Zmieńmy kolor z powrotem na zielony, bo czas ruszyć dalej.
29.06; wędrówka III
Wołosate - Rozsypaniec - Halicz - Przełęcz pod Tarnicą - Wołosate
Deszcz przestał padać, ale chmury pozostają nisko. Sprzed Rydlówki nie widać ani Smerka, ani Hantowego Berda. Accuweather.com obiecuje, że z każdą godziną będzie się przejaśniać. No skoro tak, to koniec siedzenia w miejscu, połoniny czekają. Wsiadamy w autko i w drogę, kierunek Wołosate. Po drodze zaglądamy jeszcze do sklepu ABC po peleryny przeciwdeszczowe. Mąż stwierdza, że jak już je kupimy to wtedy na przekór na pewno nie będzie padać. Naiwny...
Zostawiamy autko na parkingu, gdzie chyba ze względu na kapryśną aurę nikt nawet nie pobiera opłat i kierujemy się na czerwony szlak.
Tarnica się chowa, ale mamy nadzieję, że jednak z czasem się rozchmurzy.
Nadzieje zresztą nie bezpodstawne
Pierwsze 7-8 km idzie się baaaaaaaardzo łagodnie w górę szeroką kamienną drogą wzdłuż Wołosatki. Ten fragment szlaku zawsze strasznie mi się dłuży. Ciekawie zaczyna się dopiero po minięciu Przełęczy Bukowskiej. Chmury jak wisiały tak wiszą, ale co tam, takie Bieszczady też mają swój urok.
Zamiast się przejaśniać, chmurzy się coraz bardziej.
Jest i Halicz. Ale dzisiaj z Halicza Bieszczadów niestety sobie nie pooglądamy. Pamiątkowy pstryk, bo od tej strony Halicza jeszcze nie znaliśmy
.
Szybko ruszamy dalej, bo zaczyna padać. Po chwili już leje. W tych strugach deszczu peleryny z ABC okazały się być zbawieniem. Malowniczy kawałek od Halicza do stóp Krzemienia pokonujemy w tempie ekspresowym patrząc wyłącznie pod nogi, na coraz bardziej grząski i błotnisty szlak.
Po jakichś trzech kwadransach deszcz nam odpuszcza i znowu można rozejrzeć się dookoła.
Ciesząc oczy widokami brniemy niemal po kostki w błocie
Zza chmur nieśmiało wyłania się nawet Tarnica
Ale Tarnicę zostawiamy na jutro mając nadzieję, że nieśmiało wyglądające słońce zwiastuje ładny czwartek.
W następnym odcinku zapraszam na moje ukochane Bukowe Berdo. Nareszcie zaświeci słońce.