Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Wielki come back Klanu, czyli wyspiarskie wakacje AD2013

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
mama_Kapiszonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2042
Dołączył(a): 30.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) mama_Kapiszonka » 14.08.2013 19:22

Longtom - dziękuję. Chyba masz rację. Z drogowego-punktu-widokowego ID wyglądają na maleńkie i płaściutkie. A tu aż 5 metrów wysokości. Kto by pomyślał. TU prezentuje się zgodnie z Twą teorią ;-) http://ikorcula.net/galerija_korcula/var/albums/Lanterne/SVJETIONIK%20HRIDI%20LUKAVCI.JPG?m=1328610701
CROberto
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4927
Dołączył(a): 03.02.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) CROberto » 14.08.2013 22:20

Mama w szoku 8O a Kapiszonek niepocieszony :cry: że to już koniec hvarskiej przygody.....
Nie dziwię się :idea:

Pozdrav.
m@rek
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 884
Dołączył(a): 15.07.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) m@rek » 14.08.2013 22:21

mama_Kapiszonka napisał(a):
... O 11.15 stajemy na końcu ogonka do promu. I tak sobie stoimy w ten największy aż do godziny 15tej!!!! ...

to mnie zmartwiliście :cry:

mama_Kapiszonka napisał(a):
Pomyśleć, że niektórzy o takim postoju mają przed sobą 1300km do przejechania…

hmmm ... a to chyba o mnie :roll:
no nic może początkiem września nie będzie tak źle :)
mama_Kapiszonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2042
Dołączył(a): 30.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) mama_Kapiszonka » 15.08.2013 09:11

CROberto napisał(a):Mama w szoku 8O a Kapiszonek niepocieszony :cry: że to już koniec hvarskiej przygody....



Pożegnaliśmy się nie bez żalu z Hvarem....fakt :-(

Ale przed nami wyspa nr 2, wyspa nr 3, wyspa nr 4 i wyspa nr 5 - każda odwiedzona (w różnym stopniu) w trakcie następnego tygodnia wakacji ;-)
mama_Kapiszonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2042
Dołączył(a): 30.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) mama_Kapiszonka » 15.08.2013 09:13

m@rek napisał(a):to mnie zmartwiliście :cry:

hmmm ... a to chyba o mnie :roll:
no nic może początkiem września nie będzie tak źle :)


M@rku, nie martw się. Na pewno we wrześniu będzie luźniej. No i najprostszym rozwiązaniem jest wcześniejsze przybycie do ogonka ;-) Tak mi się przynajmniej wydaje...
mama_Kapiszonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2042
Dołączył(a): 30.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) mama_Kapiszonka » 15.08.2013 09:47

Doszliśmy do wniosku, że drugi tydzień spędzamy gdzieś bliżej Polski – czyli jedziemy na północ od Splitu czy Drvenika (a w tym przypadku mamy spory wybór).

Nie ukrywam, że liczyłam na Primosten lub Rogoznicę – ale w czerwcu nie natknęliśmy się już na nic wolnego, co by nam wpadło w oko (a raczej tak: to co wpadło nam w oko lub było polecane choćby tu na cro.pl) było już zajęte.

Skoro nie Primosten, skoro nie Rogoznica - to może Trogir?

W trakcie pierwszego wypoczynku w Chorwacji odwiedziliśmy Split oraz Trogir. Jak to wówczas określiłam: Zauroczył mnie Split, spodobał się Trogir… Ale widać „serce i umysł” zapamiętały inaczej: to coś ciągnęło mnie do Trogiru.

Nie jestem zwolenniczką Ciovo – nie byłam nią po obejrzeniu zdjęć, relacji… Ale o mały włos nie trafiliśmy właśnie TAM: apartament Wendy w zatoce Mavarstica. Ale w ciągu weekendu nas ktoś wyprzedził i wynajął. Agencja zaproponowała alternatywne rozwiązania: app Sunny (Misevac na Ciovo) oraz app Tulipan w starej części Trogiru.
No i wpadłam po uszy! Ale decyzję zostawiłam M., żeby nie było narzekania… Widać on też wpadł….
Uznaliśmy, że po tygodniu plażowania na Hvarze już nie będziemy tak wygłodniali codziennych, wielogodzinnych sesji plażowo-jadranskich. No i w razie czego zawsze możemy wsiąść do auta i pojechać, wynająć taxi boat….

Domyślacie się już, co zgodnie, sorry: M. wybrał?

Pora na Wyspę nr 2! Trogir.
mama_Kapiszonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2042
Dołączył(a): 30.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) mama_Kapiszonka » 16.08.2013 12:17

Apartament Tulipan – nasz wybór na II.go tydzień wypoczynku. Zlokalizowany w starej części miasta. Blisko twierdzy Kamerlengo… zresztą – tam wszędzie jest blisko :-)

Stojąc jeszcze w kolejce w Sucuraju zadzwoniłam do agencji, w której wynajmowaliśmy apartament, że możemy być późno. Usłyszałam od Dijany:” No problem”. No to jak no problem to jedziemy na luzie.
Ale luz nas się skończył, gdy bez zobaczenia apartamentu zażądano od nas wpłacenia 100 euro kaucji. I nie chodzi o samą kaucję (bo o niej wiedzieliśmy od momentu otrzymania maila o zaksięgowaniu naszego zadatku ;-) ). Chodzi i ograniczone zaufanie – skąd mamy wiedzieć, że naprawdę w apartamencie wszystko jest OK.? Prosimy, skoro to jest 10 minut spaceru od agencji, aby koś z nami do niego poszedł i tam na miejscu wpłacimy kasę. Na nasze nieszczęście w biurze została Ivona – bardzo mało zorientowana osóbka. Nie, nie może tak zrobić, bo klucz może wydać dopiero, gdy w ręku będzie trzymać 100euro. No i mamy impasssss…

Druga sprawa – wiedzieliśmy, że pchamy się w serce starego miasta i oznacza to utrudniony dojazd. A wiadomo, że na 2 tygodnie to jednak trochę się bierze… Dostałam via mail info, że możemy podjechać w pobliże apartamentu, ale samochód musimy zostawiać na płatnym parkingu lub pod agencją. Okazuje się, że to pobliże to właśnie płatny parking przy kanale i tym łukowatym drewnianym mostem….

Poszliśmy sami wg. wskazówek z agencji zorientować się co i jak (M. a jak nas wpakują do jakiejś nory ze szczurami?). Nooooo… liczyłam na krótsze „w pobliżu”… to muszę przyznać.

Ale dom okazał się na zewnątrz odnowiony – choć w uliczkach akurat wyniuchać można było odorek z kanalizacji. Mając nasze doświadczenia z niebyt aromatycznymi łazienkami uparliśmy się – nie zapłacimy, dopóki nie zobaczymy. Ale na szczęście w biurze pojawiła się Dijana i jej szefowa: „Oczywiście Dijana jedzie z Wami – wy autem, ona na skuterze. Jak będzie OK. to płacicie i wypoczywacie. Jeśli nie jest OK to mamy zgrzyt, bo nie możemy oddać wam zadatku”. Tak to rozumiemy. Najważniejsze, że dało się. Ileż zależy od ludzi….

Wchodzimy najpierw na wewnętrzne schody, mijamy apartament Lipa na I piętrze, otwieramy drzwi i …. Uffff! Czyściutko, schludnie, łazienka mała, ale pachnąca i czysta. 100 euro + kwitek i zaczynamy …. przenoszenie bagaży.

Ale, aby pokazać o czym mowa, muszę odnaleźć mapkę miasta i zaznaczyć lokalizacje… Ups! Na Google maps nie ma drewnianego mostu :-D Ale na zdjęciach z satelity już jest…
Załączniki:
mapa Trogiru.jpg
poprowadzi nas/Was żółta kreska ;-)
mama_Kapiszonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2042
Dołączył(a): 30.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) mama_Kapiszonka » 16.08.2013 12:29

W sumie 4 kursy. Skoro na plaże mamy jeździć to sprzęt został w aucie. Dłonie zwisają nam w okolicach kolan i jedyne o czym marzymy to Ožujsko grejp…

Ale tego sobie też nie odmówię: łapię aparat w drugą rękę i idziemy na nasz taras na dachu….
Wybija pełna godzina (ale nie pytajcie mnie która) więc dzwony biją w kościołach jak oszalałe. A wierzcie mi, że ma co bić - w zasięgu wzroku 4 dzwonnice :-)
Załączniki:
DSC_4442 - Kopia.JPG
DSC_4438 - Kopia.JPG
DSC_4436 - Kopia.JPG
DSC_4433 - Kopia.JPG
mama_Kapiszonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2042
Dołączył(a): 30.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) mama_Kapiszonka » 16.08.2013 12:35



Nagle... jesssuuuu... dom się wali!

Nieee... to tylko kolejni turyści nadlatują! A że nad naszymi głowami... ;-)
DSC_5152.JPG
DSC_5133.JPG


Zdjęcia maszyn akurat nie z tej chwili, bo bynajmniej nie wpadłam na to, że może mi coś nad głową przelatywać. Polowałam później. I okazało się, wbrew obawom:
- że w nocy ich nie słychać w ogóle
- pierwsze przelatują, gdy umilkną pierwsze poranne dzwony
- wcale ich nie ma tak dużo - największe natężenie w czasie plażowania.
mama_Kapiszonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2042
Dołączył(a): 30.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) mama_Kapiszonka » 16.08.2013 13:54

Po relaksie i zimnym prysznicu przyszła pora spaceru po wieczornym mieście.
Wokół budynku ( i na tarasie) cisza – nie dochodzą odgłosy z miasteczka, ale już za zakrętem (czyli za Restauracją ALKA) wpadamy w tłum turystów. Co krok słyszymy rodaków.
Zatrzymujemy się przy menu i …. Już wiemy, że wyspa wcale nie była droga ;-) Niestety to, że jesteśmy w starej części miasta, gdzie gośćmi restauracji są Rosjanie, Niemcy, turyści anglojęzyczni (sorry, ale podczas pobytu nie słyszeliśmy przy stolikach naszego języka), sprawia, że ceny dopasowano do „ichnich” portfeli :-(

Piwo zaczyna się od 17 i kończy na 36 kunach. Butelka coca-coli to wydatek 16-18 kun. Pizza od 45 kun w górę. Droższe są pasty i risotto. Cenami kuszą drink-bary – 25 Kn, gdzie można posiedzieć (gdy znajdziesz wolne miejsce) i pogapić się na wieczorne życie promenady czy deptaka przy kanale i parku. Lokale przy bocznych uliczkach oferują niższe ceny. Jako pizzożercy mamy spory wybór…
Już wiemy, że nie będziemy stałymi bywalcami lokalowymi, ale na szczęście jest targ ze świeżymi owocami, warzywami, serami, pieczywem…. Są też markety – Konzum, Tommy i Lidl, gdzie aż trudno zaparkować, choć parking do małych nie należy. Tyle razy przechodziłam obok i dopiero w dniu wyjazdu zauważyłam targ rybny :-(
Pizzeria Vito – pizza jest, ale tęsknota za smakiem i aromatem pizzy jedzonej w Ivan Dolac – również :-( Kacpiemu za to przypadł do gustu kelner i niemal stała obecność kota w pobliżu… Trudno było go namówić na zmianę…
A ponadto smaczne frytki z kalmarów, degustacja nie-krewetek w smażalni na targu, kawa, croisanty… Trogir nie oczarował czymść szczególnym w tym zakresie. Ale nie narzekamy.
Za to paski ser przywieziony w prezencie – miodziooo… No i świeże figi kupione rankiem na targu. I ćwiartka arbuza zjadana każdego dnia (Kacpi zasmakował w kubeczkach z owocami – pokrojone w kosteczkę, schłodzone – porcja 15-20 Kn). I wybierał tylko arbuza, bo melon mdły, kiwi za twarde, ananas śmierdzi… Na szczęście sam potrafi liczyć i uznał, że zamiast kubeczka w tej cenie mamy połowę ogromnego, słodkiego owocu – a mama kroi też ładne kostki :-)
Pizza, piwo, wino, lody, spacer… Klimat uliczek, światła, zaułki, muzyka dochodząca z Placu Jana Pawła II, gdzie każdego wieczoru odbywa się jakiś koncert. Tak – to lubię!
Idziemy na promenadę pooglądać jachty. Stoją cudeńka. Co dzień inne. Służą za tło do tysięcy fotografii. Wcale się nie dziwię.
Podchodzimy do Twierdzy Kamerlengo – jej „tyły” zagospodarowano na „skakalnie”. Nie lubię, gdy psuje się pole do fotografowania (weź tu chłopie zrób zdjęcie twierdzy bez konstrukcji trampoliny na 1.szym planie), ale Kapi ma odmienne zdanie…
Klub nocny wali po uszach muzyką klubową – dominują młodzi ludzie…. Zabawnie wygląda plac przed szkołą podstawową – czas wakacji i dziesiątki stolików wokół. Robimy rundkę liczkową i kierujemy się do domu…
W uliczce siedzi stały bywalec – ale o Nim kiedyś więcej napiszę…
Trogir ma jeszcze jeden element, który nam sprawiał radość: koty. Spotykaliśmy co dzień rudą ciężarną Martę, Przyjacielski przybiegał po usłyszeniu szelestu torebki z przysmaczkami, Czarna Mama podzieliła się z nami dobrą nowiną pokazując swoje maleństwa (obydwa zmieściłyby się w dłoni), Garfield towarzyszy w Pizzerii Vito, Kot reklamowy zaskakuje kilkakrotnie swymi pomysłami, itp. itd. Tak, kociarze tak mają….
Załączniki:
DSC_5479.JPG
DSC_5610.JPG
DSC_5453.JPG
DSC_4535.JPG
uliczka,a końcu której jest nasz domek
DSC_4524.JPG
DSC_4503.JPG
czasami można się natknąć na ducha...
DSC_4494.JPG
DSC_4461.JPG
mama_Kapiszonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2042
Dołączył(a): 30.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) mama_Kapiszonka » 16.08.2013 14:55

Junior zasmakował w kąpielach morskich. Zresztą – kto nie, kto był na Hvarze? ;-)
Ale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że na taki lazur w okolicach Trogiru to my liczyć nie możemy. Nawet w snach.

W niedzielę, po porannym lenistwie wyruszyliśmy alejką spacerową w kierunku Splitu. Z rozmów z dziewczynami z agencji kojarzyłam, że ma tam być plaża Pantan – idealna ponoć dla dzieci (liczyliśmy, że w tej opinii wzięto również pod uwagę czystość wody). Kwadrans spaceru i widzimy bielusieńkie plaże (na serio!). Mało ludzi, miejsca na parasole plażowe, przebieralnie, prysznic, plac zabaw, parking…. Określam to mianem plaży miejskiej ;-) miejsca do plażowania i wejścia do wody wysypane grysem. Małe ostre kamyczki. Gdy tylko się kończą na dnie dotykamy trawy morskiej. I to mi nie przypadło do gustu. Woda – cóż, w Bałtyku wzbudziłaby zachwyt. Ale nie w Chorwacji…
A może to my mamy zbyt wygórowane wymagania? To wszystko przez ten Hvar!

Kacpi pływa, ale narzeka, że nie ma rybek, niewiele widać pod wodą, wieje silny wiatr i po wyjściu z wody czuć zimno… Nie, to nie może być Pantan, bo ja kojarzę jakiś cypel, a tu go nie widać. Więc opuszczam moich panów i idę alej. Droga wysypana kruszywem drogowym, ale odnoszę wrażenie, że jej podbudowę stanowią śmieci. Z jednej strony morze, z drugiej ugory zarośnięte trawą… Widzę już skrzydła kite-surferów, które zauważyliśmy wczoraj. Majaczy też coś w rodzaju cyplu (cypla?). Czyżby… omijam zatoczkę kite-surferów i przez mostek wchodzę na plażę. Tak, to jest Pantan. Woda, tam, gdzie pływają kite-surferzy jest płytka, gdy spadają z deski widzę, że nie sięga im nawet do pasa. Na cyplu dużo drzew – dzięki temu mnóstwo cienia. Barek plażowy. Po drugiej stronie (z widokiem na Split) obozują plażowicze. Woda także płytka. Tu na pewno nie poskaczemy ze skałek. Na dnie jest trochę piasku, więc woda nie jest przejrzysta… A sama plaża mam wrażenie, że została nawieziona kamieniami, bo wśród nich jest mnóstwo muszli. Wszystkie skamieniałe. Dla mnie to atrakcja i zabawa. Urokliwe jest miejsce, gdzie woda z rzeki tworzy rozlewisko. Czasami, przy słabym wietrze, to ona wpływa do morza. Gdy silnie wieje to słona woda wdziera się do lądu.

Tak, z pewnością jest to lepsze rozwiązanie niż plaża miejska - trzeba będzie tu zajrzeć.
Ale „szału ni ma” :-(

Kolejna plaża na północ od Trogiru w okolicach Hotelu Medena (w weekend wjazd bezpłatny, a może dlatego, że jechaliśmy popołudniu), a w kolejnych dniach płaciliśmy 15 Kn za całodniowy parking. Po prawej stronie (a więc na linii z budynkami hotelu) oblężenie niesamowite – niemal jak nad Bałtykiem. Do tego stragany, stoiska, knajpki. Pewnie, można tu zjeść, ale żeby plażować? Za nic!

Idziemy w stronę Trogiru – tu znowu białe kruszywo i porobione małe zatoczki – rozdzielają je sterty głazów, tworząc coś w rodzaju pomostów. Wśród nich wyczajam piękne skamieniałe małże – ogromne, skrystalizowane i na moje nieszczęście zbyt mocno sklejone z kamieniem :-( , ale są też bloki białego kamienia prostu spod maszyny: równo przycięte i gładkie. Tu spędziliśmy w sumie 3 sesje plażowe: woda czystsza, szybko robi się głębia, widać ryby, są ogórki, jeżowce (ale pod kamieniami), no i nowo-poznani kompani do zabawy – Adaś i Michał. A my dzięki temu też mamy z kim porozmawiać – ich rodzice Jola i Mariusz.

W planach mieliśmy wycieczkę do Zatoki Mavarstica (no i mamy Wyspę nr 3). Pojechaliśmy, a jakże! Moje argumenty: „no weź, a jak tam będzie ładnie, to potem będziemy żałować, że tylko raz zdążyliśmy tam pojechać” – zadziałały. Rodzina do auta i … wpychamy się na Ciovo. I to dosłownie wpychamy, bo jedziemy w ogonku, z przerażeniem oceniając taki OGON czeka nas w drodze powrotnej. Patrzę to na mapę (Mavarcica), to na kierunkowskazy (Mavarstica)… przypuszczam, że to jedno i to samo… jedziemy, patrzymy na te tłumy na plażach, wąskie uliczki między domami, wjeżdżamy pod górę i tadam! Koniec drogi! Jest co prawda betonowa prowadząca do morza, ale tak stroma i bez miejsc do parkowania, że nie wiemy co robić. Póki co parkujemy w czymś w rodzaju wyrobiska/parkingu na dziko… i idziemy na spacer. Dochodzimy do tabliczki M.Draga / V.Draga i kierujemy się do jednej z nich. Plaża ładna, otoczona lasem i skałami. Ale mocno zatłoczona. A droga pod górę (i to bez bagażu) okazuje się dla nas mordercza. Rozmawiamy z napotkanym przedstawicielem handlowym T-mobile i tłumaczy nam, że pojechaliśmy za daleko, a mavarstica to to wszystko, co mijaliśmy od jakiegoś czasu na wybrzeżu… No to wracamy i planujemy wjechać w którąś uliczkę i upolować coś dla siebie. I tak co rusz skręcamy…nawracamy i próbujemy dalej. I tak aż do końca ogonka….

Na szczęście jego długość jest znacznie krótsza niż przed południem. I w ten sposób zaliczyliśmy wyspę nr 3, na którą raczej nie mamy zamiaru powracać :-D
mama_Kapiszonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2042
Dołączył(a): 30.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) mama_Kapiszonka » 16.08.2013 14:59

oo... to tak mniej więcej ... z lotu ptaka ;-)
Załączniki:
okolice Trogiru.jpg
karolinapleszewska
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 23
Dołączył(a): 07.04.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) karolinapleszewska » 17.08.2013 11:39

mama_Kapiszonka napisał(a)::-(

Muzealna kocia bida. Aż się serce kraje...


uważam że robienie zdjęć cierpiącemu kotu jest nie na miejscu. zapewne nie wykonaliście żadnego kroku aby mu pomóc. chorwacja to cywilizowany kraj i zapewne istnieje zawód weterynarza.
jadąc na wakacje, większość ludzi nastawia się na czerpanie przyjemności, zrobie sobie zdjęcie tu i tam, przy lodziarni, w parku i marinie, a moze przy chorym zwierzęciu ? nie przeszło wam przez myśl, żeby mu pomóc ? a jak ? zapakować zwierzaka w zwykły karton i zawieść go do weterynarza, lub zadzwonic do odpowiednich służb, chociazby do informacji turystycznej z zapytaniem co robic w takim wypadku. przeciez ten zwierzak mocno cierpial !! to nie są sytuacje ekstremalnie trudne. wystarczy tylko trochę dobrej woli no i .. empatii, której tutaj niestety zabrakło. przykre.
mama_Kapiszonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2042
Dołączył(a): 30.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) mama_Kapiszonka » 18.08.2013 09:06

A czy widzisz tam jakąś osobę przy kocie? Skąd w ogóle pomysł, że można z tego czerpać przyjemność? Skąd pewność, że nie zrobiłam nic, aby mu pomóc? Akurat z tym trafiłaś, jak przysłowiową kulą w płot.
krasiu666
Cromaniak
Posty: 830
Dołączył(a): 08.06.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) krasiu666 » 18.08.2013 10:43

Jak to mówią lepiej późno niż w cale. Siadam i czytam.
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Wielki come back Klanu, czyli wyspiarskie wakacje AD2013 - strona 7
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone