Dzień dobry. Na forum sennie, może przyda się nowa relacja
Po listopadowej Jordanii miało być tylko praca i spokojne oczekiwanie na Poważny Czerwcowy Urlop, American Dreams p.III. Wszak wszystkie rezerwacje czekają. Ale jak ktoś ma robaki, to pół roku nie da się wytrzymać w domu. Najpierw wymyśliłam Wielkanoc nad Dunajem, ale to też jeszcze szmat czasu. Wertując internet, dokąd to by można tak szybciej, przypomniałam sobie o Wilnie, które od dawna stoi w poczekalni. I tak się składa, że słynne wileńskie Kaziuki to zawsze na początku marca. Co prawda wolimy podróżować w cieplejszych warunkach, ale po sprawdzeniu prognoz okazało się, że na Litwie regularna zima jeszcze, a więc deszcz nie pokrzyżuje nam planów.
Teraz szybka decyzja- jak tam się dostać; bagatelka, z Wrocławia ponad 800km. Żeby swojemu kierowcy podarować odrobinę luksusu pomyślałam o autokarowej wycieczce zorganizowanej. Niestety, z powodu braku zainteresowania nie ma wyjazdów z Wro. A jechać na 4 rano do Warszawy żeby tam wsiąść do autobusu, nie ma sensu.
Samolot też z przesiadką w Warszawie, drogo i długo. Pozostało zatankować własne auto. Zaplanowanie szczegółów zwiedzania i rezerwacja hoteli to już czysta przyjemność.
28 lutego, czwartek
Pracuję szybko i wydajnie, udaje się wyjechać koło 14.30. Większa część trasy to dwupasmówka, a czwartek to nie piątek, na nocleg w Augustowie docieramy o 21.30.
Zatrzymujemy się w pensjonacie Stary Dom (rezerwacje przez Booking) , do którego zjeżdżamy 300m z głównej trasy. Warunki przyzwoite, czysto, rano śniadanie do pokoju, o każdej porze można zrobić sobie herbatę lub kawę, nie było problemu z późnym zameldowaniem. Ale dom rzeczywiście jest stary, czuć zapaszek stęchlizny, a po wykładzinie biegają rybiki.