18 września, piątek cd.Na spacer idziemy w kierunku koniuszka wyspy. Dugi Otok, mimo że długi i wąski, miewa dość skomplikowany kształt – zwłaszcza na swym północnym krańcu. Już przed laty intrygowało mnie jak tam jest…
Najpierw przechodzimy obok bramy wjazdowej na kemping. Na małej plaży i skałkach nieopodal jest kilka osób, ale prawdopodobnie to oni przyjechali tutaj samochodami stojącymi tu i ówdzie pod drzewami, kemping mimo że otwarty (chyba) wygląda na kompletnie opustoszały. Nie zauważamy tam żadnego samochodu ani człowieka, zupełny brak ruchu…trudno nam odgadnąć czy to zwijanie interesu pod koniec sezonu, czy po prostu brak turystów o tej porze roku
. Nie znam się na kempingach bo nigdy na żadnym nie byliśmy
, ale ten chyba wygląda na przyjemny – choć jak dla nas jest bardzo drogo.
Idziemy dalej. Przy „skrzyżowaniu” szutrówek jest spory pusty plac, przeglądając mapy przed przypłynięciem na wyspę sądziłem że może to być dobre miejsce noclegowe, jednak teraz widzę że nie bardzo
, za blisko kempingu i w ogóle tak na widoku… odpada. Wybieramy dróżkę na wprost, wcześniej sądziłem że może by pojechać dalej autem, ale zrezygnowałem – i słusznie bo po pierwsze stoją tu znaki zakazu a po drugie – dróżka jest kiepska z potem robi się jeszcze gorsza a do tego wąska. Bez porysowania auta porastającymi cały obszar krzakami ani rusz, odpada. Zresztą, ani się nam nie spieszy, ani to nie jest daleko
Zaglądamy na wybrzeże w zatoce. Trudno to nazwać plażą, ale ogólnie to nawet tu fajnie
, jest płytko a i kamienie są takie jakby inne… nie okrągłe ale bardziej płaskie. Podoba mi się tutaj.
Czy jest to inna Chorwacja niż ta którą poznaliśmy? Trudno powiedzieć, na pewno te krajobrazy są bardzo przyjemne i zachęcające. Płytkie i spokojne wody zatoki w połączeniu z niewysokimi, zielonymi pagórkami w niej zanurzonymi, świetna pod wieczór pogoda oraz brak wiatru… to wszystko nastraja bardzo pozytywnie do tego miejsca
.
W pewnym momencie, po przewężeniu, ścieżka nie wraca już między zarośla, dalej trzeba iść kamienistym wybrzeżem. Ale idzie się dość wygodnie.
Napotykamy dziwne budynki, w znacznej mierze zrujnowane, a przy nich jakieś jeszcze bardziej zagadkowe zbiorniki. Zarośnięte krzakami niszczeją, nie odgadujemy co tutaj mogło być, nie mamy też zdjęcia.
Do kamiennego mostu już stąd parę kroków, a na horyzoncie wyspa Molat.
Plaży tutaj nie ma, jedynie kamienista zatoczka. Ale bardzo płytka… lubię takie miejsca
.
Dalej już nie idziemy, to miejsce było naszym celem.
WTEM
I sielanka na chwilę została przerwana
Zaglądamy na drugą stronę kamiennej grobli. Tutaj jest głębiej, są większe fale, a na brzegu zalega sporo wyrzuconych przez morze traw.
Ale i tak jest fajnie
Jeszcze pamiątkowa fotka…
I wracamy.
Trochę nam zeszło… a chcemy jeszcze się dziś wykąpać. W sumie moglibyśmy tutaj ale
– i to jest jedyny minus tej okolicy – wszędzie tutaj jest zakaz FKK
. Cała północna część wyspy jest objęta jakimś nie do końca zdefiniowanym obszarem ochrony przyrody i krajobrazu (czy jakoś tak) i ewidentnie taka forma wypoczynku nie pasuje do tej koncepcji. Także wracamy po prostu do samochodu i przejeżdżamy tak jak wcześniej było w planie – na plażę Sakarun. Wciąż, mimo że do zachodu słońca pozostało niewiele czasu, jest tutaj trochę ludzi, nie mamy zatem wyjścia i musimy się przyzwoicie przyodziać
.
Ludzie się już powoli zbierają, wracają do swoich aut i odjeżdżają. Jedynie kamper wygląda na ewidentnie już zadomowiony
, na sznurku suszą się jakieś rzeczy, klamoty plażowe leżą pod drzewem… my ostatecznie decydujemy że nocy tutaj nie spędzimy.
Wędrujemy na plażę. Rozkładamy się na miejscu bez trawy i bez ociągania włazimy do wody. Ta nie jest za ciepła
, tradycyjnie Małgosi przeszkadza to mniej, mi trochę bardziej, ale po chwili już pływam
. Dno jest cudownie mięciutkie
, fantastyczne uczucie znów poczuć piasek pod nogami a nie te ostre kamienie…woda przejrzysta, nie zmącona bo i żadnych fal właściwie tu nie ma.
Po wyjściu na brzeg było nieco gorzej
z tym tutejszym piachem. To jednak nie Bałtyk… piasek jest wilgotny i twardy, klei się do wszystkiego tak że bardzo trudno jest go usunąć. To prawdopodobnie dlatego że jest bardzo słony
, tak sobie to tłumaczę, ale to też dziwne bo przecież w Grecji też jest masa plaż piaszczystych a takiego efektu nigdy nie było. To może dlatego że jest tak drobny?
. W każdym razie musieliśmy się trochę namęczyć i czar Sakarunu nieco prysł
.
Na nocleg jedziemy do pierwszego odnalezionego miejsca, placyk przy uliczce do kościółka Mala Gospa okazał się najlepszy. Już w niemal zupełnych ciemnościach rozkładamy obozowisko i zajmujemy się codziennymi czynnościami, potem też planuję kolejny dzień. Bo Dugi Otok jest niemały a my czasu nie mamy za wiele… Może jednak jakoś to będzie
, a jak było – o tym niebawem
.
Mapka na koniec dnia
A – port w Brbinj
B – plaża Veli Žal
C – kościółek Mala Gospa
D – plaża Sakarun
E – latarnia Veli Rat
F – kamienna grobla
c.d.n.