Sobota: ciąg dalszy- wodny, pochmurny zachód.No to czekamy na zachód słońca.
Dni we wrześniu wydawały nam się baaardzo krótkie, ledwo się obudziliśmy i zjedliśmy śniadanie, a tutaj już wieczór.
I zauważyliśmy, że nawet kiedy zapowiada się cudowna pogoda, to słońce od rana jest w takim położeniu, że niemiłosiernie razi i gdzie by się człowiek nie obejrzał, tam zawsze słońce w oczy.
Tak więc, duże było nasze zdziwienie, że to słońce jednak tak powoli zachodzi.
I tak sobie czekaliśmy,
, i czekaliśmy, podziwiając skały.
Coś zaczęło się dziać.
Św. Niedziela ładnie wygląda w promieniach zachodzącego słońca.
Jak widać, trochę nam się nudziło podczas tego oczekiwania.
Szkoda, że nie doczekaliśmy takiego prawdziwego zachodu, kiedy Jadran gasi słońce, ale jak już widzieliście, sobotnia pogoda trochę grymasiła.
Na lądzie Siwy nabijał butle na kolejne nurkowania. Czas nabicia butli to 1 w jednostce czasu: butelka wina.
Przyłączyliśmy się do niego i tak czas nabicia butli trochę się rozciągnął.
, ale wiecie co?... takie wieczory lubimy najbardziej. Spokój, cisza (oprócz ryku sprężarki ładującej butle, ale my już tego hałasu nie słyszymy
), wspaniały klimat z ludźmi za którymi się tęskni cały rok, winko od Gospodarza i szum Jadranu.
W takim romantycznym nastroju zakończę odcinek.