napisał(a) Renatka66 » 19.01.2008 17:13
Witam wszystkich cromaniaków. Mimo,że pojawiam się jako nowy forumowicz ,to tak na prawdę jestem z wami już czwartą zimę i wiem,że są tu wspaniali croentuzjaści.
Czytając Twoje wspomnienia Leszku przypomniałeś mi moją pierwszą wyprawę.Mamy dużo podobnych wspomnień.
Był początek roku 2000. Znajomi oświadczyli,że jadą w tym roku do Chorwacji ( siostra kolegi poznała Chorwata ), to może i dla nas jakiś skrawek podłogi znalazłby się? Negocjacje trwały z miesiąc i zaczęło się...
To był coś niesamowitego. Każde nasze spotkanie obracało się wokół Chorwacji.Przede wszystkim jak tam jest, jak dojechać, co zabrać itp. itd.
Znajomy wydrukował mapę dojazdu ( taki ówczesny GPS) , jak ją rozłożyliśmy to była długości pokoju (według kolegi im dokładniejsza tym lepsza)-oczywiści w praktyce miała niewielkie zastosowanie.
A najbardziej przerażeni byli nasi rodzice, przecież tam jest wojna!! (jak niewiele wiedzieliśmy wtedy o tym kraju).
To był nasz pierwszy wyjazd za granicę,stąd tyle niewiadomych.
Pięć miesięcy przygotowań i jedziemy....Z Polski wyjeżdżamy w strugach deszczu, ale jedziemy .Pierwsza granica...sprawdzamy ...:4 paszporty (liczę kilka razy)- są , zielona karta- jest. Przejeżdżamy bez problemy , prosta droga, rozpędzamy się, wiadukt, górka i ....mijamy jakieś skrzyżowanie( kto jechał przez Boboszów wie o co chodzi, a dodam, ze to był środek noc i te wielkie podniecenie, że to już). Zatrzymujemy się, wracamy pieszo(?) do skrzyżowania , odczytujemy kierunkowskaz i zawracamy ( teraz nie mam pojęcia jaka na tej drodze można się pomylić).
Za Wiedniem postanawiamy zrobić sobie dłuższy postój, zatrzymujemy się na wielkim parkingu i śpimy ( nie wszyscy-podniecenie nadal się utrzymuje). Ale ranek był cudowny... Oczom naszym ukazały się Alpy( oczywiści tylko ich zarys, ale wtedy to wystarczyło)
Jedziemy dalej, prowadzą znajomi, do czasu...Zamieszanie następuje w Graz. Numer drogi się zgadza, tylko nie ten kierunek, a zawrócić nie ma gdzie( autostrada). Jedziemy w kierunku Linz, tunel -10 km, zatrzymujemy się w końcu na jakimś poboczu i... jest jakaś dróżka nad autostradą , zawracamy( oczywiści nieprzepisowo, bo to była jakaś droga awaryjna), udało się bez mandatu .Ale znowu ten tunel,a kolega odkrywa,że ma klaustrofobię( bo niby dlaczego tak się spocił).
Już do końca prowadzimy my ( zapomniałam dodać, jedziemy na dwa samochody)tz. kierunek SZYBENIK.Mijamy opuszczone i częściowo zburzone wioski ( wszystko oczywiście filmujemy), Plitwickie Jeziora( dopierto w ubiegłym roku udało się nam je odwiedzić) i zatrzymujemy się w jakiejś knajpce na kawę, zamawiamy, a pani przynosi nam wielkości naparstka ( przypominam jest rok 2000 i wszyscy w Polsce pijemy kawę w szklankach ),uśmialiśmy się wtedy , ale dwa łyki i w drogę..
Za miejscowością Gracac pierwsze serpentyny i góry a potem cudowny i niezapomniany widok na zatoki Adriatyku i upał, ten cudowny upał.
Jeszcze droga przez Benkovac, w okolicach, której Peter nie pozwalał nam się zatrzymywać ( tereny nierozminowane) i jesteśmy na miejscu . Hurra!
Rodzinka Chorwatów wita nas bardzo serdecznie, przechodzimy na "ty" mimo,że się dopiero co poznaliśmy ( teraz wiem,że oni zawsze są tak mili). Częstują rakiją, winem, pomidorkami, figami i nie wiem co jeszcze tam było , bo zmęczenie i alkohol zrobił swoje...CDN