Tak sobie czytam relację Krakusowej i zapomniałam napisać ,że pierwotnie do Kotoru mieliśmy jechać przez Bośnię przekraczać granicę z Czarnogórą tam gdzie Krakusy a potem przez kanion rzeki Pivy i dalej do Kotoru.
Nie mogę sobie tego wybaczyć, bo pogoda w tym dniu była piękna. Ale nie , bo nam oczywiście było za daleko
i pojechaliśmy najprostszą drogą.
Później niestety nie było już tak wymarzonej pogody
No cóż...
And now......
TIME TO KOTORNasz apartament znajdował się 2min. piechotką od bramy północnej prowadzącej do starego miasta.
Brama północna i fosa:
zagłębiamy się w uliczki starego miasta i nie pytajcie mnie jak nazywają się kościoły i cerkwie znajdujące się prawie za każdym zakrętem , bo i tak za tydzień nie będziecie tego pamiętać
Kotorski sposób na pozbycie się śmieci
- a stare miasto naprawdę było czyste
, przy tej ilości turystów to nie lada wyczyn
Starówki cd:
Wychodzimy przez bramę południową , a tu na murach siedzi Południca
Po co ta lala - nie wiem:
Pałętamy się trochę pod murami:
i wchodzimy z powrotem na stare miasto bramą morską:
W brzuchach już nam nieźle burczy , siadamy więc w knajpce z menu , w którym za 10euro
jest zupa, drugie danie i deser . Zamawiamy i czekamy:
W drzwiach knajpki spokojnie drzemie właściciel:
Piszę to z pełną świadomością , bo w Kotorze każdy kot ma swoją knajpkę a nie jak sądzicie ,że każda knajpka ma swojego kota
Generalnie jak ktoś ma fobię na punkcie kotów niech nie jedzie do Kotoru, bo dostanie zawału
Jest niedziela i o 19 zaczynają dzwonić wszystkie dzwony ze wszystkich kotorskich kościołów - dźwięk jest tak głośny i przeraźliwy jakby się stało tuż obok wielkiego dzwoniącego dzwonu - uszy bolą
Pałaszujemy obiad (szału nie było za te 10 euro) i wracamy do naszego lokum.
Brama prowadząca do twierdzy św.Jana:
I jeszcze koteczki na deser:
Wracamy zmęczeni. Szybkie sprawdzenie pogody i zmiana planów na jutro:
Rano idziemy na twierdzę św.Jana - do południa ma być ładnie,
a potem zobaczymy , bo zapowiadają burze i ulewy
Krótkie podsumowanie i moje przemyślenia kotorsko-czarnogórskie:
-Ruch uliczny/samochody:
Kotor jest straszliwie zakorkowanym miastem i to z każdej strony - trzeba być przygotowanym na stracenie ok. godziny na wjazd. Samochodów jak na tak małe miasto jest ......
99% na czarnogórskich blachach. Ale sądząc po ilości turystów większość z tych pojazdów jest wynajęta. Wszyscy jeżdżą bardzo powoli ( nawet jak nie ma korków). Przyczyna tego jest bardzo prosta, ponieważ jadąc główną drogą zawsze ale to zawsze musisz wpuścić tego wyjeżdżającego z drogi podporządkowanej - w przeciwnym wypadku dzwon murowany. Tłumaczę tych wjeżdżających "na chama" : sami tak robiliśmy , bo inaczej nigdy byśmy nie wjechali na główną drogę, a jeszcze do tego za tobą
trąbią inni niecierpliwi. Generalnie luz, bluz, wszyscy uczynni aż miło i do tego pieszych też przepuszczają. Krótko mówiąc jak jedziesz główną ulicą uważaj na każdej krzyżówce
A i nie piszę tego tylko o Kotorze, bo w każdym odwiedzonym przez nas mieście jest to nagminne , a na drogach poza miastem zdarza się to dość często i to nie wyjeżdżają z podporządkowanej szybko, ,żeby uniknąć ew.zderzenia- wyjeżdżają z godnym podziwu namaszczeniem
.To Ty masz zwolnić i już
-Miejscowi/ turyści:
Turystów jest 4 razy więcej niż pojazdów , a do tego jak do portu zawija wielki wycieczkowiec ....... tragedia. Całe szczęście że szarańcza z wycieczkowców szybko przelatuje . 70% turystów to Rosjanie i to nie tylko w Kotorze.
Generalnie miejscowi są bardzo mili- przecież żyją z turystyki i chyba wszyscy znają rosyjski, bo wszyscy najpierw zagadywali mnie po rosyjsku . No cóż , chyba wyglądam na Ruskę
I z angielskim też nie ma problemu.
Czarnogórski jest prawie jak chorwacki , to tak jakbym ja rodowita Polka z zachodniej Polski rozmawiała ze Ślązakiem- można się dogadać. Dowiedzieliśmy się o tym od zaprzyjaźnionego Bośniaka ,z którym spędzaliśmy wieczory przy piwku i rakiji.
-Kotor
To miasto niewątpliwie ma niepowtarzalny klimat-taki trochę orientalny , jest ciepłe , przytulne, swojskie . Pomimo wielkiej ilości turystów nie wyczuwam tu komercji. Kotor ma zdecydowanie inny klimat niż Dubrownik. Może porównam to do 2 rodzajów kobiet( sami wybierzcie co wolicie) .Dubrownik to piękna, wypacykowana kobieta , miła ale chłodna przy bliższym poznaniu , a Kotor to też piękna kobieta , ale jest naturalna i ciepła.
Dlatego lubię spędzić w jakimś mieście kilka dni , dopiero wtedy można poczuć prawdziwy jego klimat. Podkreślam, że są to moje prywatne odczucia.
Uff... ale się rozpisałam , pewnie i tak nikt tego nie przeczyta