Re: Weekendowe wędrówki myszy: Płock - Toruń.
Toruń i jego kościoły przegrywają z siatkówką

,
ale spokojnie, do Torunia jeszcze wrócimy

.
Wycieczkę do Trójmiasta zaplanowali, za mnie niejako

, działacze CEV (Europejska Konfederacja Piłki Siatkowej), przyznając Polsce i Danii organizację Mistrzostw Europy

.
Ja musiałam już tylko kupić bilety, co nie było takie łatwe

.
Planowałam wyjazd na mecz z Francją (zapowiadał się bardziej atrakcyjnie sportowo

),
ale nie udało mi się kupić biletów na dobre miejsca

.
Bo ja nie tylko chciałam "być" na meczu, ale i "obejrzeć" mecz, a wiem z doświadczenia, że nie z każdego miejsca w halach można to robić

.
A oglądać mecz na telebimie, to prawie tak jak oglądać w domu w tv.
Tak więc udało mi się kupić bilety na dobre miejsca (rzeczywiście były dobre

) na ostatni mecz grupowy, Polska-Słowacja

.
Początkowo miałam plan jechać do Gdańska na cały weekend, coby jeszcze cosik pozwiedzać przy tej okazji

(mecz był w niedzielę wieczorem).
No ale Trójmiasto przegrało z siatkówką

, gdyż w ten sam weekend w Radomiu odbywał się Radomski Festiwal Siatkówki. Sami więc rozumiecie, że musiałam być na meczach Czarnych Radom

.
Już w piątek wieczorem Czarni zagrali z aktualnym mistrzem Polski – Resovią Rzeszów.
Hala radomskiego MOSiR-u wypełniła się po brzegi, a kibice zgotowali fantastyczny doping

.
Zdjęć niestety nie ma

, bo taka byłam podekscytowana pierwszym meczem w sezonie, że zapomniałam o aparacie.
Dla porządku napiszę, że Czarni niestety przegrali 2-3,
No ale przegrać z mistrzem Polski, po tie-breaku, i po zaciętej walce, to nie wstyd.
W sobotę rano pojechaliśmy na kolejny mecz, wieczorem na kolejny ... i pewnie każdemu normalnemu człowiekowi siatkówka wychodziłaby już uszami, ale nie mnie

.
Spakowałam wszystkie biało-czerwone akcesoria i w niedzielę rano ruszyliśmy na mecz reprezentacji Polski

.
Ale zanim pojechaliśmy do ERGO ARENY, bylśmy umówieni pod ORP BŁYSKAWICA z
Tonym 
.
Zastanawiałam się, czy aby na pewno się rozpoznamy w realnym świecie, ale nie było z tym najmniejszego problemu

.
Gdy dojechaliśmy, nasz „przewodnik” już czekał

.
Załatwił nam nawet, że oba „DARY” stały zacumowane przy nabrzeżu

.
Zdjęć niestety nie posiadam, gdyż ponieważ mój aparat był przeznaczony tylko i wyłącznie na meczyk, a mąż jakoś tak mało zdjęciowo był nastawiony

.
Więc tu poproszę o pomoc naszego „przewodnika”, który zrobił kilka zdjęć

.
Gdy już napatrzyliśmy się na żaglowce, Tony zaproponowal spacerek na słynną już gdyńską plażę

.
Z pewnymi obawami

, czy jacyś Meksykanie tam nie czekają, poszliśmy

.
Z tego strachu też oczywiście zdjęć nie robiliśmy

.
Tony, jak masz jakieś, to zapodaj.
Potem nasz przewodnik zaproponował wizytę w porcie towarowym

.
Ja to niekoniecznie musiałam tam jechać

, ale mąż ożywił się natychmiast

.
I nawet wyciągnął aparat

.





Potem przejechaliśmy na molo w Gdyni Orłowo (Tony, jak coś mącę, to poprawiaj).
Przewodnik niestety lazurowych lazurów nam nie załatwił

,
ale i tak było super

.
TADAM

,
można by dać do "zagadek", kto jest na tym zdjęciu

.



Zaprzyjaźniłam się też z Antonim Suchankiem, jednym z najwybitniejszych polskich malarzy-marynistów, podobno

.

Mąż oczywiście musiał podejść do stojących na plaży kutraków

.



No i tu pożegnaliśmy się z Tonym.
Super było spotkać się w realnym świecie

,
dzięki
Tony 
,
trzeba to będzie jeszcze kiedyś powtórzyć

.
Tony pojechał do domu, a my ... do strefy kibica na Targu Węglowym

.
Ale o tym w następnym odcinku

.
cdn 