Witajcie. Zprzyszlego tygodnia zrobily sie 2 miesiace :/ ups. Niestety nawał pracy nie pozwoli ł na bieżąco uzupełniać, no ale wracając do tematu.....
Wjechaliśmy do Okrug Gornij, wrażenia b.średnie tym bardziej, że wcześniej jeździlismy do miejscowości bardziej leżących nad otwartym morzem i gdzie plaże jedynie kamieniste, a tu zaskoczenie żwirek (mnie osobiście się to nie podoba). Kilka km dalej np.w Primostenie są plaże kamieniste i kolor wody powala, w Trogirze tego nie było, nie było też ciekawej flory i fauny w morzu. Jeśli więc jesteś miłośnikiem czystej lazurowej wody i pięknych widoków w niej Trogir i Okrug Gornij nie jest dla Ciebie. Co prawda po drugiej strony zatoki jest Okrug Dolni i tam jest widok na otwarte morze i plaze w wiekszości kaministe i widoki już piękniejsze, ale tłok niesamowity. Byliśmy 3 razy w Primosten podczas pobytu w Trogir i śmiało mogę powiedzieć, że plaże w Primosten są dużo ładniejsze. Jeśli chodzi o rozrywki i zaplecze gastronomiczne to Trogir oczywiście góruje, piękna starówka z mnóstwem knajpek. Primosten b. urokliwe ale dużo dużo mniejszy, lecz tez ma swój urok.
OK zrobiliśmy rundkę po ciasnych ulicach Okrug Gornij i Dolni (Bardzo CIASSSNNNYCHHH) i wkoncu zaparkowaliśmy przy żwirkowej plaży w centrum Okrug Gornij. No i teraz zaczynamy, 2 ekipy po 2 osoby rzuciły się naposzukiwanie wypasionego i taniego noclegu. Po pierwszych 20 minutach poszukiwań nici. Nie to, że nie było, ale my przecież nie będziemy mieszkać 100 m od plaży

) więc poszukiwania zawężyliśmy jedynie do apartamantów znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie morza (czytaj pierwszy rząd domów przy ulicy, za która jest plaża). Jedna Pani zatrzymała się w czasach Tito a za pokój wołała jak szejk arabski

) Ok idziemy dalej znajdujemy piękny domek z tarasem i z widokiem na more. Ale jest problem Pani nie chce dac 2 pokoi z widokiem na morze bo jak przyjada inni goscie to tez chca miec dostep do tarasu

). Extra 7 wrześniaciekawe kto jej tu jeszcze przyjedzie, targujemy ale negocjacje staneły w martwym punkcie a my już szyjke od Bażanta chcemy ugryźć wiec spadamy dalej. Wku....ony jak szerszeń wpadam do jakiegos wypasionego budynku i pytam: ziomuś nocleg u ciebie dla czwóreczki sie najdzie?? A gostek jasne że się znajdzie,wiec ja pytam, w dobrej cenie chociaż, a on: wiadomo, że w dobrej, w najlepszej. Pytam z dozą nieśmiałości ile? A on,że 55 EUR od całej 4-ki za dniówke a ja mu na to, że drogo więc on że utargujemy na 50 jak zostaniemu min. 10 dni, wiec ja na to OK (ostatecznie zostaliśmy 12 dni za 41 EUR za dzien). Po 40 minutach poszukiwań i negocjacji, siedzimy w zadaszonej altance z Dragomirem przy ul. Sv.Tudora i sączymy piweczko, którym zresztą sam nas poczęstował. Jak się miało później okazać Dragomir to wspaniały człowiek, dowcipny, gościnny i stroniący od mcnych trunków. Na wujka nie dał się namówić (czyt. rum 80% + cola). Ok piwko wysączone, pora rozładować "czarnego anioła" (czyt. naszą furkę) i zakwaterować się. W pokojach dosłownie wszystko, suszarki do włosów, na ubrania, zmywarki, pralki, kuchnie gazowe, jednym słowem wpełniwyposażone mieszkanie. A widok z tarasu (taras pow. 30m2) przepiękny (pomimo tego, że 10m przed domem mieliśmy cmentarz, ale stary zabytkowy). Co rano śniadanko na tarasie z widokiem namore, jednym słowem żyć nie umierać.
Rozpakowaliśmy się i poszliśmy na plażę. Oczywiście zrobiliśmy się i tak oto dobiegł pierwszy dzień na CRO. Następnego dnia wykupiliśmy sobie wycieczkę na fishpiknik. Było super, zawinęliśmy do przepięknych zatoczek z lazurowymi lagunami, później posiłek. Skusza z grilla, wino, soki, chleb, sałatki, Rakija. Później powrót do domu. I kolejny dzień na CRO z głowy. Kilka dni później pogoda się nam załamała więc pojechaliśmy do Splitu. Nie zapomne tej wycieczki do końca życia. Posłuchajcie tej opowieści bo warto. Otóż pochmurnego dnia 12.09. roku Pańskiego 2006 około godziny 10:00 wyruszylismy w kierunku Splitu. Na miejscu byliśmy około 11:00, znależlismy parking dla "czarnego anioła", wysiadamy, idziemy w kierunku starego miasta i co ........ ? ano nic stało się .... niestety.... kac gigant znalazł mnie i dopadł. Przez kolejne 2 godziny umierałem.... Ale czar miasta i zimna cola postawiła mnie na nogi. Jeszcze tylko Hajduk Split Stadion i wogle wróciłem do żywych. Wycieczka generalnie była udana. Wieczorem powrótdo domu (czytaj Trogir). Kolejna relacja za kilka dni.