Nasza przygoda z Chorwacja zaczęła się dawno temu, bo w 98 kiedy to wraz z moja lepsza polowa postanowiliśmy wybrac się do „cieplych krajów”. Lamentu ze strony rodziców było co niemiara, bo daleko i w ogóle, bo to wojna, bo niebezpiecznie, bo nasze morze tez fajne a w Kołobrzegu jeszcze nie byliście itp.
Nic to, pojechaliśmy. Wypad był udany, ale wróciliśmy chorzy. Choroba trwa do dzisiaj, i pomimo ze próbowaliśmy innych zagranicznych wojaży, Chorwacja została naszym drugim domem i ciągnie nas do siebie.
Troche tremy jest, ale co tam. Bedzie to moja pierwsza relacja i mam nadzieje ze zainteresuje ona rodziców, a może nawet pomoże w organizacji waszych wakacyjnych planów. Bedzie to wyprawa nie w świetle letnich wakacji, ale fajna przygoda z której nasze dzieciaki wróciły zachwycone. Doszliśmy do porozumienia z naszymi dziewuchami, jako ze nasze letnie plany wakacyjne trochę się rozbiegają. One raczej plazing od poniedziałku do niedzieli, a my to trochę byśmy połazili. Decyzja zapadła, jedziemy dwa razy, latem na plazing, a na Wielkanoc objazdówka. Bilety na prom zakupione (jesteśmy uziemieni na wyspie) i 27 Marca o godzinie 13 planowany wyjazd. Wybor był świadomy, bez wielkich oczekiwań jeśli chodzi o pogodę, temperatura według Pogodynki miała być w okolicach 15C, czyli idealna jeśli chodzi o szwedactwo, a czas wyjazdu to święta Wielkanocne. Dlaczego Wielkanoc, ano chcielismy zobaczyć jak wygląda ona w innych krajach, jakie są obyczaje i tradycje, a przy okazji zobaczyć to, czego nie dajemy rady zwiedzić latem z nadzieja ze nie będzie tłumów. Nasz chorwacki dziadek ze swoja rodzina zapraszał, wiec nie można było odmówić.
Do planowania wyjazdu podeszliśmy ze synem lat 12 bardzo poważnie. Jako zatwardziali namiotowcy musieliśmy opracować cala drogę przejazdu pod katem spania i wszystko inne. Plany na zwiedzanie miejsc po drodze do Cro były już dawno, ale jakoś nie mieliśmy chęci lub czasu ich zrealizować. Zawsze było „a możemy zostać jeszcze ze dwa dni, albo jedzmy od razu a w drodze powrotnej zwiedzimy”.
Tak wiec tym razem miały być Alpy i narty przez 5 dni, potem Wenecja, jaskinie w Słowenii, chorwackie Plitwicka Jezera i Paklenica. W drodze powrotnej słowackie termy i nasza Wieliczka. Całość nie powinna nam zabrać więcej niż 16 dni, ja 13 Kwietnia musze być w pracy.
Ale do rzeczy....
Sobota 21 Marca
Jako ze nie lubię pakowac się na ostatnia chwile, w sobotę tydzień przed wyjazdem wyszarpałem walizy i rozpocząłem przygotowania. Ja z młodym zmieściliśmy się do jednej torby, dołożyliśmy do niej jeszcze tysiąc innych drobiazgów potrzebnych mniej i więcej, i byliśmy gotowi. Dziewczyny dostały druga torbę i miały być gotowe do czwartku. Zona potwierdziła ze jedna torba będzie ok plus jakaś kosmetyczka.
....Przeciez nie jedziemy pod namioty, to nie musze brać wszystkiego....
Trumnę wożę na dachu caly rok, teraz wypad do kwater to sobie tak myślę ze nie będzie mi potrzebna. Dwie torby i kilka plecaków wejdzie do bagażnika przeciez.
Wkoncu pierwszy raz pojadę prawie na pusto.
Cool, wtargałem ta cho.lere (Thule Atlantis 900) do mieszkania na 3 piętro , no bo to spalanie mniejsze i na normalny parking można bedzie wjechać i w ogóle fajniej bez trumny.
Bylem gotowy.
Jesli chodzi o Polskie znaki, to staram sie jak moge. Wszystkich urazonych przepraszam