6.09 ŚRODABudzę się jak zwykle na urlopie o 6
Też tak macie ? Szkoda czasu na wakacjach.Tylko o tej porze roku jest pewien problem ..... o 6 jest jeszcze ciemno
Misiek chrapie w najlepsze - jego rytm dobowy nie zgadza się z moim i niestety muszę się dostosować do jego rytmu , bo inaczej by mnie zabił
Co roku obiecuję sobie , że będę chodzić bladym świtem na fotograficzne łowy , ale : po pierwsze nie chce mi się a po drugie trochę się boję sama łazić tak wczesnie
Siedzę więc z książką i czekam na świt.
Robi się jasno i znowu zachwycam się widokiem z tarasu:
Misiek w końcu otwiera oczy, jest 9
Pogoda nam sprzyja i jedziemy do Metajny zobaczyć słynną plażę Rucicę.
Nic nie wróży zbliżającego się nieszczęścia.......
Teraz tak o tym nie myślę , ale wtedy myślałam,że to koniec naszych wakacji
Każdy kto był na plaży Rucicy wie jaki tam jest dojazd - droga wzdłuż wybrzeża, serpentyna ( serpentyny nam nie straszne) a potem jakiś kilometr wąską szutrówką .
I właśnie jadąc, naprawdę wolno tą szutrówką spotkaliśmy się na zakręcie z jakimś wariatem
delikanie mówiąc.
Mieliśmy 2 wyjścia - albo czołówka albo uciekać na prawo w skały. Misiek oczywiście wybrał bramkę nr 2 i przeorał po tych skałach cały bok samochodu - przednie o tylne drzwi do wymiany a próg do naprawy.
A ten wariat
nawet nie przyhamował , został po nim tylko kurz.
Nawet nie wiem czy to tutejszy czy turysta......
Najważniejsze ,że nic nam się nie stało . Drzwi do samochodu dały się zamykać ..... nie jest źle
Zatrzymaliśmy się na parkingu w pobliżu plaży.
Misiek złapał za telefon ( dobrze ,że rozmowy są darmowe
)
A ja za aparat:
Rucica nie przypadła nam do gustu . Nie przepadamy za patelniami , do tego jeszcze ten wypadek.....
Misiek po kilku telefonach oznajmił , że nasze dzisiejsze bliskie spotkanie z przyrodą nieożywioną będzie kosztować kilka tysięcy.
Trzeba się zastanowić co dalej robić . Słońce pali niemiłosiernie - jak to na patelni. Tu nie da się myśleć. Jedziemy poszukać trochę cienia.
Jedziemy na wcześniej upatrzoną przeze mnie plażę Girenica. To nic , że trzeba tam jechać 2 km szutrem. Co może się nam stać ? Prawy bok samochodu nie może już wyglądać gorzej
Girenica trochę przypomina mi moją ulubioną plażę na Murterze Lucicę - pewnie dlatego ją wybrałam. Do ideału trochę jej brakuje- nie jest tak zacieniona no i ten dojazd....
Po krótkiej naradzie postanawiamy ,że nie wracamy do domu. Raz się żyje
Korzystamy ze słońca i wody jakby to był ostatni dzień wakacji:
Czas szybko mija i w brzuchach zaczyna nam burczeć. Przy plaży Girenica znajduje się konoba Gira - tu zjadamy przypominający podeszwę karczek z grilla z frytkami ( nie polecam
).
W drodze powrotnej zatrzymujemy się w Kolanach
, gdzie znajduje się słynna serowarnia Gligora i zaopatrzeni w różnego rodzaju sery wracamy do apartamentu.
Po drodze zatrzymujemy się jeszcze w punkcie widokowym: