Wrześniówka czyli tydzień żeglowania w Chorwacji.

To była szybka decyzja. Tygodniowy rejs w Chorwacji. Przy okazji dodatkowe małe szkolenie na certyfikat ISSA inshore skipper. Może się czegoś nowego nauczę. To jest relacja okiem żeglarza dla nieżeglarzy, mało w niej będzie fachowej terminologii, raczej taka opowieść promująca Chorwację od morskiej strony. Wrześniówka zorganizowana przez firmę maringo.pl z Wrocławia. Wyjazd dla mnie zaczyna się 23.09 w Katowicach koło spodka. Koło południa podjeżdza autobus którym dostaniemy się do Biogradu skąd rozpoczyna się rejs. Jedziemy powoli, z długimi przerwami. O 7 rano jesteśmy na miejscu czyli w Marinie Kornati

Jest godzina 7, marina jeszcze śpi, szybko wyładowujemy bagaże oraz prowiant. Wszystko zostało wzięte z Polski. Na rejsie jest mało czasu na robienie zakupów. Poza tym trzeba mieć zapasy dla całej załogi i jest tego trochę. Jest nas około 30 osób, kilkoro jeszcze dojedzie własnym transportem. Łódki dopierą są zdawane przez poprzedników. Nasze będą dostępne od około 13. Do tego czasu siedzimy w cafeterii przy pomostach. Część poszła na pobliską plażę, reszta odpoczywa po podróży, spaceruje po pomostach i ogląda wypasione jachty. Część poszła na pobliską plażę. W marinie full wypas czyli prysznice, restauracja, sklep żeglarski. Zaraz za bramą Korzum w którym uzupełniamy zapasy

Wreszcie koło 12 łódka na którą zostałem przydzielony jest gotowa do odbioru. Chorwaci na luzie instruują, sprawdzamy czy działa silnik, czy są żagle . Jak narazie wszystko OK. Domek na najbliższy tydzień to Bavaria 50 z 2002 r. o wdzięcznej nazwie Karma. Długość 50 stóp czyli 15,43 m, żagli 120m2. W środku 5 dwuosobowych kabin. Tym lotniskowcem płynie 11 osób ( 1 osoba śpi w mesie). Na wyposażeniu 3 łazienki z prysznicami, wyposażona kuchnia czyli kambuz z lodówką, kuchenką i piekarnikiem na przegubach, ciepła woda, ogrzewanie ( nie przydało się). Waży 13 ton, dodatkowo zbiorniki na 700 litrów wody i 200 ropy

Siadam, czytam i oglądam

Odbiór zrobiony , pakujemy się z gratami do środka. Wąskim trapem przenosimy rzeczy, prowiant dzielimy na cztery łódki i ształujemy czyli rozmieszczamy w bakistach (schowkach ) w środku. Po południu dojeżdza reszta załogi. Sytuacja wygląda tak : skiper, egzaminator i organizator w jednym, dwóch szkolących się (w tym ja), reszta czyli osiem osób chcących popływać relaksacyjnie. Sprawdzamy dalej czy wszystko działa. Krótki instruktaż korzystania z morskiego WC. Pakowanie, upychanie, dzielenie obowiązków, spis prowiantu oraz miejsca gdzie jest rozmieszczony. I tak schodzi całe popołudnie. Wyczerpani wieczorem udajemy się na zwiedzanie Biogradu. Widać już koniec sezonu. Cześć knajp zamyka swoje podwoje już o 22. Jednemu z załogantów trafiła się fucha , przez przypadek trafił na wieczór panieński. Wrócił późno

Jestem druga

Rano wypoczęci wstajemy, śniadanie, ostatnie formalności, skiper załatwia nam po znajomości genaker czyli dodatkowy żagiel na słabe wiatry wiejące od rufy (czyli z tyłu). Dzisiaj mój dzień na sterowanie. Powolutku wypływamy z mariny i kieruję się na południe. Wiatru nie ma i płyniemy na silniku. Silnik spory, 58 kw, ekonomicznie osiągamy 7 węzłów ( czyli około 12 km/h). Okrążamy Pasman od południa i płynąc na północny zachód kierujemy się na wąski przesmyk między wyspami Dugi Otok i Katina. Celem jest zatoczka na Levrnace. koło południa zaczyna troszkę wiać, stawiamy żagle, odstawiamy silnik. Powoli przesuwamy się do przodu. Reszta załogi oddaje się błogiemu lenistwu, kąpiemy się na cumie

Podziwiamy widoki

Po przejściu przez przesmyk widzimy już otwarte morze. Mamy trochę problemów technicznych z rolerem foka ( to jest takie coś do zwijania przedniego żagla). Płyniemy na Levrnake, wpływamy do przepięknej zatoczki ale nie kotwiczymy tam tylko kierujemy się na drugą stronę wysepki do zatoki z pomostem przy konobie. Tak wyglądała trasa w tym dniu

Przed zachodem stoimy przy konobie


Podłączamy się do prądu aby podładować akumulatory, wody słodkiej nie ma.

Chętnie się dołączę do wyprawy

Czwarty

No to piąty "załogant" !
Chętnie się przyłączę.

Szczególnie chętnie, także z tego powodu, że parę lat temu odbyliśmy taki tygodniowy rejs w podobnym końcowo-wrześniowym terminie, tylko ze startu w Splicie.

Pozdrawiam.

Kilka widoczków

W miedzyczasie dopływa jeszcze jedna łódka z naszej ekipy. Jest nas już 19 osób, dwa stoły zarezerwowane. Raczej nie tani lokal. Na koniec biesiady jeszcze mały zgrzyt przy rachunkach. Na początku przynieśli takie małe rybki ( ze 7 cm). Taki starter. Na rachunku wyszło że każda kosztowała 15 kun. Okazało się że jeden z chłopaków który nie dostał rybki miał ją na rachunku. Na nic nie zdało się tłumaczenie że przyniesiono nam 18 rybek a nas jest 19. Rano szybka kąpiel przy pomoście, w konobie jest tylko umywalka i WC. Próbujemy naprawić roler ale wygląda na to że rozsypuje się łożysko. Płacimy jeszcze 25 kun za prąd i odpływamy.