13 września, niedzielaJuż z góry założyliśmy, że tak jak wczorajsze popołudnie tak i ten dzień spędzimy na plaży. A na jakiej? Pomysł był na Sv Duh i mniej więcej to miejsce co wczoraj
, ale jak zwykle wyszło nieco inaczej...
Rano wstajemy oczywiście znacznie wcześniej niż nasi plażowi "współspacze"
. Gdy my pakujemy się już do odjazdu oni właśnie się budzą... tak cicho się zachowywaliśmy. Pogoda wciąż dopisuje, jest ciepło i bezchmurnie ale za to dziś wieje i to tak odczuwalnie, trochę więc niepokoimy się jakie warunki będą panować na wystawionym prosto do wiejącego z Velebitu wiatru wybrzeżu zatoki.
Jedziemy nie na Sv Duh ale nieco dalej, wymyśliłem że aby nie musieć daleko chodzić z wszystkimi plażowymi klamotami zajedziemy na parking przy plaży Čista, ten na którym byliśmy wczoraj, tam zostawię Małgosię z rzeczami a sam pojadę na Sv Duh i tam może gdzieś upchnę auto w cieniu bo przy Čistej o cieniu to można tylko pomarzyć . I co się okazuje??? Wjazd na drogę wiodącą do plaży zastajemy zamknięty bramą
. Stajemy przed zaporą zdumieni, w końcu nie dalej niż 20 może godzin temu jeszcze można było tędy przejechać
. I nie jest to dla nas jakiś wielki problem, tylko po prostu zaskakująca jest decyzja właściciela drogi i działki by zamknąć wjazd na kłódkę właśnie teraz, w środku pięknego, posezonowego co prawda ale wciąż letniego weekendu...
Jedziemy zatem razem tam gdzie miałem pojechać sam, znajdujemy niezłe miejsce w kąciku przy ogrodzeniu jakiejś zarośniętej posesji, przez większą część dnia powinien być tu cień od tamaryszków i wysokich trzcin. Auto zostaje a my wędrujemy tam gdzie byliśmy wczoraj. O tej porannej jeszcze porze cała okolica jest niemal zupełnie pusta.
Małgosia zostaje a ja zostawiwszy ekwipunek wędruję dalej, do nieczynnej konoby z nieczynnym już dziś parkingiem oraz jeszcze dalej, na rekonesans dalej położonych wśród łysych, skalistych wzgórz zatoczek. Rekonesans wypada jak najbardziej pozytywnie
, to jest właśnie to czego szukamy.... a fakt że nie można dojechać na parking będzie dodatkowym plusem - rosną szanse że ta część wybrzeża będzie jeszcze bardziej pusta niż jeszcze wczoraj. Bo komu chce się tak łazić w poszukiwaniu czegoś fajnego... inaczej mówiąc kto jest tak wybredny
jak my, no kto?
.
Wracam do mej towarzyszki z dobrymi wiadomościami, zbieramy się i idziemy z powrotem już razem. Wybieramy na miejsce dzisiejszego plażowania sporą zatoczkę, bodajże drugą od parkingu, a dodatkowym jej atutem są wymalowane czerwoną farbą na kamieniach znaki FKK
.
Spędzamy tu na totalnym nicnierobieniu cały dzień
. Ok, coś jednak robimy.... leżymy, opalamy się, kąpiemy w ciepłej wodzie, planujemy kolejny dzień, piszemy posta na forum w niniejszym wątku
. Przez cały dzień widzimy 3 osoby które przechodzą najpierw ze strony Prnjicy na drugą a potem wracają... i to jedyny przejaw jakiegokolwiek życia. Lepsze warunki na takie lenistwo moglibyśmy sobie wymarzyć jedynie pod warunkiem gdyby wiatr nieco osłabł... bo wieje dość mocno. Ale dzięki temu jest chłodniej i można bez problemu przebywać na słońcu
.
Trochę zdjęć z tego dnia robi Małgosia swoim smartfonowym aparacikiem podczas popołudniowego spaceru w kierunku plaży Prnjica... ja byłem tam już wcześniej. Po drodze mija się kolejne 3 plażowe zatoczki z jeziorkami - z których jedno jest bardzo ładne.
Najpierw jednak nasze miejsce
I przyplażowe skałki
Plaże widać już z pierwszej górki tuż nad naszymi głowami.
Niezbyt szeroki wybór roślinek...
Całkiem ładne jeziorko, dwa pozostałe były mniej obfite w wodę, bardziej zarośnięte i zaśmiecone.
Spacer jest niedługi i w ogóle nie męczący.
Prnjica i okolice.
Sv Duh i sv Vid
Jedyni poza nami plażowicze w całej okolicy.... mimo znaków i mimo braku kogokolwiek innego - pozostali w ubraniach
.
Nie to co my
Mimo dość silnego wiatru nie było zbyt wielkich fal... ale o popływaniu na materacu raczej nie mogło być mowy. Tym razem pozostał bezużyteczny
.
I właśnie w ten sposób spędziliśmy ten dzień... myślę że pozostanie na długo w naszej pamięci jako dowód na to że można w Chorwacji spędzić czas w lekkim pozasezonie w dość łatwo dostępnym miejscu w absolutnej samotności, przy wspaniałej, pięknej i gorącej pogodzie.... do tej pory jeszcze się nam to nie zdarzyło i niewykluczone że się już nam to nie przydarzy
. W każdym razie warto było tu przyjechać i tu się wybrać by mieć takie fantastyczne wspomnienia
.
Późnym popołudniem wybieramy się w drogę powrotną, dość długą bo prawie dwukilometrową. Wracało się bardzo fajnie, spacerek trwał dość długo bo się wcale nie spieszyliśmy... jedynym zgrzytem był odebrany telefon od rodziny z kraju w dość alarmistycznym tonie o wzrastającej w Europie fali zakażeń koronawirusem i możliwym zamknięciu granic.... cóż, będziemy to musieli od tej pory śledzić na bieżąco
.
Wracamy na Jadrovnicę. Po nocujących Chorwatach nie ma śladu, są za to jeszcze inni ostatni plażowicze, mi.in. właśnie odjeżdżający rowerami Niemcy. Ale niedługo zostajemy sami i tylko po zapadnięciu zmroku przez chwilę rozświetlą go światła wizytującego zatoczkę w niewiadomym, chwilowym celu jakiegoś pojazdu. Jadrovnica - może z powodu tego że jest weekend, a może dlatego że łatwiejszy jest tutaj dojazd - jest jednak zdecydowanie bardziej uczęszczanym miejscem niż podobna w sumie i nie tak daleka Duboka Draga
.
To był nasz ostatni już dzień na Pagu. Nie spędziliśmy tu dużo czasu ale - ci co nas trochę znają to wiedzą
- nie usiedzimy na miejscu zbyt długo Przyjechaliśmy odświeżyć sobie wspomnienia z tej najoryginalniejszej i najbardziej intrygującej nas chorwackiej wyspy, ale i też zobaczyć coś nowego - i ten cel został osiągnięty. Jutro przeniesiemy się w inny rejon, na inną wyspę... przynajmniej tak zaplanowaliśmy, a jak wyjdzie to zobaczymy
c.d.n.