Dzień ósmy (piątek)-21.09 -Park Narodowy Sjeverni Velebit
Rano - stały jak na razie punkt programu pobytu w CRO - bura.
Podejmujemy decyzję - jedziemy w góry. Początkowo mieliśmy w planie w Parku Narodowym
Sjeverni Velebit spędzić 2 dni, w końcu opracowaliśmy plan awaryjny - jednodniowy, ale taki żeby jak najwięcej zobaczyć.
Pogoda jest piękna, błękitne niebo, świetna widoczność. Bura ma właśnie tę niezwykłą właściwość, że sprowadza powietrze o doskonałej przejrzystości, morze nabiera głębokiego granatowego koloru, ale ściąga też to zimne powietrze nad morze. Jedziemy najpierw do Sv. Juraj i odbijamy w prawo w kierunku przełeczy Oltari wspinając się znów wijącą się wśród skał drogą. Nawierzchnia nie jest tak dobra jak wczoraj na drodze Karlobag - Gospic, ale jak dla nas to i tak prawie autostrada. W miejscowości Oltari niespodzianka - droga do schroniska Zavizan jest niestety zamknięta, czeka nas objazd. Jedziemy zatem dalej do Krasno Polje i jeszcze 2 km dalej skręcamy na 'makadamski put'. Po około 8 km droga, którą jedziemy łączy się z tą zamkniętą prowadzącą z Oltari. Po kolejnych 3 km wjeżdżamy do Parku. Jesteśmy zdziwieni, że o tak wczesnej porze wyszedł strażnik z kasy. Ani to wekeend, ani pełnia sezonu. Kupujemy bilety wstępu za 30 kn/os, ważne trzy dni, szkoda że będziemy tu tylko jeden. Pytam strażnika czemu droga z Oltari jest zamknięta - trwają przygotowania do położenia na niej asfaltu - pada odpowiedź. Ale ten makadam jest naprawdę wyśmienitej jakości, jeszcze parę km i podjeżdżamy prawie pod schronisko Zavizan. Droga ta zbudowana w latach 60-tych XX wieku jest jedną z najwyżej położonych w Chorwacji, a najwyższą w Velebicie. Właściwie cała trasa od Krasno Polje wiodła przez bukowe lasy, o tej porze roku panuje tu już przepiękna jesień a porastające zbocza gór drzewa mają fantastyczne złote barwy.
Zostawiamy auto przy małej kapliczce i idziemy w kierunku szczytu Zavizan. Po chwili mijamy
Velebitski Botanicki Vrt, nam wydaje się mało ciekawy, ale to może z tego powodu iż nie jesteśmy botanikami. Jest tam trochę tablic informacyjnych, po chorwacku i angielsku. Widzimy też sporą wycieczkę chorwackiej młodzieży zmierzającą do Ogrodu.
Właśnie przy Ogrodzie zauważamy małą budkę ze szlabanem, okazuje się że droga prowadząca dalej w kierunku m.in. Stirovacy i przełęczy Veliki Alan jest w tym miejscu zamknięta dla samochodów prywatnych, mogą tamtędy jeździć tylko pracownicy i obsługa Parku. Dobrze, że zmieniliśmy plany i nie zamierzaliśmy jechać właśnie dalej tędy na Alan bo i tak nic by z tego nie wyszło.
W pół godziny podchodzimy na niedaleki szczyt
Zaviżan na wysokość 1676 m n.p.m. Naszym oczom ukazują się takie widoki zapierające dech, ale nie tylko z powodu ich niezwykłości, lecz z powodu bardzo mocnego wiatru. A myśleliśmy, że zwiejemy od bury na prawie 1700 m i tu będziemy mieć ciszę w powietrzu.
Widzimy wyspy:
Rab, Goli Otok, Grgur, Prvic i Krk, a w oddali jeszcze
Cres i Losinj
oraz pasma
Bjelolasicę, Klek, Hajducki i Rozanski Kukovi.
Jedynym minusem jest niska temperatura i potęgujący ją silny wiatr, no nie tak silny jak nad morzem, ale i tak nie daje się zostawić na kamieniu aparatu, nie mówiąc już o wyjęciu statywu, żeby się nie przewrócił. Uniemożliwia to spokojne delektowanie się widokami, więc po ich utrwaleniu aparatem i kamerą powoli opuszczamy szczyt, tak wspaniały punkt widokowy i tak łatwo dostępny.
Naszym kolejnym celem na dzisiaj jest jeszcze
Gromovaca (1675 m n.p.m.), szczyt położony nieco na południe i zaliczany już do grupy
Rozanski Kukovi. Wchodzimy zatem na słynną Premuzicevą Stazę która doprowadzi nas pod sam szczyt. Szlak ten jest dziełem inżyniera Ante Premuziceva, wielkiego znawcy i miłośnika Velebitu. Powstał w latach 1930 - 1933 dzięki ciężkiej pracy wielu wynajętych przez inżyniera robotników. Prowadzi właśnie od Zavizanskiej Kotliny przez Veliki Alan aż do Baske Ostarije przy drodze Karlobag - Gospic. Wzdłuż szlaku co kilkaset metrów ustawione są tablice informacyjne (w języku chorwackim) pokazujące m.in florę i faunę powstałego w 1999 r. Parku Narodowego, pozwalają one też łatwo się zorientować w którym miejscu szlaku się znajdujemy. Dopiero po przejściu około kilometra możemy w pełni podziwiać sposób poprowadzenia szlaku i ułożenia go wśród wszechobecnych skał, skałek i kamieni. Jest on bardzo wygodną ścieżką dostępną praktycznie dla każdego. W tym dniu odbywa się jakiś międzynarodowy velebitski rajd. Mijają nas biegacze, najczęściej dwójkami. Biegną w przeciwnym kierunku niż my idziemy. Po tym kamiennym szlaku biegną w jakiś adidaskach, a niektórzy w lekkich butach do biegania. Brrr...Teraz już wiemy, że obecność strażników w kasie nie była przypadkowa przed godziną 9.00. Ubezpieczali ten miedzynarodowy rajd ekstremum.
Po około 2 godzinach i przejściu 4 km wciąż się zatrzymując na zrobienie zdjęć (widoki, skałki, jesienne kolory) docieramy do rozwidlenia. Na szczyt, przedzierając się przez kosodrzewinę i stromo po skałach rzadko w pozycji pionowej wchodzimy w 20 min. Nadal silnie wieje, wpisujemy się do książki wejść, w której nie zauważam żadnego wpisu z Polski od ponad roku (no chyba, że niedokładnie patrzyłem), pstrykamy fotki. Tym razem popołudniowe słońce świeci już znad morza więc lepsze widoki są w kierunku lądu i pasma Rozanski Kukovi.
Jest już godzina 16.30, zatem pozostaje nam już tylko powrót do auta, docieramy do niego około 18.30, termometr w aucie pokazuje 5 stopni C. Wracając autem spotykamy pierwszych rajdowców wjeżdżających pod górę na rowerach górskich, a na końcu makadamskiego objazdu zaczepia nas para z mapą w ręku, która dopiero schodziła z gór do miasteczka, tam pewnie wsiądą na swoje rowery i podjadą z powrotem do schroniska, by zakończyć ten dzień zmagań już wieczorem. Proponujemy podwiezienie widząc ich zmęczenie, ale oni zapytali nas tylko czy idą w dobrym kierunku do Krasno Polje, pomimo już szybko zbliżających się ciemności nie mieli zamiaru rezygnować z walki o dotarcie do mety.
Do Ribaricy wracamy w ciemnościach, pół ksieżyca towarzyszy nam już od kilku godzin, a nad morzem oczywiście dalej wieje. Wydaje się, że coś jednak się zmieniło, wieje mocno w porywach, są już dłuższe chwile słabego wiania. W naszym pokoju nie słyszymy już walenia w sufit. Gospodyni mówi nam, że wiało wszędzie od Dubrownika po Istrię przed 2 dni a dzisiaj było ciepło i turyści się kąpali (trochę w to ciepło nie wierzymy), i że będzie ładnie, nie będzie wiało. Ale my nie mamy zamiaru korzystać z tutejszych plaż (betonowych) - szkoda nam czasu. I tak przez dwa dni siedzieliśmy w Ribaricy, jeden bo i tak mieliśmy w planie odpoczynek po Stijenach i Kleku, drugi bo bura zaatakowała wybrzeże Chorwacji. Jeszcze chcemy pozwiedzać Pag - naszą pierwszą zagraniczną wyspę.
cdn......