Wenecja? Czemu nie!
Dzień drugi
Budzik niemiłosiernie dzwoni o 7:00.
Czas wstać. Rozpoczynamy poranną krzątaninę.
Oczywiście kawa - to punkt obowiązkowy. W piżamach pijemy kawę i oczekujemy na śniadanie.
Dzisiaj serwuje je mój mąż, jajecznica na kiełbasce. Ja od dwóch tygodni nie jem mięsa, wiec jem jajecznicę bez kiełbaski oraz rybkę zakupioną wczoraj w coop. ( bardzo fajny sklep)
Nasza grupa jest niesamowita
Mieliśmy wyjść z domu za 15 dziewiąta, żeby ustawić się w kolejce do Bazyliki. I?? Wyszliśmy!
Przed nami ok. 1,5 km spaceru.
Przechodzimy przez niewielki placyk. Straganu pilnuje dziwny osobnik .
Oto jedna z kamiennych studni.
Wspominałam już, że zainteresowały mnie one po lekturze ralacji Megidh. Wenecja przez wieki borykała się z problemem braku wody pitnej. W drugiej połowie XIX w. powstał akwedukt, ale zanim to nastąpiło mieszkańcy radzili sobie inaczej. Na początku wodę czerpano z kilku studni, gromadzono ją w cysternach, ale też przewożono statkami ze stałego lądu.
Wykorzystywano zbiorniki na deszczówkę, ale po zalaniu przez "acqua alta" woda słodka zmieszana ze słoną stawała się bezużyteczna. Wysoka woda była też przyczyną wypływania zwłok . Dopiero Bonaparte wpadł na pomysł, żeby utworzyć cmentarz na wyspie. Wyspa cmentarna św. Michała położona jest ok. 800 m od miasta, od nadbrzeża Fondamenta Nuove. (Nie starczyło nam czasu, żeby odwiedzić tę wyspę.)
Zaczęto budować studnie kamienne, pod którymi umieszczano skomplikowany system urządzeń służących do gromadzenia i filtrowania wody. Studnie te budowano na każdym placyku lub dziedzińcu, gdzie tylko było można.
Wiele z nich zostało usuniętych, gdy stały się niepotrzebne. Szkoda.
Kościół Santa Maria dei Miracoli
Jesteśmy cały czas w dzielnicy Canareggio.
Palazzo Sanudo
Panowie z zakładu oczyszczania miasta w akcji
W tej części miast jest cicho i spokojnie.
Ilości mostków, po których szliśmy lub które widzieliśmy już nie pamiętam.
Mijamy 4* Hotel Ai Cavalieri mieszczący się w XVI w. pałacyku.
Przy takich wystawach zatrzymywałyśmy się na dłużej.
Po drodze trochę się zakorkowało. Chłopcy poszli, a my zostałyśmy, ponieważ dostawca piwa usiłował wózkiem skręcić w jakiś wąski wjazd i nie mógł wykręcić na zakręcie.
A oto już wieża zegarowa i wchodzimy na Plac Św. Marka.
Ustawiamy się w kolejce. Wydaje się być długa, ale idzie dość sprawnie i po około pół godzinny jesteśmy przy wejściu. Czas wykorzystujemy na podziwianie.
Wg legendy na początku IX wieku dwóch tutejszych (weneckich) kupców popłynęło do Aleksandrii i wykradło ciało Marka Ewangelisty. Celników zmylono prostym fortelem - relikwie obłożono wieprzowym mięsem, którego muzułmanie nie chcieli dotykać. Tę scenę możemy zobaczyć na tej mozaice:
Do Bazyliki obowiązuje teraz bilet wstępu. 3€ za osobę dorosłą. Dodatkowo płatny jest złoty ołtarz i muzeum.
W Bazylice nie wolno robić zdjęć. Dostosowywałam się do zakazu do momenty, w którym zobaczyłam, że wszyscy robią, nikt się z tym nie kryje i nikt nie zwraca uwagi.
Mam nadzieję, że nikt nie będzie miał mi za złe, że zrobiłam kilka: