19 maja popołudnie.
Około 17: po przejeździe przez Czarnogórę docieramy do Albanii.
Pierwsze wrażenie, jakże mylne, drogi niezłe, szerokie, równe. Jakoś kierowcy tacy kulturalni i mały ruch. Dojeżdżamy do Campingu na północ od Szkodry.. Zbiera się na burzę, która ulewnym deszczem skazuje nas na godzinny pobyt w samochodzie. Zjadamy nasze kolacyjne zapasy. Na campingu miało być WiFi, ale z powodu burzy nie ma. Obsługa, niemal w panice biega po całym terenie, żeby zapewnić prąd.
Po jakimś czasie po burzy udaje im się opanować sytuację i idę nas zameldować. Trzeba przyznać, że Pani w recepcji to było pierwsze pozytywne zaskoczenie - angielski na poziomie bez zarzutu, choć w niektórych przewodnikach można znaleźć informację, że tym bywa różnie.
Załatwiłem wszystko co trzeba i idziemy rozstawić namiot. I tutaj zonk. Na Campingu spaliśmy ostatni raz 15 lat temu w Danii. W domu namiot sprawdziliśmy. Jest OK. Szkoda tylko, że szpilki do rozbicia zostały w szafce (znalezione po przyjeździe).
I po raz pierwszy w czasie wyjazdu doświadczyliśmy albańskiej zaradności. Poszliśmy do Pani z recepcji mówiąc o naszej indolencji. Pani się trochę zmieszała, bo nie miała żadnych śledzi po pożyczenia, ale w ciągu 15 min. obsługa pokombinowała i udało nam się nasze lokum rozstawić. Nie był to może najpiękniejszy namiot, ale na jedną noc w sam raz. Poza tym burza już była
.
Sam Camping jest przepięknie położony bezpśrednio nad brzegiem jeziora.
Ale można też powiedzieć, że w górach.
Wszystko zależy od punktu widzenia.
.
Wieczorem udaliśmy się do knajpki położonej na Campingu. Zamówiliśmy półmisek mięs (chyba wszystkie regiolne mięsa + warzywa na grillu + ryż), który spokojnie wystarczył na nas dwoje. Do tego piwko.
Oj pięknie się zaczął wyjazd....
Kącik dla zainteresowanych: 11 EURO 2 osoby + namiot, za elektryczność Pani nas nie kasowała, bo nie wiedziała czy prąd będzie, ale normalnie 2 EURO. Obiad na 2 osoby z piwem około 15 EURO.
Pozdrawiam