Tuż przed ostatnim stromym podejściem do parkingu zbaczamy nieco w prawo by przyjrzeć się ruinom dawnej wsi Dragovode. Wspomniał o niej przewodnik, tak to być może byśmy ją ominęli. Była to jedna z trzech nieistniejących już wsi w okolicy Blacy, dwie pozostałe to Smrka (o ile dobrze zrozumiałem leżała w sąsiedniej zatoce na wybrzeżu) oraz Obršje (leżące na wschód od Blacy, można tam dojść tymi zakosami które widzieliśmy z przeciwległego zbocza doliny. Z tego co wyczytałem wpis Blacy na listę UNESCO obejmuje również owe 3 osady które mają być zrewitalizowane... nie wiem jak z pozostałymi dwiema ale w Dragovode rewitalizacji nie ma jak dotąd śladu.
Lubimy takie ruiny. W Grecji nieraz można odnaleźć opuszczone przed laty wioski czy monastyry z których zachowała się tylko świątynia... jak widać Chorwacja także oferuje takie miejsca. Dragovode albo było osadą naprawdę małą albo zachowało się bardzo niewiele zabudowań, na pewno jednak to co można zobaczyć jest malownicze i pociągające. Jedynie trzeba uważać na liczne uciekające w popłochu owce
Kilkanaście minut w Dragovode minęło, wracamy na ścieżkę i do auta.
Nie zauważona wcześniej tablica informacyjna o zabytku.
Po naszych rodakach odjeżdżających z impetem pozostał jedynie unoszący się pył
Turystów dziś jest mało, osiołki są chyba zniecierpliwione i jeszcze intensywniej domagają się jedzenia
Ruszamy. Południe już dawno minęło, jak zwykle takie spacery zajmują nam znacznie więcej czasu niż byśmy się spodziewali i planowali przed ich rozpoczęciem
. Ale tym razem nie było się co aż tak spieszyć, pogoda jednak wciąż nie była zbyt piękna a wręcz przeciwnie, popołudniu większą cześć nieba zasnuły ciemne chmury skutecznie zasłaniające słońce. Od południa jednak widać było że ewidentnie się przejaśnia... wszystko zgodnie z prognozą, jutro znów ma być piękna pogoda
.
Trudno, nie ma słońca to się nie poopalamy, ale wykąpać się można a nawet trzeba
. Zgodnie z planem jedziemy prosto w dół... ok, może nie tak zupełnie prosto bo serpentyny nowej szosy na południowe wybrzeże są naprawdę imponujące. Spory kawałek szutrem wzdłuż niego aż do Murvicy podoba się nam mniej
, ale tędy było po prostu bliżej do Bolu a konkretniej na plażę nieopodal Zlatnog Rata
.
Mimo że jest już po sezonie wszystko się może szybko zmienić... wjazd na placyk parkingowy w lesie na którym staliśmy pierwszego dnia zagrodzono sznurkiem z zakazem
, korzystamy więc z sąsiedniego darmowego placyku na którym stoi kilka innych aut. Jemy drugie śniadanie, w tym czasie ludzie wracają z plaży i odjeżdżają... pora jest obiadowa a pogoda nie sprzyja plażowaniu, nic więc dziwnego. Na plaży, a właściwie wybrzeżu FKK jest niemal pusto, wybieramy więc miejsce które podobało się nam najbardziej, pod klifem w bliskim już sąsiedztwie Rogu. Trochę tu wieje i są spore fale ale woda sprawia wrażenie niemal gorącej
. Spędzamy tu czas do wieczora w niezbyt licznym towarzystwie.
Cóż, pożegnalnego opalania na Braču nie było
, mówi się trudno.
Nie będziemy dziś nic już kombinować, na wieczór mamy konkretny plan i chcemy go zrealizować. Wyjeżdżamy z Bolu gdy jeszcze jest w miarę jasno, ale w Pučišćy jesteśmy po zapadnięciu zupełnych ciemności. Wjeżdżamy na nabrzeże i zostawiamy auto pod kościołem... trochę zaskakująca jest ilość aut poparkowanych wszędzie a także ilość ludzi
, w środku dnia było jednak ich znacznie mniej... no przecież byli na plażach
. Korzystając z odkrytych wówczas kraników napełniamy wszystkie nasze butelkowe zbiorniki na wodę
i mocno znów dociążeni ruszamy dalej. Noc spędzimy w znanym już miejscu, w zatoce Trstena
. Co prawda tam też była woda
ale nie wiemy czy w międzyczasie właściciel plażowego baru nie zamknął do niej dostępu. Nie zamknął
.
Dziś warunki są znacznie gorsze niż poprzednio bo mocno wieje, znacznie mocniej niż popołudniu. Trochę nam to przeszkadza, ale nie aż tak bardzo bo umiemy sobie dobrze radzić z takimi kaprysami pogody. Mimo wiatru powietrze jest nieprawdopodobnie ciepłe, termometr pokazuje nam około godziny 22 aż 27 stopni
. Fale uderzają o brzeg rozbijając się o skały, huczą poruszane wiatrem sosny... ale gdy zamykamy się we wnętrzu auta wszystko cichnie...przed nami ostatnia na wyspie noc. Na tej wyspie
.
c.d.n.