Sobota, 19 września cd cd
Tereny za Gospicem są prawie kompletnie wyludnione, wioski są wioskami tylko z nazw na żółtych tablicach za którymi stoją ograniczenia do 80 km/h. Gdzieniegdzie stoją jeszcze tabliczki z ostrzeżeniami o minach.........
Mijamy Gracac i kierujemy się na
Knin. Ten odcinek przepięknej drogi jest nam już znany, pamiętam jakie wrażenie zrobiła ona na nas w zeszłym roku gdy jechaliśmy w deszczu i zapadającym zmierzchu do podnóży Dinary. Teraz jest gorąco, świeci słońce, jednak na niebie pojawiają się coraz gęstsze chmury. Widoki są wspaniałe......
Nie, to nie Dinara jest naszym dzisiejszym celem

. Po
Plavacovej relacji z wejścia na nią w czerwcu i opisie trudności dojazdowo-odległościowych postanowiliśmy za względu na Lidię znaleźć sobie inny, trochę mniej ambitny cel

. Stała się nim
Svilaja, najwyższy szczyt (1508 m) pasma o tej samej nazwie, położonego jakby naprzeciwko Dinary, po drugiej stronie doliny rzeki Cetiny i utworzonego na niej sztucznego Peruckog jezera.
Mijamy jezioro
i w miejscowości
Hrvace skręcamy za tabliczką kierującą na
Zelovo. Dobra droga stromo wspina się na zbocze masywu. Z ciemnych, całkowicie zasnuwających teraz już niebo chmur zaczyna niestety padać deszcz....... Mijamy niewielką wioskę Zelovo i zaraz za nią skręcamy w prawo w nowiutką drogę, po ok. 2 km skręcamy ponownie w prawo tym razem na szutrówkę. Tempo spada

, ale mimo deszczu i chmur nie rezygnujemy. Jest 14, czasu na wejście na szczyt nam wystarczy, zwłaszcza, że na razie wcale nie błądzimy, wszystko w terenie zgadza się z wcześniej znalezionym w internecie opisem. Po ok. 3 km mijamy budynek nieczynnego schroniska Orlove Stijene, po dalszych 3 km szutru jesteśmy u celu. Stąd w lewo od drogi wychodzi szlak na szczyt.
Szybko jemy kanapkowo-ciastkowo-owocowy obiad

, przebieramy się i przygotowujemy do drogi. Cały czas wahamy się czy nie zrezygnować, czy się nam uda

. Wieje wiatr, deszcz raz pada, raz przestaje, gęste, ciemne chmury przetaczają się nad nami, czasem też w oddali pojawia się niebieskie niebo. Wychodzimy......
Ścieżka wiodąca dość stromo pod górę jest praktycznie niewidoczna, jak widać Svilaja nie jest zbyt popularnym szczytem nawet wśród Chorwatów. Już po chwili jesteśmy cali mokrzy, deszcz i mokra wysoka trawa skutecznie utrudniają i zniechęcają nas do wędrówki. Gdy po jakichś 15 minutach od opuszczenia samochodu słyszymy odgłosy nadchodzącej burzy musimy zrezygnować

. Wracamy. Gdyby było rano, mielibyśmy więcej czasu, może przeczekalibyśmy trochę i wchodzić spróbowalibyśmy później. Teraz dochodzi już 16, mimo, że taki był zamiar nie będziemy w tej okolicy spać bo szkoda nam jutrzejszego dnia. Przecież podobnie jak w zeszłym roku pod Dinarą nikt nie zagwarantuje nam, że jutro tu nad lądem będzie znowu pięknie i gorąco, tak jak na wybrzeżu

.
Spróbujemy jeszcze dziś dojechać na Peljesac

.
Wracamy do samochodu i przebieramy się w suche rzeczy. Mimo porażki nie jesteśmy smutni, przecież prawie nam się udało

, a widoki na leżące w dole jezioro i obniżający się już masyw Dinary były całkiem ładne

.
W drodze powrotnej zatrzymujemy się jeszcze na chwilę przy schronisku i podchodzimy kawałek by zobaczyć owe Orlove Stijene od których wzięło ono swą nazwę.
Schronisko jest w budowie
Orlove Stijene
to całkiem dobry punkt widokowy m.in. na Biokovo
Roślinki w masywie Svilaji
Burza trwa w najlepsze, nawet jak już wracamy w dół do głównej drogi
W Sinj karmimy nasze autko benzyną, pada, więc niespiesznie jedziemy dalej. Już w okolicach Biokova deszcz jednak ustaje i nawet pojawia się późno popołudniowe słońce i tęcza.
Trochę wkurzeni na niepowodzenie, ale jednak szczęśliwi, że ładna pogoda nie zamierza nas opuścić mijamy Cista Provo i Sestanovac i kierujemy się na Zagvozd. Zastanawiałem się którą drogę wybrać, tę przez Makarską Riwierę czy tę drugą stroną masywu Biokova, wybrałem chyba nie najszczęśliwiej tę drugą możliwość, jedzie się wolno, nawierzchnia jest zniszczona a widoki co prawda ładne, ale jednak nie to nie to co na wybrzeżu
W zapadających ciemnościach mijamy fantastycznie położony Vrgorac i lokalną dróżką wśród winnic kierujemy się do Ploce. Jazda Jadranką po zachodzie słońca to też atrakcja

jeszcze nigdy tak nie jechaliśmy. Chyba o tej porze wyglądaliśmy dość nietypowo bo bośniacki pogranicznik na wjeździe do Neum dość skrupulatnie sprawdził nasze paszporty i Zieloną Kartę. Ale na Peljesac mamy już tak blisko...... Mijamy pogrążony we śnie Ston i skręcamy kawałek dalej w drogę do Brijesty. Zaraz odbijam w jakąś boczną dróżkę przez zarośla i stajemy. To będzie dobre miejsce na nocleg............
Po kolacji szybko zasypiamy, już po 22, to był długi i męczący dzień. Przejechałem około 600 km po zwykle nie najlepszych drogach, prawie zrealizowaliśmy 3 nasze dzisiejsze cele, Zavratnicę, przejazd przez Veliki Alan i Svilaję. Ale najważniejsze i tak jest to, co nad nami. Wróżące dobrze na najbliższą przyszłość rozgwieżdżone, chorwackie niebo.......
c.d.n.