napisał(a) mama_Kapiszonka » 28.08.2013 14:46
Pisałam już o japońskich wycieczkach?
Ale nie tylko one wpadły mi w oko. Popołudniami Trogir zapełniał się turystami (nie dziwię się, po plażowaniu milo coś pozwiedzać). Trzeba przyznać, że wśród spacerujących, zwiedzających, fotografujących bardzo dużą część stanowili Polacy. Wyłowiłam pewną grupkę...w sumie to nieco zbliżona zachowaniem do japońskiej wycieczki: chodzenie w szybkim tempie od punktu A (który akurat wpadł w oko) do punktu B (ciężko go określić gdzie jest, bo pewnie na jakiś się natkniemy w następnej uliczce) i za każdym razem sweet focia.
Kobiety naprawdę elegancko ubrane, buty na niezwykle wysokich obcasach, makijaż w pełnej krasie (chyba dlatego tak szybko się przemieszczały, by nie spłynął w tym skwarze). Odebrałam to jak wyścig na chwalenie się: o! tu byłam/byłem/byliśmy. I tu. I tu. I tu..... Żadnego przewodnika, żadnego planu czy mapy, żadnego w końcu zatrzymania się o popatrzenia. Zachwycenia się otoczeniem. Zdumiała mnie sesja wijącej się mamy na murach kościoła. Pozy rodem z pole dance, głośno wydawane komendy w stronę fotografa.... A obok na murku nastoletnia córka.... zbuntowana, niezadowolona....
Wiem, ja też mam w domu facetów, których wśród zabytków najczęściej fotografuję tyłem (bo tak szybko chcą zwiedzić i zaliczyć). Dlatego zdjęć nas jest niewiele.
Za to Trogir dostarcza niezwyklej uczty dla oczu dla dociekliwego poszukiwacza... Diabeł tkwi w szczegółach. Ale jakie boskie te szczegóły!
- Załączniki:
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-