[druga połowa jacuska]
Na Berat mocno ostrzyliśmy sobie zęby. Wiedzieliśmy, że to jedna z głównych atrakcji Albanii. Chociaż przyznam, że nie byłam pewna, czy nie będzie to tylko kilka ładnych domów (taki trochę "skansen pocztówkowy"), ponieważ prawie wszystkie zdjęcia przedstawiają Berat fotografowany z jednego punktu, jt. z mostu.
Dodatkowo udało nam się zarezerwować nocleg w bardzo fajnym, klimatycznym hotelu, którego wnętrze stylizowane jest na styl staroalbańskiego domu.
Wszystkie zdjęcia pokoi są ze strony hotelu, ponieważ w tak dużym pośpiechu zrzuciliśmy rzeczy, żeby jak najszybciej zobaczyć miasto, że pokój nie dawał się już do sfotografowania
.
Drewniane, kasetonowe sufity i drewniane zdobienia
piękne, masywne, drewniane łoża...
no i te firaneczki w okienkach!
Jedynym minusem było położenie przy drodze, która generowała spory hałas w nocy. Olbrzymim plusem była wyjątkowa, nawet jak na Albanię, obsługa. Wszyscy, począwszy od recepcji, przez kelnera a kończąc na pokojówce, uśmiechali się i byli naprawdę bardzo serdeczni
.
W ogóle Barat to miasto pozytywnych ludzi. I mimo, że sporo turystów tam dociera, to wzbudzaliśmy niemałe zainteresowanie. Zagadywano nas na ulicy (dziewczynki z wycieczki szkolnej), w knajpie (kelnerka) jak nam się podoba, czy jesteśmy 1. raz itp.Na moście zagadał nas pan, były nauczyciel angielskiego i niemieckiego, który znał trochę historię Polski Z kolei następnego dnia, kiedy już szykowaliśmy się do wyjazdu i pakowaliśmy auto przed hotelem, zagadał nas mocno starszy pan, który nie znał chyba obcych języków (może włoski?) i jak tylko dowiedział się, że jesteśmy z Polski, to z zachwytem powtarzał "Chopin, Choipin, komponist"
. No i w Beracie też, spacerując po wzgórzu zamkowym, inny starszy pan, widząc z daleka, że idziemy w jego kierunku, zerwał kwiat z kwitnącego krzewu i wręczył mi
. Nie chciał nic w zamian, niczego nie sprzedawał. Tylko się uśmiechnął
.
Berat wspominamy baaardzo miło
.