Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Wrześniowa Chorwacja 07,08,09 i 2020 - góry,wyspy i jeziora

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 14.12.2007 13:40

dangol napisał(a):Rozminęliśmy się wtedy z Wami o kilka dni... Gdyby plany Wasze i nasze zgrały się w czasie, to może spotkalibyśmy się na tych twierdzach?

Pozdrawiam cieplutko w ten paskudny wrocławski dzionek :papa:
Danka


Gdybyście byli dwa dni wcześniej, na pewno byśmy też Was rozpoznali, takiej gromady wilków morskich się nie zapomina :D :D :D :papa:
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 14.12.2007 13:43

Dzień trzynasty (środa) - 26.09 - PAG po raz drugi

Następnego dnia, niestety, ładnej pogody już nie ma, jest chłodno i po niebie przesuwają się ciemne chmury. Po krótkim pobycie na plaży rezygnujemy i postanawiamy lepiej poznać wyspę Pag. Wyruszamy autem w kierunku Novalji i najpierw docieramy na piaszczystą plażę Sv. Duh (skręt z głównej drogi za wioską Kolan, bardzo stromo w dół), potem osławioną, dziś opustoszałą plażę Zrce (skręt już bliżej Novalji, jest drogowskaz). Jest ona naprawdę urokliwa, położona w zatoce z widokiem na góry i składa się z drobnych, różnokolorowych, okrągłych kamyczków. Wyobrażamy sobie ile ludzi okupuje to miejsce w sezonie, można się tego domyślić choćby po ogromnym parkingu przy plaży a także po......wielkiej ilości śmieci w pobliskim lesie.

Obrazek

Obrazek


Potem pieszo kierujemy się do pobliskiej, małej wioski Caska, kiedyś było to podobno duże rzymskie miasto, które uległo zniszczeniu podczas trzęsienia ziemi w IV wieku, wraz ze skarpą osunęło się wtedy do morza. Od kilkudziesięciu lat prowadzone są tam prace archeologiczne, mamy okazję popatrzyć na odsłonięte spod piasku fragmenty murów. Oglądamy też plażę, jest zupełnie piaszczysta, ale tu w Chorwacji określenie piaszczysta wydaje mi się niezbyt właściwe, bardziej odpowiednie byłoby ziemisto-trawiasta, jej atrakcyjność wydaje mi się raczej średnia.

Obrazek

Następnie jedziemy na najbardziej na północ wysunięty cypel półwyspu Pagu. Przez Lun, gdzie widzimy gaje oliwne, w których rosną niezwykle stare drzewa, docieramy do Tovarnele, ostatniej miejscowości na półwyspie. Idziemy jeszcze dalej, aż do końca ścieżki, ale do samego cypla nie udaje nam się już dojść, jest zarośnięty kolczastymi zaroślami. Stąd blisko już do Rabu, z drugiej strony widać Cres i Losinj, łatwo rozpoznawalny dzięki dwóm bliskim siebie wzniesieniom - masywowi Osorscicy i Grgoscakowi.

Obrazek

Obrazek

Widok na miasto RAB
Obrazek

Obrazek

Tu na 'końcu' Pagu woda rzeźbi kamienie na ostro, widać to na zbliżeniu, dzięki temu nie są śliskie.

Obrazek

Obrazek

Powoli wracamy mając na uwadze, że robi się późno, a mamy jeszcze w planie zdobycie najwyższego 'szczytu' Pagu - Sv. Vida o wysokości 349 m n.p.m.

Zatrzymujemy się na chwilę i pstrykamy jak Velebit wyłonił się zza ciemnych chmur i nawet zaświeciło mu słońce
Obrazek

Obrazek

Na szczyt Sv Vida prowadzą znakowane szlaki z 3 stron: z miejscowości Kolan, z Dubravy na brzegu Paskiego Zaljevu i z Simuni. My wybieramy tę pierwszą możliwość, zostawiamy auto przy ostrym zakręcie drogi Novalja - Simuni, gdzie szlak wchodzi w głąb skalistej dolinki. Napis na kamieniu informuje, że do celu mamy 1.10 h, co wydaje się czasem nieco zawyżonym, jednak okazuje się, że właśnie tyle zajmuje nam wejście na szczyt. Najpierw szutrowa droga prowadzi Kolanską doliną, w której mieszkańcy Pagu mają swoje działki, w większości raczej nieużywane, następnie przechodzi w ścieżkę i wychodzi na całkiem kamienne pustkowie skąd widać już nasz cel. Tu nasz szlak łączy się ze szlakiem z Simuni. Na szczycie znajdują się ruiny małej kapliczki, które mogą służyć ewentualnie jako schron w razie deszczu, jakaś antena, no i pełno kamieni. Wiedzieliśmy, że ze szczytu Sv.Vida ma rozpościerać się świetna panorama i nie zawiedliśmy się, na wyciągnięcie ręki mamy Velebit, prawie cały Pag, a w oddali widocznych jest wiele mniejszych i większych wysp. Niestety chmury nie pozwalają w pełni podziwiać widoków, wieje też dość silny chłodny wiatr. Wpisujemy się do książki wejść i przy zapadającym już powoli zmroku wracamy do auta i do domu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Dzień czternasty (czwartek) - 27.09 - Plażowanie w bałtyckim stylu

Kolejny dzień mógł być przeznaczony na wizytę w PN Paklenica, ale zapowiedziano w TV nienajlepszą pogodę, poza tym.........coś trzeba zostawić na przyszły rok. Rezygnujemy zatem z wędrówki wąwozami Paklenicy i postanawiamy mimo chmur i chłodu dzień spędzić na plaży. Jesteśmy przecież na urlopie i nie możemy wrócić do domu bardziej zmęczeni niż byliśmy z niego wyjeżdżając. W końcu pochodzimy z północy i zaprawę z nadbałtyckich plaż posiadamy. No i to było plażowanie w typowo bałtyckim stylu, w spodniach i kurtkach, ale mimo to było całkiem przyjemnie. W taką pogodę leżąc na plaży budziliśmy zdziwienie nielicznych spacerujących brzegiem ludzi. Nawet mewy były podobne jak nad Bałtykiem..... Szkoda, to już ostatni dzień na plaży, wiemy że ostatni, bo zdecydowaliśmy, że jutro pozwiedzamy wyspę Rab.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Ostatnio edytowano 19.02.2012 21:38 przez Lidia K, łącznie edytowano 2 razy
LRobert
Cromaniak
Posty: 4129
Dołączył(a): 09.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) LRobert » 14.12.2007 19:06

Bardzo mi się podobają zdjęcia. Trochę przygód z pogodą było.
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 14.12.2007 21:21

Lidia,

Ciekawa okolica i super zdjęcia :D ... szkoda, że pogoda nie dopisała ... ale to był 26/09 i 27/09, czyli nasz pobyt i powrót z Hvaru, czyli wszystko się zgadza ... było tak samo 'średnio' :(

Pozdrawiam,

PAP
zygi
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 127
Dołączył(a): 27.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) zygi » 15.12.2007 00:58

Nie ma nic lepszego, jak przed snem popatrzeć ne te śliczne fotki i poczytać wasze wspomnienia.

No i ...dziękuję za promocję mojej galerii na "Picasa".
Jak piękny jest Szybenik z morza zobaczyłam na zdjęciach jednego z cromaniaków Zygi.

Pozdrawiamy go serdecznie

Tutaj można zobaczyć jego Chorwację 2007

Za jego zgodą zobaczcie i Wy, nasi Czytelnicy.


Pozdrawiam ciepło :papa: i czekam na następne odcinki relacji.

Zygi
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 17.12.2007 08:37

Cieszę się, że są tacy, którym nasze zdjęcia się podobają :D i jeszcze nas czytają :D

To był już 3 rok z Bałkanami pod koniec września i z pogodą bywa niestety różnie. Wtedy na samo plażowanie to już nie ma się co nastawiać......
A krajobrazy na Pagu naprawdę zas zauroczyły :D

Pozdrawiamy :D :papa:
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13022
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 17.12.2007 19:36

kulka53 napisał(a):A krajobrazy na Pagu naprawdę zas zauroczyły :D


Po powrocie z ubiegłorocznych wakacji na Hvarze miałam przez jakiś czas pomysł, żeby w tym roku dla odmiany był to Pag. Zalążkiem planu były co prawda nie tamtejsze krajobrazy, lecz paški sir, w którym znalazłam upodobanie niemal tak samo duże, jak w owocach morza... Po Waszych pięknych zdjęciach wiem, że widoki na Pagu :roll: też by mnie oczarowały.
W tym roku zamiast na Pag, znów pognało mnie w kierunku południa Dalmacji, ale może za rok lub dwa zrealizuję ten nie całkiem porzucony pomysł...
Pozdrawiam :papa:
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 19.12.2007 11:32

Mapka Pagu, Rabu i Velebitu. Zielone punkty - to miejscowości, w których wynajmowalismy apartament

Obrazek



Mapka z zaznaczonymi na zielono szczytami, "zdobytymi" przez nas podczas urlopu "Chorwacja 2007" oraz odwiedzonymi i zwiedzonymi miejscami i miejscowościami - różowe kropy

Obrazek
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 20.12.2007 13:06

Zanim zakończymy naszą relację, chciałam uzupełnić ją o pewne wiadomości, których w czasie pobytu w CRO nie mieliśmy, a co mogło się dla nas skończyć w przykry sposób.

OPUNCJA - niewiele brakowało a moglibyśmy mieć bardzo poważne problemy z powodu chęci spróbowania jej owoców.


Zaczerpnięte z różnorakich stron internetowych.

Opuncja pochodzi z Ameryki Środkowej i Meksyku, gdzie od dawna była uprawiana przez miejscowych Indian ze względu na właśnie smaczne owoce. Przed wprowadzeniem uprawy zbóż, owoce opuncji były jedną z podstaw wyżywienia ówczesnych mieszkańców Meksyku.

Jest wysokim kaktusem, dorastającym nawet do 4 metrów wysokości. Ma silnie spłaszczone pędy elipsoidalnego kształtu, pokryte kolcami. Kwiaty dość efektowne, jak to bywa u większości kaktusów, koloru żółtego, o promienistej budowie. Owoce z botanicznego punktu widzenia są typu jagody, z mnóstwem małych czarnych pesteczek, kształtem zbliżone do gruszki, o niejadalnej skórce pokrytej sporą ilością niewidocznych, cieniutkich kolców. Z tego też powodu owoce opuncji zbiera się w rękawicach, za pomocą specjalnych nożyc, a nastepnie ściera się kolce wiechciem słomy lub specjalnymi szczotkami. Zadzierzyste kolce wbite w skórę palca powodują swędzenie i ból trwający kilka dni. Oczywiście wyhodowano także odmiany pozbawione tego przykrego dodatku, zarówno na skórce owocu, jak i pędach. Owoce są w smaku bardzo słodkie i dość duże; ważą średnio od 70 do 300 gramów, również w zależności od odmiany, ale nie tylko. Niektóre odmiany opuncji zawierają także w swoim miąższu drobne kryształki szczawianu wapnia, co już niekoniecznie bywa korzystne dla zdrowia spożywających. A spożywać owoce opuncji można na świeżo lub duszone, a także w przetworach. Owoce są trwałe, wytrzymują transport i można je przechowywać przez kilka tygodni (cecha niebardzo charakterystyczna dla większości egzotycznych owoców). Jednak jako owoc deserowy oraz znaczenie handlowe, głównie ze wzgledu na uciążliwość w konsumpcji kolczastych odmian, mają niewielkie. Po spożyciu owocu opuncji zabarwionego na ciemniejszy kolor (miąższ) może wystąpić takie samo zabarwienie moczu, oczywiście nieszkodliwe, jak w przypadku swojskich buraczków ćwikłowych.

Opuncja została sprowadzona i rozprzestrzeniona na wielu obszarach cieplejszych krajów Europy, Afryki, Azji i Australii, gdzie bywa uprawiana lub też stała się uciążliwym chwastem. Szczególnie dużo opuncji uprawia się w południowych Włoszech, a zwłaszcza na Sycylii, gdzie jej owoce są bardzo lubiane. Jest poza tym pierwszą rośliną, która wkracza na surową, nie zwietrzałą jeszcze lawę na zboczach Etny. W tamtejszych warunkach roślina zachowuje swój naturalny cykl rozwojowy, czyli kwitnie na przełomie maja i czerwca, a pierwsze owoce pojawiają się już w sierpniu i wrześniu. Jednakże z powodu letnich upałów oraz suszy jej owoce są wówczas małe (70 g), zawierające dużo nasion (pestek) i ogólnie niezbyt smaczne. Zatem cykl produkcyjny na plantacjach opuncjowych na Sycylii wyglada tak, iż wiosną usuwa się zawiązki kwiatów. Powoduje to powtórzenie kwitnienia pod koniec lipca, a owocowanie zaczyna się w tym wypadku w październiku i trwa do początków grudnia. Dzięki porze deszczowej owoce są znacznie smaczniejsze i większe (250-300 g).

Opuncja rozmnaża się bardzo szybko, ponieważ może rosnąć na najbardziej nawet nieurodzajnym podłożu, jest wytrzymała na suszę, a odłamane części jej pędów ukorzeniają się bardzo szybko. Spowodowało to, iż w wielu rejonach, do których została sprowadzona, stała się trudnym do zniszczenia chwastem. Najbardziej znany jest tu przykład Queensland w Australii.
Miała tam stanowić rodzaj naturalnych ogrodzeń (żywoploty), a jednocześnie dostarczać owoców. Kaktusika sprowadzono do Queensland w 1850 roku, a już w 1930 rosła na większości pastwisk dla bydła oraz na ponad 30 milionach najbardziej urodzajnych uprawnych ziem Australii.

Obszar ten stał się stracony dla rolnictwa, ponieważ na tereny pokryte opuncją nie wejdzie ani człowiek, ani zwierzę. Ten błąd ekologiczny naprawiony został także przy użyciu sił natury, a mianowicie sprowadzono z kolei do Queenslandu motyla, którego gąsienice odżywiają się pędami tej rośliny. Cactoblastris cactorum jest ćmą pochodzącą z północnej Argentyny. W ciągu roku daje dwa pokolenia. Samice składają przeciętnie około 100 jaj, osobniki dorosłe żyją około dwóch tygodni. Larwy niszczą kaktusy, drążąc pędy i żerując wewnątrz nich, głownie jednak na skutek wprowadzania przy tym infekcji bakteryjnych i grzybic. W kilka lat później po opuncji nie zostało śladu w Australii; został natomiast w miejscowości Boonarga (Queensland) pomnik wzniesiony przez wdzięcznych farmerów dzielnemu motylowi.

Obecnie opuncje występują w formie stabilnej metapopulacji, której małe zagęszczenie utrzymywane jest dzięki C. cactorum. Jaja tego owada nie są składane w sposób przypadkowy, lecz zgrupowane są na niektórych roślinach, podczas gdy inne nie są zupełnie opanowywane przez owada. Larwy nie mogą przemieszczać się z rośliny na roślinę, jeśli kaktusy są od siebie oddalone o 2 m lub więcej. Grupowanie jaj C. cactorum na niektórych tylko roślinach powoduje wiec, z jednej strony, niezwykłą skuteczność wyeliminowaniu roślin opanowanych przez owada, lecz również pozostawia rośliny, które nie są zainfekowane, w dobrej kondycji, dzięki czemu metapopulacja może istnieć pomimo zaniku poszczególnych populacji lokalnych.

Dalmacja
Aby nie pomylić kaktusa z podobną rośliną trującą, należy podejrzaną, kaktusopodobną roślinę ostrożnie nadłamać lub naciąć. Jeśli wystąpi mleczny sok, roślina jest niejadalna, najczęściej będzie to wilczomlecz (Euphorbia). Przy tej operacji należy zachować szczególną ostrożność, ponieważ niektóre gatunki wilczomleczy mają tak żrący sok, że były używane do znakowania bydła.

Tunezja
Niemalże w każdym miejscu daje się zauważyć olbrzymich rozmiarów rośliny przypominające kaktusy, ale są to sukulenty i nazywają się opuncja. Żyją dziko przy drogach, ale są również sadzone przy uprawach stanowiąc naturalną ochronę przed zwierzętami, czy sypiącym się zewsząd piaskiem. Opuncja może osiągać wysokość kilku metrów i daje owoce w postaci kolczastych kulek. Niedojrzałe owoce są koloru czerwonego, dojrzałe przybierają barwę zółtą. W smaku przypominają po trosze arbuza, po trosze granat. Są bardzo soczyste i zawierają dużo pestek. Należy zaznaczyć, że owoce opuncji choć bardzo smaczne to nie wolno przesadzić z ich spożywaniem. Na dzień maksymalnie można zjeść 3 sztuki, aby nie wpłynęło to niekorzystnie na nasz układ pokarmowy. Większa ich ilość może wywołać ostre zaparcia z którymi może poradzić sobie tylko lekarz. Tak więc jak w wielu przypadkach tak i w tym należy zachować umiar.

Maroko
"Te przydrożne kaktusy mają wspaniałe owoce. Kolczaste, wielkości sporego kurzego jaja bulwy, po obraniu wyglądają zachęcająco. Są czerwone, zielone i żółte, soczyste i słodkie. Przypominają w smaku kiwi, ale są smaczniejsze. I tylko, na miłość boską, nie próbujcie ich zrywać sami. Opuncja potrafi się bronić. Dopiero po dwóch dniach udało mi się wydłubać z paluchów wszystkie kolce."



I jeszcze kilka zdań o zastosowaniach opuncji.

Odchudzanie
Opuncja zmniejsza wchłanianie spożywanego tłuszczu, zapobiegając odkładaniu się go w postaci tkanki tłuszczowej. Unikalne właściwości opuncji powodują, że przyciąga ona i wiąże tłuszcze po spożyciu posiłku w trwały kompleks (nie podatny na działanie enzymów trawiennych), który jest wydalany z organizmu, dzięki czemu nie dochodzi do tworzenia zapasu tkanki tłuszczowej.Połączenie opuncji i L-karnityny daje niespotykane do tej pory efekty w redukcji tkanki ...


Herbata zielona opuncja figowa liściasta


OPUNCJA FIGOWA - KREM LEKKA FORMUŁA


Opuncja figowa tonik.


Na kaca
Przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych badania wykazały niezbicie, że wyciąg z owoców opuncji figi indyjskiej (Opuntia ficus indica) redukuje takie objawy zatrucia alkoholem, czyli popularnego kaca, jak: nudności, suchość w jamie ustnej i brak apetytu. Inne dolegliwości, m.in. ból i zawroty głowy, osłabienie, drżenie rąk, biegunka, zmniejszały się wyraźnie u 50 proc. badanych ochotników.
Wyciąg z opuncji zmniejsza stan zapalny organizmu.

Kolekcje
Opuncje to rośliny obowiązkowe w każdej kolekcji miłośników kaktusów



W uprawach innych kaktusów
Dzięki szczepieniu na opuncjach szybko uzyskuje się rośliny mateczne do rozmnażania wegetatywnego.
Z wielkiej ilości gatunków opuncji szczególne zastosowanie znalazła Opuntia ficus indica (opuncja figowa)

Herbatki
Jeśli ktoś pija zielone herbatki z opuncja figową, może własnoręcznie zerwać kwiaty opuncji, radzę jednak założyć rękawiczki ochronne, jesli tego nie zrobicie, można potem spędzić kilka godzinek z pensetą i pastwić nad ciałem ukochanej(ego), ponoć wybornie smakuje dżemik z opuncji...

Powidła
Powidła z owocu opuncji. Aby je przygotować należy poświecić wiele godzin pracy. Po pierwsze owoce opuncji, podobnie zresztą jak i sam kaktus, pokryte są drobnymi cierniami, które należy usunąć narażając się tym samym na ukłucia. Do tego na słoiczek 200ml powideł należy zużyć ok. 5 kilogramów owoców.

Drinki
Opuncja jest używana w napoju ze względu na jej unikalny smak, zapach oraz kolor. Jest dominującym elementem aromatycznym napoju i razem z dalszymi wyciągami tworzy jego unikalny i łagodny smak. U produktów typu napojów orzeźwiających jest to jedna z ważnych właściwości oddziałujących na zmysły, często będąca przedmiotem krytyki (zwłaszcza ze strony kobiet) u dotychczasowych napojów energetycznych, które charakteryzują się swoim "uniwersalnym" i przesłodzonym smakiem.

O obieraniu opuncji na Sycylii
"Mimo naszych nieciekawych doświadczeń namówił nas, żeby spróbować... opuncji figowej! Naszą dość ambiwalentną reakcję skwitował, że widocznie nie umieliśmy ich prawidłowo obrać. I rzeczywiście pokazał nam jak - przy pomocy dwóch noży - zdjąć skórkę w ten sposób, że nie tylko nie dotyka się ani na chwilę owocu ręką, ale też jeden z noży pozostaje czysty i po zdjęciu drugim z nich skórki można tym pierwszym spokojnie kroić owoc i wkładać do ust bez obawy pokłucia. Rewelacja! Odtąd opuncja ulegała naszym szarżom, gdziekolwiek ją spotkaliśmy :) "

Meksyk
Pozbawiona kolców i pokrojona zielona (! liście) opuncja to zwykły składnik do wielu potraw codziennej diety.


Te zdjęcia zostały zrobione podczas naszego pierwszego wyjazdu do Czarnogóry - 2005. Wtedy wyskoczyliśmy na jeden dzień do Dubrownika, weszliśmy na najwyższe wzniesienie Srd, a jakże na nogach, i schodząc natrafiliśmy na łąkę z rosnącymi kaktusami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Po powrocie pokazując zdjęcia zapytano nas czy je jedliśmy, wtedy nie wiedzieliśmy, że opuncja ma odmiany jadalne. My ich nawet nie dotykaliśmy.
Ostatnio edytowano 19.02.2012 21:39 przez Lidia K, łącznie edytowano 2 razy
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 21.12.2007 12:11

W cichej spokojnej zatoce, skierowanej w stronę otwartego morza, 11 km na zachód od miasta Pag, obok szosy Pag-Novalja, położona jest rybacka i turystyczna osada Simuni. Znajduje się tutaj przystań jachtowa ACI i wielki auto-kamping "Simuni", jeden z najładniejszych na Adriatyku (i niestety jeden z droższych). ACI - marina Simuni posiada 175 + 30 miejsc. Jest restauracja, kantor wymiany walut, WC, prysznice, sklep, dźwig o nośności 15 ton i pochylnia. Na kempingu Simuni (tutaj link) są ładnie zagospodarowane plaże (3km), okrążone sosnowym lasem, który zapewnia przyjemny chłód. Miejsca kwaterowe dla gości są dobrze przygotowane, mają prąd i wodę. Są kawiarnie, sklep, restauracja i pizzeria.

Obrazek

Niebieski krzyżyk to zaznaczony dom (link tu), w którym wynajmowaliśmy apartament, część plaży dostępnej dla wszystkich zaznaczyłam różowymi krzyżykami.
Na dole zdjęcia jest kemping Simuni a na górze marina ACI.
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108171
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 21.12.2007 12:40

Kemping Šimuni faktycznie bardzo ładny i dobry tylko trzeba pamiętać, że w sezonie to jeden z najdroższych kempingów w Chorwacji, pobyt na nim w okresie lipiec-sierpień wyniesie prawie tyle co na kwaterze.
Ale dla osób lubiących życie na kempingu jak najbardziej godny polecenia :D
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 21.12.2007 19:43

Kemping w Simuni jest jak dla mnie ogromny, chyba 50 hektarów, pojemność 2500 osób. To życie na kempingu trzeba bardzo lubić, żeby w takim gąszczu chcieć przebywać.

Pomimo końca sezonu i pustek na plaży dostępnej dla wszystkich, na kempingu widzieliśmy sporo kręcących się ludzi. Na pewno nie był tak opuszczony jak większość domów w Simuni. Te są pełne turystów tylko do połowy września.
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108171
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 21.12.2007 20:09

Na takim dużym kempingu zawsze znajdzie się miejsce nie zatłoczone tylko trochę dalej od morza a spacerek na plaże nawet 500 m nie jest problemem.
Duże kempingi oferują więcej atrakcji i lepsze warunki pobytu.
Jak jeździłem z moimi synami w wieku szkolnym, to wybierałem duże kempingi - oni tam mieli boiska do siatki, do nogi, na niektórych kempingach baseny i wieczorne gratisowe dyskoteki i nie nudzili się za dnia i wieczorem.
Wszystko zależy co kto lubi i z kim jedzie.
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 21.12.2007 21:44

Nie weszliśmy na teren kempingu, wystarczyło przejść się wzdłuż płotu, żeby przekonać się jak wyglądają przyłącza, jak wyglądają i jakie duże są parcele. Cały teren jest w lesie sosnowym (piniowym), do plaży wszyscy mają dość blisko. Na załączonym przeze mnie zdjęciu widać jaką wielką plażą dysponuje ten kemping. Sprawiał dobre wrażenie.

I tak jak Januszu stwierdziłeś duże, dobre kempingi mogą mieć większe możliwości zapewnienia wielu rozrywek. Ten do takich należy.

Zatrzymaliśmy się w Simuni, bo zobaczyliśmy reklamę właśnie tego kempingu z zachęcającą plażą, chociaż my jesteśmy niekempingowi. Tylko w Budapeszcie mieszkaliśmy na kempingu, tam wynajmowaliśmy domek kempingowy, bez żadnych wygód, z zimną wodą i umywalką. Byliśmy zadowoleni. To nie było latem w sezonie lecz w maju. Było dość spokojnie i cicho. Dla nas ma to zasadnicze znaczenie gdyż zawsze bardzo dużo zwiedzamy i jesteśmy zmęczeni, musimy mieć możliwość wyspania się w ciszy a nie w rozrywkowym środowisku. A kemping takim mi się wydaje.
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 23.12.2007 12:02

Dzień piętnasty (piątek) - 28.09 - RAB


Możliwości mieliśmy dwie: albo płynąć katamaranem z Novalji do Rabu o niesamowitej godzinie 6.00 rano (powrót około 17) za o ile dobrze pamiętam 90 kn/osobę w obie strony, albo przeprawiać się promami, w sumie 4 razy. Korzystając z katamaranu byłoby taniej, ale nie mielibyśmy samochodu no i zobaczylibyśmy pewnie tylko samo miasto Rab, a nam chodziło o coś więcej, zatem decydujemy się na drugą możliwość. Chcemy zobaczyć skąd się bierze ogromna popularność Rabu, wiemy od naszej gospodyni że jest bardzo zielona, ale co jeszcze tak przyciąga turystów, tych z zachodniej Europy.

Wyruszamy wcześnie rano tym razem już spokojni o przebieg przeprawy. Dojeżdżamy do Jablanaca, tu wieje znacznie silniej niż 10 km dalej na południe skąd jedziemy. Potwierdzają się nam zatem po raz kolejny fakty, że w okolicach Senj jest najgorsza pogoda na całym wybrzeżu CRO. Jablanac jest małą osadą wciśniętą w niewielką zatoczkę otoczoną górami. Okazuje się, że na prom będziemy czekać 40 min, kupuję bilety, ta przeprawa będzie nas kosztować 180 kn w obie strony. Ponieważ wieje, są duże fale ale na w pełni obciążonym m.in autokarem i ciężarówkami promie wcale nie odczuwa się bujania. Tylko słona morska woda ochlapuje co chwilę nasze stojące przy burcie auto, co jak się potem okazuje po wyschnięciu zostawia na szybach i lakierze widoczny osad.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Naszym pierwszym celem jest zwiedzenie miasta Rab. Już jadąc w jego kierunku wyraźnie rzuca się w oczy spora, większa niż gdzie indziej ilość aut na niemieckich numerach. W samym mieście też bardzo dużo Niemców, zarówno wycieczek, jak i małych grup. Tak, stereotyp o Rabie jako wyspie niemieckich emerytów zdaje się potwierdzać. Powoli zapoznajemy się z miastem, jego starówka jest niewielka, ale przyjemna, bardzo ładnie położona. Oglądamy wszystkie zaułki, kościoły, wchodzimy na wieżę widokową po ciasnych schodkach,

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Trzy wieże w Rabie

Obrazek

Obrazek

Cztery wieże w Rabie
Obrazek


Chwilę chodzimy po parku gdzie karmimy naszymi kanapkami wygłodniałego kotka, który wyglądał jednak na całkiem zadbanego. Jego doskonale szara z dodatkami białej na łapkach i pod brodą, gęsta, mięciutka sierść nasuwa przypuszczenie, że jest mieszańcem rasowego brytyjczyka niebieskiego z dachowcem.

Obrazek

Obrazek

Następnie zajeżdżamy na półwysep Kalifront oraz do Kamporu, te okolice niespecjalnie przypadają nam do gustu więc po chwili wracamy do Rabu.

Na półwyspie Kalifront na hotelowym trawniku i krzaczkach wyleguje się kilkanaście kotów, część (7 kotków) zmieściła się w kadrze.
Obrazek

Widok na Rab z zatoki
Obrazek
Kierując się w stronę Supetarskiej Dragi natrafiamy na stojący przy ulicy drogowskaz informujący, że skręcając w boczną uliczkę będziemy mogli dojechać do najwyższego punktu Rabu, szczytu Straża o wysokości 409 m n.p.m. Według mojej mapy na szczyt prowadzi droga, taka też okazuje się rzeczywistość. Droga jest, nawet asfaltowa, o niezłej nawierzchni, za to bardzo wąska i stroma. Bardzo mnie cieszy, że z góry akurat nikt nie zjeżdża, to właśnie ja byłbym po zewnętrznej....... Po chwili zbliżamy się do szczytu, nawierzchnia zmienia się na szutrową, ale to już tylko kilkaset metrów do celu.

Obrazek

Na szczycie znajdują się wielkie anteny i przekaźniki, skutecznie go szpecące. Poza tym jest on przegrodzony płotem, co uniemożliwia obejście naokoło terenu tych anten. Na części szczytu dostępnej dla turystów usypano niezliczoną ilość kopczyków, różnej wysokości. Widoki są niezłe, wydaje się nam jednak, że ze Sv. Vida były lepsze, może też przez to, że nie ma tu wyraźnego szczytu, a jedynie rozległy płaskowyż. Widzimy oczywiście Velebit, Krk, Cres, Losinj, oraz część Pagu. Na północy, nad Krkiem przechodzi akurat burza i widać silną ulewę schodzącą z chmur. Mając nadzieję, że tu nie dojdzie siedzimy dość długo na szczycie żeby odpocząć i coś zjeść.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Następnie jedziemy do Supetarskiej Dragi położonej po obu stronach dużej zatoki i dalej do Loparu. Lopar to duża miejscowość, pełna apartamentowców i hoteli. Naszym celem jest słynna Rajska Plaża, chcemy się przekonać, czy faktycznie jest taka rajska. Może i jest, ale na pewno nie dla nas niestety. Piasek jak zwykle wygląda na brudny, połowę terenu zajmuje kemping obsadzony wielkimi, brzydkimi topolami...... szybko stamtąd odjeżdżamy.

Nasz ostatni cel to sprawdzenie jak wyglądają zatoczki na północnym wschodzie półwyspu. Prowadzi tam wąska droga, w dalszej części widać, że asfalt jest dopiero niedawno położony. Co chwilę widzimy drogowskazy kierujące nas do którejś z plaż (ich nazw niestety nie pamiętam) wraz z odległościami do nich, od 1 km do 10 km. W końcu decydujemy się zatrzymać. Idziemy spory kawałek ścieżką przez bardzo zielony i gęsto zarośniety las, ciągle schodząc w dół aż naszym oczom między drzewami ukazuje się poniżej nas 'plaża'. Zebrawszy już pewne doświadczenia na wiele nie liczyliśmy, ale ten widok potrafił nas jeszcze zaskoczyć. Mogę to porównać chyba tylko do jakiegoś wyrobiska, miejsca wydobycia piasku czy też brzegu płytkiego jeziora. Błotnista maź zalana była cienką warstwą wody, gdzieniegdzie rosły jakieś krzaki......... czy to na pewno jest CRO?

Wracamy w ciszy, wiemy, że to był nasz pierwszy i ostatni pobyt na Rabie.

Będąc już niedaleko przystani promowej zatrzymujemy się jeszcze na plaży Pudarica, która okazuje się być trzema wąskimi łachami piasku z widokiem na pobliską wyspę Dolin oraz na cumujący tuż obok przy nieużywanym nabrzeżu promowym wielki statek. No nic, jeszcze tylko prom i .......... żegnaj Rabie.

Obrazek

Promem na Pag płyniemy w całkowitych już ciemnościach. To dość niesamowite, nowe wrażenie, zwłaszcza, że prom wygasił wszystkie swoje światła. Słychać tylko odgłos silnika i widać światełka przystani. Powoli pierwsza poważna przygoda z Chorwacją dobiega końca.

Obrazek

Obrazek



Dzień 16 i 17 (sobota, niedziela) 29 i 30.09 Powrót do domu

Spakowani wyjeżdżamy już dość wcześnie, bo około 8.00. Dziś front czy niż, który psuł nam pogodę przez 3 dni już przeszedł, pogoda się wyraźnie poprawia, chmury zanikają, jest piękne słońce. Żałujemy, że dopiero teraz jest tak ładnie ale dobrze, że chociaż na koniec będziemy mieli piękne widoki.

Zatrzymujemy się na moment, żeby zrobić to zdjęcie, ostatnie zdjęcie w Chorwacji. Dzięki osobom, którym też się podoba, zdobywa piąte miejsce w konkursie Moja Chorwacja 2007.

Obrazek

Jedziemy przez Paski most, potem most w Maslenicy i skręcamy na Gracac. W Pagu przegapiam stację benzynową i już na resztkach oparów musimy trochę nadłożyć drogi skręcając do Obrovaca by zaczerpnąć trochę 95. Obrovac okazuje się ładnie położonym miasteczkiem w dolinie rzeki Zrmanja. Piękna jest trasa do Gracaca, na zboczu gór, podziwiamy świetne widoki m.in. właśnie na kanion Zrmanji wyglądający z tej wysokości jakby wcięty w podłoże. Za Gracacem też fantastycznie, równina Krbavskiego Polja otoczona widocznymi w oddali łańcuchami gór w jesiennych barwach oświetlonych pełnym słońcem wygląda wspaniale. Droga jest równa, szybka, pusta, mijamy Plitvice, Slunj, Karlovac. Tu tempo na starej drodze do Zagrzebia znacznie spada, nawierzchnia na nieremontowanej i gęsto zabudowanej trasie jest nienajlepsza. Tym razem w Zagrzebiu udaje się nam nie zabłądzić, przez Sesvete wyjeżdżamy w kierunku Varazdinu. Cały czas jedziemy wolno, ciągną się tereny zabudowane. Już w Słowenii w Lendavie tankujemy do pełna, nadal po dwóch tygodniach tanią 95 i po chwili jesteśmy na Węgrzech. Jest jeszcze dość wcześnie, ale postanawiamy nie wjeżdżać do Austrii, ale zanocować w znanym nam już miejscu w lesie niedaleko Szombathely. Z resztek zapasów gotujemy obiad, jemy i lądujemy w śpiworach. Tym razem na szczęście żadnych niepokojących odgłosów dobiegających z lasu nie było.

Ostatni dzień drogi do domu był właściwie bez historii. Wyruszamy gdy jest jeszcze całkiem ciemno i szybko dojeżdżamy do granicy H/A. Austriacki celnik jest chyba zaskoczony naszym pojawieniem się o tak wczesnej porze i po raz pierwszy podczas tego wyjazdu muszę otworzyć bagażnik. Szybko jednak rezygnuje z bardziej szczegółowej kontroli widząc na wierzchu kurtki, polary i górskie kijki. Przy wspaniałej pogodzie jedziemy przez Wiedeń, Brno, Svitavy dobrze nam znaną trasą. W Polsce jak to zwykle bywa, ruch znacznie się zwiększa, a przy wjeździe do Wrocławia stoimy w tradycyjnym już korku.

Ta druga w tym roku wyprawa powoli się kończy. Jutro już październik i trzeba wrócić do szarej rzeczywistości, praca, zbliżająca się powoli zima............Brrrrr. Pozostaną nam już tylko wspomnienia, zdjęcia i trochę nakręconych filmów. Ale po raz kolejny zdobyliśmy sporo doświadczeń, które mamy nadzieję przydadzą się w przyszłym roku. Można forum czytać i czytać bez końca, ale pojechać samemu i zobaczyć na własne oczy...... bezcenne. Snujemy plany na przyszły rok. Z pewnością będzie to znów Chorwacja, na pewno znów w drugiej połowie września, ale tym razem nieco bardziej na południe, no i może uda się nam zobaczyć kilka innych wysp. Powinno się udać.

Tych wszystkich, którzy towarzyszyli nam czytając nasze wspomnienia i opisy i dotarli do końca naszej opowieści zapraszamy na kolejną relację, którą mamy nadzieję rozpocząć w styczniu. Będzie ona dotyczyła sierpniowego pobytu w Czarnogórze i wędrówek po tamtejszych górach.

Pozdrawiamy
Kulka53, Lidia K
Ostatnio edytowano 19.02.2012 21:40 przez Lidia K, łącznie edytowano 3 razy
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Wrześniowa Chorwacja 07,08,09 i 2020 - góry,wyspy i jeziora - strona 5
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone