W piątek wróciłem z prawie trzytygodniowego urlopu. Był to mój czwarty pobyt w Cro. Baza wypadową był camping Boban w Zivogośce. Kamping ten sąsiaduje z wielkim "czeskim" kampem Dole. Jest czysty, ładnie położony a przedewszystkim kameralny. Spędziliśmy tam 18 dni, rozbici zaledwie 10 m od Adriatyku. Ale po kolei.
Wyjazd 25 lipca z Turku o godz. 4 rano. Trzy samochody (Mondeo, C5 i Carisma) i 12 osób. Trasa na Zwardoń - przez Czestochowę i Bielsko Biała. W Bielsku oberwanie chmury i jazda przez miasto przez zalane do połowy kół ulice.
Przed granicą tankowanie, przejazd granicy w Zwardoniu i od Ziliny( a właściwie 40 km za Ziliną) autostradą do Bratysławy. Ok 12 granica austriacka i trasą na Eisenstadt dojazd do autostrady na Graz i do Słoweni. W okolicy Mariboru tankowanie - paliwo 205,4 SIT, płatne kartą- w rozliczeniu transakcji wyszło 3,84 zł/litr za Pb95.
Na 18 dojeżdżamy do Karlovaca, znajdujemy kwaterę za 100 euro dla 12 osób i spokojnie odpoczywamy przy jednym piwku/kierowcę.
26 lipca wyjazd o 7 rano i starą trasą przez Slunj, Knin, Sinj i Blato omijamy Split i Omiś i wjeżdżamy na magistralę za Omisiem. Około 30 km jazdy i jesteśmy w Zivogośce.
Planowaliśmy pobyt na campie Dole, jednak po lustracji stwierdziliśmy, że o wiele przyjemniej będzie na sąsiadujacym kampie Boban.
Miejsce znależliśmy całkowicie zacienione, do morza ok 10m.
Kto spędza wakacje pod namiotem ten wie, co znaczy cień a szczególnie w Cro. No i jeszcze te czeskie wczasy. Człowiek czuje się jak w Pradze, chociaż tam w szczycie sezonu więcej Japończyków niż Prażan. Ale przecież ma być o Cro.
Poniedziałek przywitał nas typową chorwacką pogodą. Jednak wieczór już chłodny- 18C a woda 20C ( tyle pokazywał termometr i info na "czeskiej" tablicy ogłoszeń, którą prawie codziennie kilkakrotnie mijaliśmy w drodze do sklepu na terenie campu Dole).
Następne dwa dni pochmurne i chłodne. Od czwartku po południu znowu chorwacka pogoda. Słońce i temperatury do ok 30C w cieniu. Natomiast woda zachowywała się dość dziwnie. W zależności od wiatru od 20-24 C.
Chyba jakieś prądy.
Sobota - wjazd na śv. Jure, najwyższą górę Biokowa. Była na tym forum jakiś czas temu dyskusja na ten temat. Faktycznie - przeżycia i adrenalinka związane z wjazdem i zjazdem niezłe, widoki fantastyczne. Zdjęcia są, ale nie na cyfrówce.
3 sierpnia wypad do Czarnogóry, do Kotoru - polecam. Stary Kotor bardzo piękny, można też przekąsić jakiś ich specjałów - trochę tańsze niż w Cro. Płatne wyłącznie w euro. Zatoka kotorska piękna, niektóre widoki piękniejsze? inne? niż w Cro. Jedyny minus wypadu do Czarnogóry to granica. W tamtą stronę postój 40 min. z powrotem prawie dwie godziny. Denerwujaca ślamazarność i beztroska pograniczników obu nacji. Nie rozumiem tego, ale chyba nie kochaja się za bardzo.
W drodze powrotnej nocny Dubrovnik. Piękny jak zawsze - byłem tam już 4 razy. Powrót prawie nad ranem.
9 sierpnia - Omiś i okolice. Byliśmy tam już 2 razy więc z przyzwyczajenia skoczyliśmy też w tym roku. Pół dnia na campie Sirena, z jego piękną plażą i skałkami, gdzie można poskakać i krystaliczną wodą, gdzie można zrobić podwodne zdjęcia.
Jeżeli już o czystości wody, to w okolicach naszego campu było z tym różnie. Czasami na powierzchni pływało coś w rodzaju glonów co odstraszało od kąpieli. Innym razem woda była krystaliczna.
Wracając do pobytu, był jeszcze popołudniowy wypad do Makarskiej ( gorzej niż w Zakopanem na Krupówkach) i kilka wypadów na kolację do pobliskiego Igranie lub Zivogośce-blato.
A poza tym.... woda, plaża, słonće .... woda, plaża, słonće.
Żona i dzieci pieknie opaleni, ja chyba też.
W tym roku trochę drożej w kunach a ogólnie drożej, ze względu na kurs euro. Jeszcze nie przyszły wszystkie rozliczenia z płatności kartami, ale myślę, że cały wypad zamknie się sumą ok 6,5 tys zł za trzy tygodnie dla 4 osób.
Powrót 12 sierpnia. Wyjazd ok 10 rano. Tym razem autostradami ( od Splitu do granicy ze Słowenią, z przerwami w okolicach Sibenika i brakujacego tunelu Małej Kapeli). Przyjazd do Turku ok. 4 rano w piatek.
Jeszcze na temat granic. Kontrolują i Austriacy, i Słoweńcy, i Chorwaci. Nic z tego nie rozumiem. Przed wejściem do uni Słoweńców, granice SLO/HR przejezdżało się prawie z marszu a teraz prawie godzina straty. I niech mi nikt nie mówi, że to teraz granica między unią a nieunią. Poprzednio taka granica była A/SLO i nie było żadnych problemów. Czyżby Słoweńcy chcą być bardzie papiescy od Papieża?
Dziś już w pracy. Wolne chwile wykorzystuję na napisanie tej relacji. Trochę to nie pozbierane, ale piszę na goraco i bez żadnych notatek.
Jeżeli macie jakieś pytania szczegółowe, to postaram się odpowiedzieć.
Pozdrawiam
Krzysztof (już niestety pourlopowy)