słoma79 napisał(a):Szacun za poszukiwanie...tak, to był TEN pierwszy raz
15 kwietnia (sobota): Ljubljana - miasto smoków; część pierwszaJedziemy w stronę stolicy. Pogoda coraz lepsza:
Ljubljana (po polsku Lublana, ale nie podoba mi się ta nazwa
, więc będę używać słoweńskiej
) to miasto "kieszonkowe" - zaledwie 250 tys. mieszkańców, a ma wszystko, co potrzeba (tak jak Słowenia!
): Stare Miasto z rzeką i kilkoma zabytkami, twierdzę z ładnym widokiem (również na Alpy) i duuużo deptaków.
I właśnie tymi obszarami przyjaznymi pieszym
skradła nasze serca
Bardzo nie lubimy ruchu samochodowego w centrum miast, jak choćby w Pradze czy w Trieście, do którego pojedziemy jutro
Ale po kolei
Parkujemy w jednej z uliczek na granicy ścisłego centrum, za free, bo dziś sobota. Pierwszą ciekawą budowlą, jaką widzimy, jest teatr lalek, a obok "winda", którą można wjechać na zamek:
Po słoweńsku to Žičara albo Uspinjača, podobnie jak w Zagrzebiu, chociaż ta jest odrobinę dłuższa od zagrzebskiej
Wchodzimy w uliczki Starego Miasta. Od razu natykamy się na ludzi z koszyczkami:
Zmierzają na święcenie pokarmów do barokowej katedry św. Mikołaja. Wnętrze kościoła zobaczymy później, teraz tylko obchodzimy go dookoła:
Na placu za świątynią odbywa się jakiś koncert:
Naszą uwagę przykuwa jednak coś innego, co kojarzy nam się z Chorwacją - wejście do ribarnicy
:
Na długim korytarzu znajduje się kilka stoisk:
Dobrze nam znane branciny (lubiny) i orady:
Jeśli wierzyć napisom, pochodzą z wyspy Pašman. A kosztują "zaledwie" 11 euro za kilo
Ljubljana jest miastem nowoczesnej sztuki. Na każdym kroku natykamy się na jej przejawy, choćby w postaci takich pomników, których wymowy nie mam odwagi interpretować
:
Powyżej rzeźba szatana na Moście Rzeźników, którzy upodobali sobie zakochani - oczywiście są kłódki
:
A oprócz kłódek bardziej masakryczne "ozdoby" - głowy smoków:
Jesteśmy w końcu w mieście smoków (są one symbolem Ljubljany, co jest związane z dość zawiłą legendą
), o czym nie pozwolą nam zapomnieć różnego rodzaju rzeźby. Ale do tych najsłynniejszych smoków, na Smoczym Moście, dojdziemy trochę później...
Spacerujemy bulwarem nad rzeką Lublanicą. Znajduje się tu mnóstwo knajpek:
Jest też trochę sztuki nowoczesnej
:
Docieramy do Tromostovja, niezwykłego Mostu Potrójnego - dzieła wybitnego słoweńskiego architekta Jože Plečnika:
Architekt ten miał wizję Ljubljany - miasta mostów i kanałów i chociaż nie udało mu się zrealizować całej koncepcji, w dużej mierze wpłynął na obecny wygląd stolicy, które jest nazywane "słoweńską Wenecją"
Jeszcze trochę Trojmostovia:
Wchodzimy na Prešernov trg, na którym stoi pomnik wielkiego romantycznego słoweńskiego poety Franca Prešerena (ichniejszego Mickiewicza
):
Na placu znajduje się również barokowy kościół franciszkanów z XVII wieku:
W środku trwa oczekiwanie na święcenie pokarmów:
Tym razem
nie mamy przygotowanego koszyczka, ulatniamy się więc.
Spacer bulwarami nad Lublanicą jest bardzo przyjemny. Jeśli chcielibyście popływać jedną z łodzi, nie zrujnuje to Waszego budżetu - rejsik kosztuje 5 euro od osoby.
Zastanawiamy się nad taką opcją zwiedzania, ale na ten moment zwycięża głód. Zaczynamy się rozglądać za jakąś knajpką, oczywiście nie przerywając spaceru i zaglądając w różne zakamarki:
Mijamy kolejny most, Most Szewców (Čevljarski most), na którym usadowił się usadowił się gitarzysta z głową sarny
:
I trochę sztuki (oczywiście!) - bardziej naturalnej
:
oraz tej nowoczesnej - znowu smoki
:
Są i fontanny:
Ponownie Most Szewców i zamek na wzgórzu:
Mamy ochotę na
čevaby, ale nie możemy ich znaleźć w menu żadnej restauracji... Wszędzie tylko burgery i pizza. Ostatecznie trudno, niech będzie pizza. Zjemy ją w tym miejscu:
z pięknym widokiem na rzekę i bulwary.
A potem ciąg dalszy spaceru, na który zapraszam w następnym odcinku