W 2009 roku mogliśmy być w Chorwacji tylko tydzień. Szkoda było więc każdego dnia .
Tak powstał pomysł, by dzień powrotu do domu był dniem poznawania Krajiny i przylegającego do niej skrawka Bośni. Autostradę zamieniliśmy na boczne drogi.
Jeździmy do Chorwacji po odpoczynek dla zmęczonych całoroczną pracą psychiki i ciała. Zachwycamy się Jadranem, słońcem , winem , rakiją, owocami morza i tworzymy z miejsc naszych wakacji własny raj na ziemi.
Ale znamy przecież historię tego kraju, dawną i współczesną. Zdjęcia gen. Ante Gotoviny w wielu miasteczkach zmuszają do zastanowienia. Podziwiać czy potępić operację "Oluja" ? Można odrzucić ten "drugi" obraz Chorwacji i zostać w raju.
Ale można też zejść na ziemię ...
Oglądanie podziurawionych kulami ścian domów jest dwuznaczne -wywołuje we mnie zawstydzające zaciekawienie i jednocześnie smutną powagę. Ślady wojny sprzed kilkunastu lat są widoczne w Krajinie nadal. A wszystko to w pięknej scenerii przyrody - gór, krasowych rzek, ogromnej przestrzeni błękitu nieba i zieleni - lasów i łąk.
Losy Krajiny zapoczątkowało powstanie tzw. Pogranicza Wojskowego
Wspólne zamieszkiwanie tych ziem przez Chorwatów i Serbów zakończyło się tragicznie.
Jak wiadomo, proklamowanie w 1991 roku Republiki Serbskiej Krajiny skutkowało po 4 latach 72 godzinną operacją wojskową "Oluja" - Serbowie w popłochu opuszczali swoje domy, kilkaset osób poniosło śmierć, do dziś większość Serbów nie powróciła( ok. 200 000 ).
W Europie Środkowej było i jest wiele takich "krain" - Bukowina, Łemkowszczyzna, Podole , Lwów czy Wileńszczyzna . Wszystkie one skończyły tak samo - wybuchem nienawiści i przemocy. Ale jakby na przekór tragediom i śmierci - po latach ludzie wracają do swoich domów, pielęgnują tradycje, walczą o własny język, prawo do historii i prawo do mieszkania na swojej ojcowiźnie.
Jak potoczy się dalsza historia Krajiny i innych "krajin" ?
Czy zabliźnią się rany ?
Czyja tak naprawdę jest ta ziemia ? Czy musi być tylko jednego narodu ?
Co trzeba zrobić by móc żyć w dobrosąsiedzkiej zgodzie ?
Czy to tylko retoryczne pytania ...
Pomiędzy Tribunjem a Sisakiem jest ok. 300 km . Kilkanaście godzin niespiesznej jazdy samochodem.
W tle - muzyka bałkańska - Miroslav Skoro, Thompson, Alen Islamovic, Dino Merlin .
Z połączenia dźwięków, widoków, śladów historii tych ziem powstał taki pejzaż.
Wyruszamy z Tribunja czerwcowym sobotnim rankiem, miasteczko jeszcze śpi, choć dziś zaczyna się tu letni sezon i przy marinie robotnicy w pośpiechu sadzą ostatnie kwiaty i malują świeże pasy na jezdni. Specyficznie pachnie ten rodzaj białej farby, rozpoznam go z zamkniętymi oczami. Odwracam szybko głowę, by po raz ostatni spojrzeć na miniaturowe stare miasto i widzę jeszcze raz wielkie zdjęcie domagającego się prawdy gen. Ante Gotoviny.
Daleko je kuca moja śpiewa do nas Miroslav Skoro. Święta prawda. Trzeba jechać.
Kilkanaście kilometrów od wybrzeża kończy się Dalmacja i wjeżdżamy do Krajiny.
Tak przedstawiały granice Serbskiej Republiki Krajiny jej władze.
Nie wnikam w to, czy ta granica przebiegała zgodnie czy niezgodnie z prawdą historyczną. Czuję bardziej niż wiem, że tu już inna ziemia, inny świat - za sprawą krajobrazu, w którym coraz bardziej zaczyna dominować poczucie pustkowia , wyludnienia. W oddali sinieją góry. Jeszcze kilka razy widzę w lusterku Jadran, ale i on w końcu znika.
Przed nami pierwszy cel naszej podróży - Bribir i Burnum .
Zbitek słowny obu nazw wywołuje uśmiech , jakoś tak kojarzą się z barum-barum, a może burumburum .
A sprawa jest poważna, bo Bribir to ciekawostka geologiczno-archeologiczna a Burnum - historyczno- archeologiczna.
Bribirskiej Glavicy - nie znaleźliśmy. Nie wjechaliśmy na szczyt płaskiego, wystającego 150 metrów powyżej otoczenia wzniesienia , a sięgającego 300 m npm - bo przejeżdżając przez 3 kolejne wioski nie spotkaliśmy nikogo, kogo można by spytać o drogę, a drogowskazy na bocznych drogach chyba nie są potrzebne - bo komu miałyby być. Widzieliśmy to miejsce z daleka; zasiedlone już w paleolicie, z odkrytymi u jej podnóża osadami z epoki Nowego Stone Age i z prawie wymarłymi wioskami pierwszej dekady XXI wieku.
W pogodny dzień ma się z Bribirskiej Glavicy roztaczać wspaniały widok na wyspy archipelagu szybenickiego, wyspę Vis (!) , a w pozostałe strony świata na leżące u podnóża polja z wąwozem rzeki Krk , obramowane niezliczonymi pasmami górskimi, w tym masywem Dinary.
Wszystko to widziały oczy wyobraźni i to musiało wystarczyć. Lekko zdeprymowani niepowodzeniem zaraz na początku włóczęgi, przystanęliśmy na małe co nieco i pocieszaliśmy się widokiem prawie jak z Birbiru. Co robi prawie, wiedzą wszyscy.
Ze znalezieniem Burnum nie było problemu - leży przy głównej drodze.
Chociaż; gdybym nie wiedział, gdzie oczekiwać tej kolejnej atrakcji, przejechałbym obok niej i nie zorientowałbym się, że właśnie minąłem resztki wojskowego obozu 4-tego i 11-tego legionu rzymskiej armii. Legiony stacjonowały w tym miejscu kontrolując przejście przez rzekę Krk, prawdopodobnie strzegły także akweduktu. Obóz został zniszczony w 639 r. w trakcie wojny pomiędzy Awarami i Słowianami.
Jakie było nasze zdziwienie, gdy zobaczyliśmy obok ruin kilka samochodów z włoskimi tablicami - okazało się, że to studenci z Wydziału Archeologii Uniwersytetu w Bolonii odbywają tu praktyki wakacyjne i miejsce zostanie w ciągu kilku lat bardziej wyeksponowane. Może nawet pojawi się tablica informacyjna ?
Miroslav Skoro ustąpił miejsca Marko Perkovic'owi - przed nami zaczęła wznosić się potężna sylwetka Vrhu Dinare , a po naszej prawej stronie wynurzała się zza Velikiej Prominy - Svijala , po której mały Marko chodził ze swoim didom ...
Moj dida i ja , prijaljela dva !
Tu dorastał, tu kształtował się jego światopogląd i wrażliwość. Tu walczył ...
Trzymałem kilka razy w ręku kbkAK , parę razy strzelałem z niego do tarczy - ale nigdy nie miałem świadomości, że muszę strzelać do człowieka ...
Nie ma większej różnicy, co trzyma się w ręku, kałasznikowa czy thompsona. Ale to, do czego się strzela, już ma i jeżeli celem jest człowiek, musi odcisnąć się na ludzkiej psychice.
Podobnie jak fakt, że jest się jednocześnie celującym i - celem . Muzyka MPT porywa mnie, teksty potrafią wzruszyć - i wywołać konsternację. Tu, w tej części Chorwacji , nie mogło być innego muzycznego dopełnienia pejzażu.
Przed nami skrzyżowanie dróg. Chciałoby się skręcić w prawo i zanurzyć w Kninsko polje , i dalej, i dalej - ale to przecież powrót do domu. Od tego momentu już nieodmiennie - kierunek na północ .
Asfalt krajowej chorwackiej jedynki jest doskonały. Anica- kninska kralnjica nie przypuszczała pewnie, że będzie można tak szybko się poruszać i przemieszczać z miejsca na miejsce. Ale nagle za zakrętem ostre hamowanie - dostojny van na holenderskich tablicach prowadzony przez dostojnych emerytów skutecznie blokuje drogę i to dokładnie na podjeździe. Nic nie dzieje się przypadkiem, zmęczeni jazdą za kamperem przystajemy w pierwszej zatoczce a tam naszym oczom ukazuje się widok iście toskański !
Zaskoczeniem jest też tablica informacyjna - jesteśmy na drugim, południowym krańcu Velebitu !
To tu znajduje się sławna z raftingu rzeka Zrmanja, jedna z wielu krasowych rzek Bałkanów. Ae nasza droga będzie podążać wzdłuż nurtu innej pięknej rzeki.
Musimy tylko do niej dojechać.
C.d.n...