Wiecie jak to w życiu bywa ... W pewnym wieku pamięć coraz mocniej szwankuje
.
"Jutro" miała być Werona, ale kiedy spojrzałam w zdjęcia cosik mi nie pasowało ...
No tak okazało się, że Werona faktycznie będzie "jutro" ale nie to dzisiejsze tylko "jutrzejsze" "jutro"
.
Dziś dzieciaki zastrajkowały i powiedziały wycieczkom stanowcze DOŚĆ
. One chcą wreszcie na plażę ...
.
Coby nie drażnić rekina i pomóc im nazbierać sił na dni następne ... uległam.
Rano budzi nas piękne słoneczko. Około godz. 7.30 na kempingu pustki raczej ...
Dzieciarnia śpi więc małżowina wyciąga mnie na spacer nad morze ...
Pamiętam jak wyglądało to miejsce w lipcu ...
... trudno było do wody przelawirować ... a teraz ...
Plaża zratrakowana
...
Jak to się wymksło jednemu z nas :"kamataran" ratownika
Leżaki for free ...
Do wyboru, do koloru (pod warunkiem, że niebieskie
)
Śniadanie w pi(d)żamie
... ech, kocham wyjeżdżać ...
I poprawka połówką słoiczka nutelli ("No co ? Przecież sama mówiłaś, że rosnę
!)
Po śniadanku wyciągam męża do pobliskiego Cavallino. Co roku 1 maja odbywa się tu tzw.
"Festa dea Sparsea" w skrócie nazywana świętem szparagów ...
Jest to raczej mała "festa" i nie tylko szparagów można się tam spodziewać. Ja np. upatrzyłam sobie samochodzik ...
Fajny, nie ?
Szparagów do wyboru do koloru ... tzn. tradycyjnie białe i zielone
Chciałam też obejrzeć wyścikgi gondoli ale coś mi się popierdaczyło z godzinami i na wyścigi się spoźniłam
. Mogłam tylko popatrzeć na "odpoczywające" gondolki
Wróciliśmy więc na ryneczek ...
... i nabyliśmy szparagi (pyyyszne były
)
Teraz na obiecaną dzieciskom plażę. Okolica naszego kempingu jest naprawdę sympatyczna ...
Jesli chodzi o zdjęcia z plaży to niestety dostałam zakaz ich publikacji (głównie od siebie samej
) . Wrzucę więc tylko kilka niegroźnych ...
Na brak miejsca nie można było narzekać ...
Tego typu muszelek nazbieraliśmy niezły woreczek i teraz powrzucane do pierdyliona szklanych pojemników "wszystko po 5 zł
" dekorują nam całą chałupę ...
Ale ileż można się smażyć ? Dopóki człowiek nie zgłodnieje
. Wracamy na obiadek do domku ... SZPARAGI !!!
Po drodze mijamy naszą ulubioną knajpkę ... Pyszna pizza ! Wszystkie mecze się tam oglądało
Sorki za "czeszki" na tyłu Michala, ale przed wyjazdem nie planowałam kąpieli i młody założył coś "pierwsze lepsze z brzegu"
...
Jak mi brakuje tego słoneczka ...
Po obiedzie dzieciska otrzymują nieco kasy i do wieczora mają wolne
.
My z mężem udajemy się do Wenecji na romantyczną kolację
.
Macie ochotę na popołudniowo-wieczorową Wenecję ?