Witam serdecznie wszystkich gości forum, chciałbym podzielić się relacją z naszego letniego wypadu, uprzedzam że kwestie techniczne związane z poruszaniem się po forum nie są mi za bardzo znajome, mam nadzieję że z biegiem relacji „nabędę” doświadczenia, więc za ewentualne potknięcia przepraszam.
Pomysł na wyprawę (może to zbyt górnolotne), ale spływ to też nie do końca trafne określenie, pojawił się po przeczytaniu relacji na forum z wyjazdów do CRO Maslinki i Gusi.
Odkrywając w 2015 Hvar z bazą w Jelsie wraz z przyjaciółmi żałowałem, że nie zabrałem kajaku, są tam fantastyczne warunki na kajakowanie nie tylko w strefie przybrzeżnej. „Pakleni Otoci” które oglądaliśmy w Hvarze z wysokości Twierdzy zostały w pamięci.
Po powrocie w niecały miesiąc mieliśmy gotowy plan na przyszłoroczny wyjazd, tym razem północna Chorwacja i Istria Jak Istria to i blisko do Wenecji, tak więc na 14 dniowy urlop założyliśmy 4 dni w Punta Sabbioni z codziennym wypadem Vaporetto do Wenecji, na Murano i Burano.
Trafiłem na forum na film z kajakowania po kanałach Wenecji ale przyznam szczerze że wywołuje to jak dla mnie dość „oryginalne” wrażenia (mijający piękne gondole kajak)
Planując tegoroczny wyjazd i pobyt na Istrii powstał pomysł kajakowania na terenie Parku Narodowego Brijuni.
Mając świadomość że jest formalny zakaz pływania w obrębie parku napisałem jesienią list z prośbą do biura parku o wyrażenie zgody i po paru tygodniach dostałem pozytywną odpowiedź na zaproponowaną przeze mnie trasę, nadmienię że wersja polska i angielska pozostała bez odpowiedzi, dopiero wersja w języku chorwackim przyniosła pozytywny efekt.
Tak więc zostały spełnione formalne wymogi i można było na spokojnie dopinać szczegóły.
Mam do dyspozycji kajak firmy „Prijon” Excursion, 2 osobowy z pełnym oprzyrządowaniem. Nie jest to kajak typowo morski ale daje poczucie bezpieczeństwa i co najważniejsze jest bardzo pojemny, dwie szczelne komory, łącznie 180 l dodatkowo siatki pokładowe daje to sporo możliwości do załadunku na wielodniową wyprawę dla dwóch osób. Ze względu na bliskość do wysp Brijuni jako bazę wybraliśmy kemping Brjuni, 10 km na północ od Puli, ładnie położony choć jak dla mnie trochę za duży.
Na początku lutego wpłacona przedpłata 50 EUR za wybraną parcelę by nie stresować się na przysłowiowe „pięć przed dwunastą”
Większość podstawowego sprzętu jak kajak, wiosła, kamizelki, worki wodoszczelne, fartuchy i odpowiednie ubrania mamy prywatne – bawimy się w turystykę kajakową od ponad trzydziestu lat.
Z racji tego że niewiele pływałem po morzu to uznałem za celowe uzupełnienie wyposażenia o pompkę zęzową i pływak na wiosło, tak na wszelki wypadek gdyby przydarzyła się wywrotka.
Warto mieć też rzutkę i dodatkowe wiosło, taki drobiazg jak smycz do wiosła gwarantuje że nie odpłynie nam w najmniej oczekiwanym momencie.
Będąc samemu w kajaku trochę dalej od lądu różne przygody mogą nas spotkać.
Poza tym szczelne opakowanie na telefon, kamerę i mapnik z trasą płynięcia.
Tyle z podstawowego wyposażenia, dla wielu może to zbyt dużo ale daje nam to poczucie bezpieczeństwa na wodzie.
I nastał czas wyjazdu - 4 lipiec
Myślę że wielu z nas mając opracowany szczegółowo plan z niecierpliwością czeka na dzień wyjazdu,
ja tak miałem przez kilka miesięcy. Myśl o realizacji planów pomagała dotrwać do dnia wyjazdu. Sprawdzenie stanu technicznego auta i przyczepy, założenie kołysek na relingi do mocowania kajaka i wszystko gotowe. Założenie wstępne – wyjazd 5 lipca w godzinach rannych z Gdańska, z racji korzystnej sytuacji w firmie decydujemy się na wyjazd 4 lipca w godzinach południowych. Jak się później okazało była to trafna decyzja gdyż 130 km trasy i niespodzianka w postaci awarii sprzęgła, w konsekwencji wezwanie assistance, laweta, przyczepa na hak i kurs do Grudziądza.
Szczęście w nieszczęściu że stało się to w kraju, obeszło się kosztem 150 zł i stratą tylko 3 godzin. Dokładnie o 15 wjeżdżaliśmy ponownie na autostradę - kierunek Gorzyczki.
Niestety, technika zaskakuje jak i fachowość mechaników (naprawiałem to trzy miesiące wcześniej i gość gwarantował niezawodność)
Szczęśliwie kilka dni wcześniej oddali nowy odcinek autostrady omijający Łódź i nie traci się tyle czasu na przebrnięcie przez miasto.
Późno wieczorową porą dojechaliśmy do granicy, nocleg na parkingu (zaleta ciągnięcia domku za sobą)