Dzień 14 (18.09) - na szczycie Dinary. Vjetre s Dinare, hej, zaustavi se! – śpiewa Marko Perković w piosence pt. “Zaustavi se vjetre” - Zatrzymaj się wietrze.
Tamtego wrześniowego dnia wiatr z Dinary był bardzo łagodny i mogłem spełnić swoje wakacyjne marzenie i stanąć w miejscu, gdzie ziemia chorwacka styka się z niebem.
Udało się
Dałem radę
Stoję na
krovu Hrvatske, czyli na dachu Chorwacji
Góra Dinara zwana też Sinjal ma dwa wierzchołki oddalone od siebie o kilkadziesiąt metrów. Jeden z nich oznaczony jest słupem geodezyjnym, wskazującym dokładną pozycję i wysokość 1830,91 m n.p.m.
Stoi tam również czerwona budka, którą widzieliśmy z daleka podczas wejścia.
W budce znajduje się pamiątkowa książka, do której wpisaliśmy się dla potomnych.
Na drugim wierzchołku stoi nieduży metalowy krzyż.
Na krzyżu ktoś zawiesił różaniec, który poruszany powiewami wiatru, uderzając w krzyż, co jakiś czas wydawał metaliczne dźwięki.
Wejście na Dinarę to nasz wspólny sukces z synem. Poprosiłem więc jednego z Chorwatów o zrobienie nam zdjęcia, oczywiście z flagą naszego miasta.
Następnie zamieniliśmy się rolami.
Po sesji fotograficznej było kilka minut na podziwianie widoków, odpoczynek i uzupełnienie kalorii przed zejściem.
Jeszcze ostatnie zdjęcie dla paparazzi
i trzeba będzie schodzić.
Dinara jest pierwszym od zachodu i najniższym szczytem
Korony Bałkanów.
Znajduje się też na długodystansowym górskim szlaku turystycznym -
Via Adriatica TrailZgodnie z założeniem podczas wchodzenia, trasę powrotną zmodyfikowaliśmy. Nieco poniżej szczytu odbiliśmy w lewo, gdzie szlak wiedzie w kierunku schroniska Martinova Košara. Ostatecznie doszliśmy do rozwidlenia szlaków, na którym podczas wejścia również odbiliśmy w lewo i w ten sposób zamknęliśmy pętlę. Od połączenia ścieżek szliśmy już tą samą drogą do parkingu w Glavaš, mijając twierdzę.
Aparat jednak schowałem do torby, aby nie opóźniać marszu. W głowie mieliśmy tylko jeden cel - jak najszybciej dotrzeć do źródełka. Udało się i nie padliśmy z pragnienia.
Te ostatnie metry mocno odczułem w nogach, bo okazało się, że w niektórych miejscach alternatywnej ścieżki, zejście było bardziej męczące od podejścia. W wielu miejscach szlak przebiega przez piargi – czyli okruchy skalne, na których z łatwością można się poślizgnąć. Ponieważ schodziliśmy dość żwawo, źle stanąłem na jednym z kamieni. Z pewnym dyskomfortem udało się jednak szczęśliwie dojść do parkingu w Glavaš. Alternatywny szlak miał też odcinki bardzo przyjemne, kiedy szliśmy cudną ścieżką wiodącą przez wysokogórskie pastwiska, z widokiem na stare, pasterskie zabudowania i pasące się stada koni.
Kilka minut po nas, zeszli poznani na szczycie Chorwaci. Zamieniliśmy kilka słów, oczywiście opowiedziałem im o naszym forum. (reklamuję cro.pl przy każdej możliwej okazji
) Życząc sobie
sretan put i svako dobro, rozjechaliśmy się w swoich kierunkach.
I tak kończy się opowieść pt. "Wrześniowy Hvar i dwie przygody na lądzie". Bardzo dziękuję wszystkim za uwagę. Szczególnie jestem wdzięczny tym, którzy aktywnie włączyli się do relacji, mobilizując mnie do kontynuowania i wreszcie do jej zakończenia.
Hvala vama na zajedničkom putovanju - dziękuję wam za wspólną podróż.