisku…
…i idziemy ku centrum…
Za rogiem widać latarnię…
…a potem częściowo wzdłuż wybrzeża, częściowo uliczkami w typowej dzielnicy mieszkalnej, dochodzimy…
….do początku promenady, która krótka nie jest… Ale dziś tylko jej malutki fragment..
Wzdłuż promenady i na ulicach Puerto del Rosario utworzono Park Rzeźb liczący ok. 130 nowoczesnych rzeźb, które utrzymane są w różnym stylu. My jesteśmy akurat w rejonie rzeźb nazwanych
Las Caracolas, czyli Muszle.
Idziemy na główny deptak miasta Cala Primero de Mayo - w knajpkach (choć wiele ich nie ma) tłumnie, pod głównym kościołem Iglesia Nuestra Senora del Rosario też dość pusto…
Zahaczamy o duże centrum handlowe, przed którym wita nas…… choinka
- jest 4 listopada
Kupujemy sangrię, bo wszelkie wina z Wysp były wytrawne, a my takich nie lubimy i wracamy do mieszkania… Mamy sangrię, lokalną oliwę, oliwki, hiszpańskie wędliny, czego chcieć więcej, aby zakończyć miło dzień…