Posileni idziemy realizować ostatni punkt programu czyli Meczet Sulejmana. Druga co do wielkości muzułmańska świątynia w Stambule (po Błękitnym Meczecie). Czeka nas mały spacerek (można też trochę podjechać tramwajem) po niezbyt atrakcyjnej turystycznie części miasta.
Jest dość ciepło ale dajemy radę. W końcu po około pół godzinie marszu docieramy na miejsce. To na co przede wszystkim zwracamy uwagę to totalny spokój, zniknął gdzieś zgiełk miasta. Turystów jak na lekarstwo. Ze skweru przed meczetem roztacza się wspaniały widok na Złoty Róg i położone za nim dzielnice Stambułu.
W środku pięknie zdobione ściany.
Jedną z atrakcji Meczetu Sulejmana jest mauzoleum z grobami Sulejmana i jego małżonki Roksolany. Niestety było zamknięte (z tego co przeczytałam jest otwierane raz do roku 9 kwietnia ale nie wiem ile w tym prawdy).
Program na dziś zrealizowany, można wracać do hotelu. Wybieramy drogę pieszą, Przeciskamy się między tłumami krążącymi od sklepów tekstylnych przez metalowe po takie drobne AGD. Taki chyba standardowy klimacik miasta gdzie w cieniu wielkich zabytków zwyczajnie żyją sobie ludzie.
Tego dnia wieczorem zacieśnialiśmy jeszcze polsko-turecką przyjaźń w dzielnicy Ortakoy. Ponieważ było to stricte prywatne spotkanie aparat został w hotelu. W sumie szkoda bo mieliśmy okazję poobserwować piękny zachód słońca nad miastem, zwiedzić meczet na Ortakoy i zakosztować nocnego życia – wszystko warte uwiecznienia na zdjęciach. Niestety te z telefonu mają za dużo facjat naszych i naszych przyjaciół więc musicie mi uwierzyć na słowo, że i tam warto pojechać . CDN