Rozpoczął się kolejny – 2022 rok.
Po raz pierwszy od dwóch lat część planów wyjazdowych wydawała nam się być całkiem konkretna.
Już od chyba listopada 2021 mieliśmy skompletowaną Załogę na chorwacką majówkę.
Cieszyłam się, że mamy z kim żeglować.
Jednak jachtu nie rezerwowaliśmy.
Ani na majówkę, ani – co bardzo dziwne i właściwie nie wiem dlaczego – na czerwcowe Mazury.
Coś ciągle kazało nam czekać z tymi Mazurami.
A Chorwacja – wiadomo, jest czas, coś znajdziemy na ostatnią chwilę.
Bo nie wiadomo co z epidemicznymi dziwadłami – może znowu pozamykają granice czy też wymyślą jeszcze mniej logiczne atrakcje?
A potem nagle wojna.....
Dużo się działo, nie było czasu na myślenie o organizacji wyjazdu.
I gdzieś był niepokój czy w ogóle będzie możliwość wyjechać?
Co nas czeka w związku z tą wojną?
Nie wiadomo.
Zbliżały się Święta Wielkanocne i przez wszystkich wyczekiwany długi weekend majowy.
Potwierdziliśmy Załodze, że wyjazd majowy się odbędzie.
Umówiliśmy się na spotkanie przedrejsowe – chcieliśmy poznać ludzi, wyjaśnić co mają ze sobą zabrać, jak się przygotować.
Mieliśmy już oferty na jacht, dogadany przejazd, przestawienie samochodu.
Jednym słowem – mimo braku rezerwacji łodzi wszystko właściwie było już gotowe.
Pozostało podpisać umowę i wykonać przelew za jacht.
I wtedy – w Wielki Piątek – po poślizgnięciu na ubłoconej przez budowlańców drodze przed domem poczułam wściekły ból w kręgosłupie .
Uczucie jak rażenie bardzo silnym prądem od kości ogonowej do mózgu.
Zero snu, niemożliwość poruszania się, przeogromny ból przy każdej próbie ruszenia nogami czy plecami.
I tak całe Święta – w większości przeleżane w łóżku, na bardzo silnych lekach przeciwbólowych i przeciwzapalnych które i tak nie zmniejszały bólu.
A po Świętach już szybko poszło.
We wtorek ekspresowe skierowanie na rezonans, w środę po południu samo badanie, natychmiast po nim wizyta z płytą u ortopedy.
Ten – po obejrzeniu wyniku natychmiast wziął telefon do ręki i umówił mnie na wizytę u neurochirurga na poranek następnego dnia.
W czwartek karnie stawiłam się na wizytę – szybko poszło...... doktor obejrzał wynik i mnie i natychmiast wypisał skierowanie do szpitala na operację......
I kategorycznie zabronił wyjazdu.
To już pojechaliśmy.....
Chorwacja odpłynęła...
Wieczorem Kapitan zadzwonił do Załogi...... powiedział co się stało i odwołaliśmy wyjazd.
Nie będzie majówki.
Nie będzie Chorwacji.
Ale będzie spotkanie – bo z ludźmi zawsze miło się spotkać.
Więc kolejnego dnia wszyscy, którzy mieli z nami płynąć zjawili się w naszym domu.
Tylko mnie nie było – miałam wizytę u rehabilitanta bo cały czas przeraźliwie bolało.
I na tej wizycie – cud.
Nie wiem co ten człowiek mi zrobił ale ból zszedł prawie do zera.
Po raz pierwszy od dwóch tygodni mogłam normalnie siedzieć.
Podpytywałam też o wyjazd – rehabilitant pozwolił jechać.
I co teraz robić?
Jechać?
Zostać w domu?
Nie wiem.....
Wracałam na spotkanie przedrejsowe z burzą myśli w głowie.
Wiadomo – wyjazd kusił.
Ale jeśli coś się stanie?
Jeśli znowu mnie połamie?
Nie wiedziałam zupełnie co robić.
Wpadłam do domu, przywitałam się z Załogą i oznajmiłam im, że w zasadzie.....mogę jechać.
Ale Oni już zdążyli porezerwować jakieś alternatywne wycieczki.
Ok. – w takim razie nic już nie kombinujemy.
Odpuszczamy tę Chorwację, popłyniemy razem za rok – jak będę zdrowa.
Spotkanie przedłużało się, znaleźliśmy wiele wspólnych tematów do rozmów.
W końcu ostatni goście wyszli.
Dochodziła 11 w nocy.
Popatrzyłam na Kapitana i głośno pomyślałam: a gdyby tak na Mazury skoro do Chorwacji się nie da?
Decyzja zapadła w pół sekundy: jedziemy!!!!
Ania opuści szkołę – to żaden dramat.
Ewa i tak ma wolne bo będą matury i szkoła zamknięta.
Ekspresowy rekonesans strony z czarterami.
I kolejna szybka myśl: a gdyby tak zabrać towarzystwo?
Była 23:45.
Kapitan złapał telefon.
Popatrzył na status znajomej – była aktywna.
Więc wykręcił numer, odebrała.
Macie plany na majówkę?
Mamy, Bieszczady.
A nie chcecie z nami na Mazury?
Chcemy!!!! Płyniemy!!! Tylko czekaj, natychmiast się rozłączę żeby wstrzymać przelew za Bieszczady bo wykona się za 10 minut!
No to wstrzymuj!!!!
A my jeszcze klikamy rezerwację jachtu, przed północą.
I zmęczeni emocjami idziemy spać.