Niedziela, 20 września
Achhhhh, i znowu ten Peljesac
Jeszcze w półmroku rozprostowujemy kości, rozgwieżdżone wieczorne niebo wróżyło dobrze, wstaje piękny dzień....... Po skromnej wieczornej kolacyjce nasze żołądki upominają się o uzupełnienie ich nadwątlonej zawartości, ale jeszcze muszą poczekać
. Nasze miejsce noclegowe nie sprzyja zbyt długiej w nim obecności
spaliśmy bowiem koło jakiejś winnicy których to przecież na półwyspie nie brakuje. Zbieramy się szybko i wyjeżdżamy.
Wolno toczymy się pustą w niedzielny poranek drogą. Peljesac piękny jest, każdy kto był, wie to doskonale, a teraz dodatkowego uroku dodaje mu słońce oświetlające jedynie szczyty gór i ścielące się w dolinach resztki mgieł. Skręcamy w drogę do Trpanj, kawałek dalej kolejny skręt, jedziemy do
DUBY .
Już króciutka wizyta w tej malutkiej wiosce w zeszłym roku, wspomagana znalezionymi na CRO fotkami z jej plaż sprawiła, że postanowiliśmy tak sobie zaplanować trasę i pobyt, by znalazł się czas na ponowne jej odwiedziny, tym razem na dłużej
. Oczywiście warunkiem koniecznym była dzisiejsza pogoda, w planie jest bowiem dość nietypowo jak na nas..........nicnierobienie
.
[quote:cdf72f7e50="kulka53 w zeszłym roku"]Jedziemy zatem tam gdzie od początku miałem ochotę spędzić te kilka dni, czyli do Duby Peljeskiej
Wracamy zatem kilkanaście kilometrów i skręcamy na Trpanj. Tuż przed nim w lewo odbija boczna droga, skręcamy ponownie. Po drodze mijamy sławną zatokę Divna, teraz jest tutaj zupełnie pusto, camping najwyraźniej już nie działa, nie zatrzymujemy się. Może to był błąd, bo tak naprawdę wcale nam się tu nie spodobało, może przy bliższym poznaniu zatoka pokazałaby nam w pełni swoje walory i piękno z których przecież słynie, tym razem tak się nie stało
. Za Divną droga wiedzie tuż przy brzegu morza, po chwili jazdy jesteśmy w Dubie. No cóż, nie będę ukrywał, że to miejsce zachwyciło nas od razu. Składa się właściwie z dwóch części, jednej położonej tuż nad morzem gdzie jest kilkanaście domów, kościółek i przystań rybacka, oraz drugiej, kilkaset metrów od morza w głąb doliny ciągnącej się jeszcze dalej aż pod szczyt sv Ilja. Niestety, znalezienie kwatery okazało się w Dubie praktycznie niemożliwe
. Większość domów, opuszczona przez poprzednich mieszkańców popada w ruinę, bądź jest trochę wyremontowana i stoi zamknięta na głucho. Prawie nie ma nowych domów. Gdzieniegdzie tylko można dostrzec napis sobe, apartamentów nie ma prawie wcale. Wyraźnie widać, że nawet jeżeli gdzieś są ludzie, to raczej nie są to stali mieszkańcy tylko właściciele, którzy przyjechali skądś na weekend, lub wrześniowy urlop. No nic, reasumując, kwatery nie znaleźliśmy, a szkoda, bo wydaje mi się, że Duba to jedna z najciekawszych wsi na Peljescu. Niedługo potem dowiedzieliśmy się, że nasze przypuszczenia były słuszne, większość domów w Dubie została wykupiona przez Chorwatów mieszkających w Stanach i miejscowość ożywa tylko w czasie wakacji. [/quote]
Pusta plaża, ciepłe morze, wciąż opalające słońce i my, to właśnie to zestawienie, którego dziś będzie nam potrzeba
Jest na razie bardzo wcześnie, nie za ciepło i plaże są zapewne w cieniu, odpowiedni czas na porządne śniadanie. Stajemy przy drodze gdzieś między Vrucicami i godzinka mija na porannej toalecie i konsumpcji
.
Mijamy podobnie jak rok temu opustoszałą zatokę Divna, na jej plaży stoi tylko jakiś kamper, i wjeżdżamy do Duby. Nie tracimy czasu na poszukiwania i wędrówki, dobrze wiemy, że na skrzyżowaniu trzeba jechać prosto, okazuje się, że w kierunku plaż wśród gajów oliwnych prowadzi wąziutka szutrówka. Gałęzie oliwek omiatają samochód, naprawdę wąsko tutaj, na szczęście nie ma murków
. Jedziemy może kilometr i stop, droga kończy się "parkingiem" , takim, że zmieszczą się na nim może ze 2, góra 3 auta, a żadne z nich już nie nawróci
. My jesteśmy pierwsi i sami, więc nawracam z pewnym trudem i samochód zostaje przyklejony do zarośli dających wątpliwy cień
. Nie jest za dobrze, mamy w aucie wciąż dużo zapasów, mogą nie przetrzymać gorącego dnia w zamkniętej samochodowej puszce...... Ale przecież jesteśmy w Chorwacji
, auto zostaje z pouchylanymi szybami
Kilka kroków wąską ścieżeczką i przed nami taki oto widok:
czyli tzw pierwsza plaża za Dubą.......
My jednak przez takie skałki.....
...........idziemy na plażę drugą
Już powoli się nam ukazuje......
I wreszcie jest
Są też podobno lecznicze błotka na tyłach plaży (nie skorzystaliśmy) :
Rozbijamy się na samym końcu puściusieńkiej (jeżeli nie liczyć stadka mew
), szerokiej i przepięknej plaży, tuż przy skałkach.
Podobno dalej można znaleźć urokliwe i kameralne zatoczki, podchodzę kawałek tymi skałami, po jakichś 15 minutach faktycznie dostrzegam malutki, skryty wśród skał sympatyczny kawałek żwirku
. Może gdyby to był szczyt sezonu konieczne byłoby się właśnie tam ulokować, teraz jednak nie ma takiej potrzeby, by na plaży w Dubie czuć się w pełni swobodnie, po prostu wspaniale......
Cały dzień było ciepło, a nawet gorąco, słońce pięknie nas opalało a temperatura wody z godziny na godzinę była coraz wyższa. Była wyraźnie cieplejsza niż w Ustrine na Cresie, a tam przecież też zimna nie była, z wielką przyjemnością się do niej wchodziło
. Nie wiało więc morze było zupełnie spokojne, nakąpalismy się i napływaliśmy za wszystkie czasy
. Po wczorajszych 600 km właśnie taki odpoczynek był nam naprawdę potrzebny.
Wrześniowe korzystanie ze słońca w Chorwacji jest bardzo komfortowe, dla nas wręcz wymarzone. Nie ma upału nie do wytrzymania, żaru lejącego się z nieba, żadnego smarowania się klejącymi olejkami
Przez cały dzień widzieliśmy tylko przepływających przy brzegu rybaków, 2 pary w średnim wieku które na jakieś 2 godziny przypłynęły łódką pewnie z Trpanja i samotną kobietę która rozłożyła się nieopodal nas po południu.
Około 17 zbieramy się, wrześniowe słońce powoli skryło się za wysokie szczyty otaczające Dubę od południa. Nic dziwnego, w końcu bezpośrednio nad wioską wznosi się Sv. Ilja.
Wrzesień 2008, widok ze szczytu sv. Ilja na Dubę Peljeską
Wracamy do samochodu, trzeba znaleźć sobie dogodne miejsce na ugotowanie obiadu i nocleg. Udaje się to już w pierwszym miejscu do którego skręcam, w boczną dróżkę w zarośla gdzieś w okolicach Gornjej Vrucicy.
To był wspaniały dzień, jeden z najwspanialszych, jakie spędziliśmy w Chorwacji........
c.d.n.