No już, już jedziemy (a raczej płyniemy do tej Wenecji)
.
Musiałam się przecież przebrać ... pozmywać, itp.
Parkujemy na tym samym co zwykle parkingu w Punta i ładujemy się do 14. Po półgodzince podpływamy pod "centrum" ...
Na zdjęciu może tego nie widać, ale kolor mojej twarzy budził zrozumiałe zainteresowanie wszystkich mijanych osób. Nie przypuszczałam, że to przedpołudnie na plaży tak mnie weźmie ... Bo ja jestem z tych co najpierw przez mocną czerwień w przyjemny brązik się opalają
. (miny kolezanek przez 2 tygodnie od powrotu z majówki - bezcenne
) ...
Myślalam, że to może
tony coś szkicuje ...
... ale On chyba bardziej wyraźnie kształty uchwyca, a nie takie mazy
...
Jakiegoś specjalnego planu nie mieliśmy ... ot tak połazić po Wenecji wieczorową porą i przetrącić jakąś sympatyczną kolacyjkę (wreszcie nie pizzę
). Ruszyliśmy więc z przystani w lewo ...
Kiedy skończyła się mozliwość "iścia" nabrzeżem weszliśmy "w miasto" ...
I wtedy przypomniało mi się, że tu w okolicy jest jedno miejsce, które chciałam zobaczyć, a mianowicie ciekawy architektonicznie XV-wieczny
Palazzo del Bavolo .
Bavolo w dialekcie weneckim oznacza skorupę ślimaka - wydaje się to trafnym porównaniem patrząc na zewnętrzną klatkę schodową budynku
...
Jednak zrobienie tam sensownego zdjęcia nie jest proste z uwagi na niewielką ilość miejsca i ogrodzenie ...
Spacerujemy dalej ... Robi się coraz ciemniej ...
Tłum na moście Rialto już tylko na jego szczycie ...
Chyba mi się wydawało, że ludzi wokół Rialto mniej jakby ...
Powoli zapalają się szyldy ...
...i niektóre latarnie ...
Te "miejskie" wokół kanału jeszcze nie. Stoimy i stoimy na moście Rialto, ale jakos nie możemy doczekać się ich zapalenia ...
W brzuchach nam burczy, postanawiamy więc wrócić do tej klimatycznej knajpki nad kanałem, którą upatrzylismy sobie pierwszego dnia
Całkime sympatyczny pan kelner zaprasza nas do środka. Są wolne stoliki, ale nie przy oknie
... No nic ... siadamy w rogu przy stoliku wielkości jednego talerza
i studiujemy kartę ... I tu zonk. Karta jest wyjątkowo uboga w ilość, dość bogata w cenę
. Nachodzą nas wątpliwości ... W tym momencie zwalnia się stolik przy oknie ... Pytamy kelnera czy możemy się tam przesiąść
... Przecząco kręci głową mówiąc, że usiądą tam inni goscie
. To pomogło nam podjąć decyzję. Grzecznie dziękujemy i opuszczamy lokal czując na plecach zimny powiew wzroku kelnera ...
No cóż ... atrakcyjny wygląd z zewnątrz to nie wszystko ...
Głodni idziemy dalej ...
cdon.