Sukienka śliczna!!!
Beata, ja się jednak obawiam, że kiedy ubierzesz ją do biura, to szef Ci już nigdy klimy nie założy, bo będzie chciał, żebyś w takich, jak piszesz plażowych, strojach chodziła.
Co do Bałtyku - plaże są fantastyczne i najlepsze ever! Na dłuugie spacery wprost doskonałe. Ale typowe plażowo-pływackie wakacje spędza się tu trudno. U nas w tym roku:
Dzień 1 - tylko wieczór na plaży, wprawdzie wieje, ale cieplutko jest, za to woda lodowata - dzieci mówią, że nie da się pływać. Mnie zamarzają stopy.
Dzień 2 - w najlepszym momencie dnia temp. powietrza 17 stopni, pochmurno i wieje. Dzieci dezerterują z plaży.
Dzień 3 - o, jest lepiej! 20 stopni, wiatr, ale słonecznie i za parawanem da się wytrzymać, nawet miło jest. Pierworodny desperacko usiłuje pływać. Zanurza się po szyję, odtrąbia sukces i po 20 sekundach zwiewa z wody. Kończyny bolały go z zimna. Młodszy nawet nie ubiera kąpielówek.
Dzień 4 - słoneczko! Na plaży burza piaskowa. Wieje tak, że dzieci po pół godzinie żebrzą o powrót, a piasek mamy w majtkach nawet bez zdejmowania wierzchniej odzieży.
Dzień 5 - miał być idealny! Upalnie i słonecznie. Na plaży lekka bryza, nie trzeba parawanu, tylko parasol. No cuudnie! Woda w porównaniu z poprzednimi dniami ciepła jak zupa. A konkretnie - zupa szpinakowa, bo aż gęsta od zielonych glonów. Pierworodny rozpaczliwie pokonuje tę niedogodność i pływa zaciekle. Młodszy twierdzi, że popływa sobie w Grecji.
Wrócę tu może kiedyś, ale nie z dziećmi na letnie wakacje. Może na emeryturze, na długie, spokojne spacery.
Mimo wszystko - cel został osiągnięty, bo dzieci przewietrzone. I to solidnie.