2 -3 maja, środa-czwartek, popołudniaTe dwa popołudnia spędziliśmy typowo wakacyjnie.
Pierwszego z nich wybraliśmy się samochodem do pobliskiego miasteczka na zakupy typowo włoskich produktów. Droga cały czas wiodła poprzez włoskie wioski i pola, co pewien czas mijając jakieś zabudowania.
Początkiem XX wieku wycięto wiele lasów wokół Caorle, aby miasto mogło się rozwijać, a także po to, aby wytyczyć nowe pola uprawne…
Zakupy prawie udane, miał być jeszcze mały spacer po miasteczku, ale korki w kierunku centrum skutecznie nas zniechęciły i postanowiliśmy powrócić na wybrzeże…. Miała być jeszcze wizyta w lokalnej kantynie z winem, no ale nie wiem jakbyśmy do Zenith’a wrócili, bo żadne z nas nie odmówiłoby sobie degustacji
…..
W czwartek z kolei pokręciliśmy się po okolicznych uliczkach oglądając pobliskie hotele. Na plaży trafiliśmy na małą „burzę piaskową”
Oczywiście dotarliśmy także do centrum… Uliczki jeszcze dość puste, ale przecież nie będę z tego powodu jakoś strasznie narzekać
….
Leżaki uporządkowane stoją jak stały…
…a my podążamy w jedynym słusznym kierunku….
Kościół Matki Boskiej z Dzieciątkiem zbudowany został na cyplu - leżąc na plaży cały czas mam go na widoku.
Legenda głosi, że setki lat temu rybacy zobaczyli światło na morzu. Gdy podpłynęli bliżej zauważyli w morzu figurę Matki Bożej z Dzieciątkiem. Wydobyli ją i przypłynęli z nią na ląd. Biskup podjął decyzję, aby przenieść figurę do pobliskiej katedry. Okazała się ona jednak za ciężka i mieszkańcy nie mogli jej przenieść. W miejscu, w którym rybacy położyli figurę wzniesiono kościół. Kiedyś 3 nawowy, ale morze przypomniało o swojej sile i w XVIII w. świątynię przebudowano do stanu obecnego.
Dzwonnica stoi osobno i jest fajnym miejscem na sesję zdjęciową, więc chwilę musiałam odstać w kolejce. Na szczęście nie trwa to długo…
I tak na plątaniu się i spacerowaniu po uliczkach i nadmorską promenadą minął nam kolejny wieczór w Caorle….
Na piątek zapowiadano pogorszenie się pogody, ale nie będę narzekać, bo my mamy swoje plany....