Zagląda tu ktoś
Jakoś nie widzę chętnych do wspólnego spaceru, ale jak zaczęłam spacerować to zamierzam skończyć. Najwyżej będzie to samotny spacer…
Niedziela, 20.10.2013Dzwoni budzik….wrrrr…pospałoby się jeszcze, ale mamy wykupione wejściówki na konkretną godzinę i trzeba wstawać. Dość sprawnie się zbieramy i udajemy się na ulicę Dobą. Dzisiejszy punkt to Centrum Nauki Kopernik. Wiedząc, że są kolejki, przed wyjazdem kupiłam bilety na 11:30. Ale wcześniej chciałabym jeszcze spotkać się z Syrenką – tą znaną z podręczników…
Ustawiamy navi i jedziemy. Już po kilku chwilach zbliżamy się oczywiście do….Mostu Łazienkowskiego. Co jest
Przecież Kopernik jest po naszej stronie Wisły. Ale już jesteśmy na pasie na most, moście, a jako że zjazdy z mostu są poblokowane, nie zostaje nam nic innego, jak znowu pojawić się na drugiej stronie. I znowu jesteśmy obok Stadionu, ale oczywiście nie mamy gdzie zaparkować. Jedziemy wzdłuż rzeki i Mostem Świętokrzyskim przedostajemy się na właściwą stronę. Ale tam wcale nie jest różowo, bo mamy zakaz skrętu w Dobrą – znowu jakiś remont. Jedziemy na azymut i poszukujemy miejsca do zaparkowania. Wjeżdżamy w jakąś uliczkę, parkujemy, ale coś mnie tknęło i zapytałam się czy można parkować. Można, ale ten fragment ulicy jest prywatny (przynależy do apartamentowca) i trzeba płacić jakąś masakryczną stawkę. Przeparkowujemy auto na koniec tej samej ulicy i tam można już spokojnie parkować. Idziemy do Centrum…
Ale najpierw Syrenka
Łatwo dostać się nie było, wykopaliska, przebudowa, jakieś ogrodzenie i…. znowu lekkie rozczarowanie. Niby syrenka jest, ale jakaś taka niedostępna….
Patrzymy na inny niedostępny dla nas obiekt
Wchodzimy do Parku Odkrywców, chwilę eksperymentujemy, ale czas odwiedzić centrum w środku. Obawiam się tej osławionej kolejki… Wchodzimy, a tam prawie nie ma kolejki. Kilka osób do kas. Idziemy, dostajemy wejściówki, karty magnetyczne. Zostawiamy ubrania w szafkach i wchodzimy… I zaczynamy od wahadła…
Przed kasą ludzi nie było, koło wahadła też nie za wiele, ale dalej to ludzi jest PEŁNO. Pan M. dopytuje się ile mniej więcej nam tu zejdzie. Mówię, że ze 2,może 3 godzinki. Słyszę:
eee półtorej .
Idziemy do pierwszej atrakcji, czyli Wielkiego Wybuchu. Ale o ile pierwsze pomieszczenie jest ciekawe, to kolejne mojego 10-latka nudzą…
Opuszczamy tą trudną do zdefiniowania czasoprzestrzeń i idziemy dalej...
Odkrywamy starożytne prawa Archimedesa, egipskie żurawie… Doświadczenia z wodą, powietrzem wciągają. Z każdą kolejną coraz bardziej...
Teatr Robotyczny – fajne przedstawienie płaszczyzny, przestrzeni, ale dla mojego Młodego nie jest to ciekawe, bo od dawne dobrze znane. Chce stąd uciekać. Na szczęście „spektakl” trwa tylko 15 min. i można iść dalej….
Piętro… Najbardziej ciekawa część. Chłopaki wciąga sterowanie samolotami za pomocą odbitego światła, Młody leci na księżyc i kręci się w „kole chomika”, a ja decyduję się na latający dywan. Ta część Centrum jest świetna i wciągająca. W kilku miejscach do zapisania swoich wyników, osiągnięć można użyć otrzymanej karty magnetycznej, która zapisuje wyniki, które można następnie przesłać na swój mail. Szkoda tylko, że ani w kasie, ani gdzieś przy wejściu nie ma informacji jak skonfigurować pod siebie kartę…
Tu też jest strefa dotycząca płci i seksu. Intymne miejsca za zasłonką służą...sprawdzeniu swojej wiedzy na temat seksu. Fajnie zrobiona sprawa, pytania...może nie dla 10-latka, ale dla 15-latka jak najbardziej (przynajmniej w mojej opinii). Słucham komentarzy innych i są różne, tak jak ludzie. Jedni wychodzą zbulwersowani, inni podśmiewają się, a komentarze świadczą tylko o tym, że wielu dorosłych ma znikomą i błędną wiedzę na temat intymnej strefy życia.... Każdy indywidualnie musi ocenić czy chce tam wchodzić czy nie....
Centrum jest przyjazne dla każdego. Nie ważne czy już umiesz chodzić czy siedzieć, czy masz więcej niż 50+, każdy jest tu mile widziany
Więcej… odkryjcie sami… Nie chcę Wam zabierać zabawy…
A my z planowanych 2 godzin, opuszczamy centrum po ….5 godzinach
Jedna uwaga: w czasie zabawy nie tylko dzieci robią się głodne. Na terenie był jeden mini sklepik z jakimiś batonami i drożdżówkami. Nic konkretnego. Jest też bufet z ciepłym jedzeniem. Coś konkretnego, ale… Znowu ale… Jedzenie nie zachęca. Są jakieś 3 rodzaje mięs, każde w sosie i wyglądają jak jedno z różnymi tabliczkami. Jednocześnie nie wygląda mi to na jakieś super świeże.. Zadowalamy się drożdżówkami…
Wychodzimy na świeże jesienne powietrze...