Dzień ósmy, 19 września, piątek
No cóż, warto by sobie na pięknym Hvarze pobyć jeszcze jakiś czas, tak naprawdę, by poznać tę (i pewnie nie tylko tę) wyspę i dwa tygodnie byłoby mało, ale skoro tak już zdecydowaliśmy i zaplanowaliśmy to będziemy się tego trzymać
. Mimo wczorajszego zmęczenia i krótkiego dosyć snu od rana zabieramy się za pakowanie naszych nieco już mniej licznych, ale nadal niemałych bagaży. I to co nie jest miłe i przyjemne to to, że pogoda nam się trochę popsuła, nie pada co prawda, ale niebo jest całkiem zachmurzone i nie widać słońca
.
Wyjeżdżamy z kwatery około 8, ostatni z tej perspektywy rzut oka na górzysty Peljesac:
i ostatni przejazd przez mrugający światłami na pomarańczowo tunel Pitve
. Jako, że do promu mamy jeszcze trochę czasu, robimy sobie jeszcze mały objazd pobliskich wiosek, jakoś tak wyszło, że nie uwieczniliśmy ich sobie przy ładnej pogodzie
no to muszą nam wystarczyć widoki na tle pochmurnego nieba
.
Vrisnik
Wieża kościoła w Vrisniku
Svirce
Svirce
Vrisnik z innej perspektywy
Po drodze do Sucuraju zrywamy sobie trochę dziko rosnącej lawendy na pamiątkę Lawendowej Wyspy, kto wie czy jeszcze uda się nam tutaj przyjechać?
Droga jest całkiem prawie pusta, mija nas może kilka samochodów, na przystani też zainteresowanych opuszczeniem wyspy nie ma zbyt wielu. Kupuję bilety i trochę czekamy na prom. Jest zimno, silnie wieje, wyraźnie pogoda nie ma niestety zamiaru się już dziś poprawić. Powoli przeprawiamy się na ląd, tam ruszamy w stronę Makarskiej. Obserwuję mijające nas samochody, naprawdę robi na mnie wrażenie ilość Polaków i Czechów, to co najmniej połowa wszystkich jadących Jadranką.
Do Makarskiej jednak nie docieramy, koło stacji benzynowej w Podgorze skręcamy i rozpoczynamy wspinaczkę w górę drogą, której serpentyny wydają się nie mieć końca. Mimo zachmurzonego nieba nie chcemy zmieniać naszych planów, a obejmują one dziś jako punkt pierwszy programu wjazd na sv Jure.
Sv Jure jest celem prawie każdego turysty przebywającego w okolicach Biokova. Przynajmniej raz każdy kierowca chciałby sobie zrobić tę trasę, o której wielu już na forum pisało. Pasmo to jest przecież widoczne i z Hvaru, Peljesca i z wielu innych wysp ale też z najpopularniejszej części wybrzeża dalmatyńskiego. Góry wiszą nad plażami i przy słonecznej pogodzie pokazują się na tle błękitnego błękitnego nieba niezwykle dostojnie a to dlatego, że najwyższe szczyty osiągają ponad 1700m i tę właśnie wysokość obserwujemy siedząc na plażach. Czasami dają niezwykłą okazję zobaczyć śnieg w środku lata. Dla niektórych turystów jest ten szczyt jedną z niewielu okazji znalezienia się na takiej wysokości bez żadnego wysiłku. Przy okazji można się przekonać naocznie jak zdradliwa jest pogoda w górach. Gdy Makarska tonie w słońcu i upale Biokovo otulają chmury. Często się zdarza, że nic nie widać nawet na odległość kilku metrów. O takim wjeździe w chmury na sv Jure pisał Zawodowiec
, trochę więcej szczęścia miał PAP
, a o śnieżnym i bardzo zimnym zwiedzaniu tej góry w swojej relacji napisał Interseal
. Mamy przed oczami małego chłopczyka ubranego w czerwony polar swojego taty przy temperaturze -1.5 stopnia i opis Interseala wjazdu na sv. Jure. No a niektórym, pomimo ogromnej chęci nie udaje się wjechać na szczyt, bo wybrali się zbyt późno i nie zabrali ze sobą paru groszy na opłatę za wjazd. Pozdrawiamy Leszka S.
i życzymy udanego wjazdu przy następnej okazji
Płacimy na bramce po 30 kn za wjazd no i powoli zaczynamy wjeżdżanie. Na początku droga jest jeszcze szeroka, potem wyraźnie się zwęża, a po wyjechaniu z lasu widoki stają się coraz piękniejsze i coraz bardziej oszałamiające.
Podgora z wysokości
Obciążona całym naszym bagażem Skoda radzi sobie na podjazdach całkiem nieźle, ale tak naprawdę jakichś dramatycznych stromizn nie ma. Wszystko fajnie, ale obserwuję spadającą stopień po stopniu temperaturę, a my krótkie rękawki, i spodenki........ No cóż, na pierwszym punkcie widokowym w ruch idą kurtki i polary, poza tym tak naprawdę to nic nowego, pamiętam jak w zeszłym roku pod Zavizanem w Velebicie mieliśmy przy silnym wietrze tylko 5 stopni. Pełno tu hałaśliwych Niemców którzy wjechali tutaj kilkoma busami. Na szczęście akurat odjeżdżają i wraz z sympatyczną parą starszych Holendrów możemy już spokojnie podziwiać panoramę okolicy. Czas nas jednak nieco goni, ruszamy dalej. Teraz dróżka prowadzi już bardziej płaskim terenem wśród skał i traw, od czasu do czasu pojawia się jakiś domek, wyraźnie zamieszkały. Trzeba bardzo uważać, jest wąsko i kręto, zwykle nie widać co jest za zakrętem, a w każdej chwili może ktoś zza niego wyjechać.
Tak naprawdę nie jest wcale pusto, od czasu do czasu trzeba się z kimś minąć a wtedy przydają się często na szczęście pojawiające się mijanki. Tak więc wolnym tempem (wolniejszym niestety niż zakładałem) wjeżdżamy coraz wyżej i wyżej, mijamy prowizoryczny parking używany zapewne gdy na szczycie jest w sezonie zbyt dużo amatorów tych cudnych widoków i pozostała nam do pokonania agrafkowa droga zboczem kopuły szczytowej. Bagaż tu już robi swoje, przy pokonywaniu ostrych zakrętów muszę ruszać z jedynki, samochód nie daje rady
a silnik grzeje się mocno.
No i wreszcie JEST
udało się wreszcie wjechać i na szczęście na szczycie, który naprawdę jest wąski, jest dla naszej Skody jakieś miejsce
. Parkuję z niemałym trudem, wysiadamy, od razu ubieramy ciepłe rzeczy bo silnie wieje i jest tylko 7 stopni. Najpierw fotki i kręcę film aby uwiecznić te przepiękne widoki obejmujące naprawdę sporą część Chorwacji no i oczywiście Hercegowiny po drugiej stronie. Szczególnie wyróżniają się tam góry Vran i Cvrsnica które mooooooże kieeeeeeedyś
będą naszym celem, ale widać też Cincar, Prenj i Bjelasnicę. Szkoda, że jest pochmurno, zazdrościmy tym, którzy byli tu przy pięknej pogodzie, a zwłaszcza wczesnym rankiem i późnym wieczorem, wtedy na pewno musi tu być niesamowicie. Tak, to miejsce jest niewątpliwie jedną z głównych chorwackich atrakcji turystycznych
Podchodzimy pod bramę broniącą wstępu na teren nadajników i anten, Ruszamy ścieżką w dół jak zwykle ciekawi dokąd ta ścieżka prowadzi. Idziemy równoległe do ogrodzenia i dochodzimy po przeciwnej stronie parkingu do małej kapliczki. Tam jest też kamień z napisem sv Jure. Wracamy tą samą ścieżką i widzimy szlak prowadzący prosto w dół. Kto tym szlakiem wchodzi? Stąd też są piękne widoki, oszpeca je jedynie wyraźnie odcinająca się od podłoża gór nitka autostrady.
Wracamy do samochodu, jemy kanapki i obserwujemy nowych co jakiś czas przyjeżdżających ludzi, ich samochodowe manewry na wąskim skrawku asfaltu, reakcję na piękno tego miejsca i.......... na panujące zimno, niektórzy mają ciepłe rzeczy, większość jednak nie ma nic prócz krótkich rękawków, ewentualnie jakiejś kurteczki. Naprawdę nie da się długo wytrzymać zimnego wiatru, po krótkim rozglądnięciu się po okolicy szybko wsiadają do samochodów i wracają w dół. A szkoda, jak już poświęciło się tyle czasu i trochę nerwów żeby tu wjechać, to warto posiedzieć tu trochę aby zachować w sobie te widoki i tę przestrzeń.
Nasz czas na szczycie też już się kończy, odjeżdżamy, naprawdę żal opuszczać to miejsce, obiecuję sobie, że jeszcze tu wrócę, ale tylko wtedy gdy będzie naprawdę piękna pogoda i jak najwcześniej rano.
A oto dowód na to, że sytuacja parkingowa na szczycie zmienia się jak w kalejdoskopie
c.d.n.