Jedziemy na plażę. Parkuję na samym końcu drogi, w zatoczce z małym domkiem. Jemy drugie śniadanie, nieco spóźnione
, i dalej idziemy już pieszo licząc że znajdziemy coś fajnego. I pewnie by tak było (zwłaszcza że po drodze mijamy oznaczoną podobnie jak przy Zlatnim Racie plażę FKK
), gdyby nie fakt że popołudnie jest coraz bardziej zaawansowane a my jesteśmy po północnej stronie wyspy
, wybrzeże jest porośnięte wysokimi piniami które już zaczynają zacieniać małe żwirowe i kamieniste zatoczki. Zatem idziemy dalej i dalej, ostatecznie zostajemy na kilka godzin w dużej, odsłoniętej zatoce noszącej chyba nazwę Stipanska. Tam gdzieś powyżej kręciliśmy się wcześniej autem i znaki do zatoki kierowały, jednak absolutnie nie wyobrażam sobie aby można było tutaj dojechać, no chyba że quadem
.
Nie jest tu brzydko ale "plaża" to zwałowisko wielkich kamieni, wejście do wody będzie mocno trudne nawet w butach
.
Jeszcze się zastanawiamy
Oczywiście zostaliśmy tutaj
, innego wyboru i tak nie było, przynajmniej mamy zapewnione słońce do późna.
Woda była chłodna a kamienie wielkie i śliskie ale co popływaliśmy to nasze
. Maska się jak zwykle przydała, jednak pod wodą za ciekawie nie było.
Wracamy gdy słońce chowa się za wzgórza. Niedługo będzie robić się ciemno a trzeba przecież znaleźć jakieś miejsce do spania
, pomysły mamy, ale jak będzie z realizacją? .
Pierwszym potencjalnym wyborem była plaża Mutnik położona pomiędzy Mircą a Supetarem. Nie liczyłem że się uda... i nie zawiodłem się
przy plaży są domy, winnice, chyba też tawerna. Na dodatek jest tu strasznie brzydko
.
To już ostatnie zdjęcia. Pojechaliśmy dalej i zaraz zrobiło się ciemno, już w Splitskiej praktycznie nic nie było widać. A przejechaliśmy przez to miasteczko nie górą, obwodnicą, ale dołem, wybrzeżem aby przy okazji zobaczyć jak tu jest. Nic specjalnego
, wręcz przeciwnie... już w Sutivanie było dużo ciekawiej
.
Pomyślałem o słynnej Lovrečinie.... słynna zatoczka i plaża, a droga
, jak zobaczyłem skręt z głównej to się przeraziłem... tzn oczywiście zjechać się bez problemu by dało ale teraz po ciemku, a uliczka jest tak wąska...
Dučac. To był już właściwie pewniak, ale znów, to co na mapie to nie to samo co w realu. Zjazd nad zatoczkę od jej lewej strony okazał się jak dla mnie niemożliwy do zjechania...
No i mamy problem
bo to był już ostatni pomysł. Małgosia chciała wracać tam skąd przyjechaliśmy
, czyli tam na górę, gdzie spędziliśmy ostatnią noc w towarzystwie owiec, ale ja byłem przeciwny. Jest ciemno, tam jest daleko i pod górę, może jednak tutaj się coś znajdzie? . Pojechaliśmy jeszcze kilka km dalej, nic nie widać, nie ma mowy...
Wracamy. Zjeżdżam do wzgardzonej Lovrečiny
i skręcam na dole w lewo. Wybrzeżem prowadzi wąska szutrówka, po jednej stronie las a po drugiej, tuż obok, morze. Gdyby coś jechało z naprzeciwka minąć się nie dałoby rady. Jest zatoczka
, ale z prywatnym domkiem i murkiem przy szutrze, żadnego placyku. Jedziemy dalej.
W kolejnej zatoczce widać jakieś światła, kiepsko. Okazuje się że to nie dom a jakiś pomnik rozświetla okolicę
, a na miejscu.... tadam
, jest to czego szukamy
. Super placyk, spory, równy, obok budynek nieczynnego, drewnianego baru. Nie ma innego wyboru a poza tym tu jest fajnie, tu zostaniemy.
Badam okolicę.... światła marmurowego, nowoczesnego pomnika nie przeszkadzają nam, wręcz przeciwnie. Kibelek przy tawernie jest, ale zamknięty... za to z tyłu budynku odkrywam kurek z wodą, płynie
, oj, nie będzie nam tutaj źle... Naprzeciwko mamy sznureczki światełek miejscowości na lądzie, ponad nami czasem okolicę rozświetla przejeżdżający samochód, z tyłu jakaś trafostacja. W najbliższej okolicy nie ma nic, jest pusto i cicho, słychać tylko pluszczące fale.
Zatoczka Trstena jest nasza, rozkładamy się, gotujemy, rządzimy
. Nie jest tak źle w tej Chorwacji jak można było przypuszczać
, łatwo nie było ale takich warunków się nie spodziewaliśmy. Bliskość Postiry sprawia że raczej będziemy musieli się pozbierać dość wcześnie, ale co tam - przynajmniej dzień będzie dłuższy. A jak go spędzimy? Sami jeszcze nie mamy pojęcia
.
c.d.n.